Od ilu lat Kurier jest obecny na Ukrainie?
Mija już siódmy rok, od chwili gdy zaczęliśmy wydawać Kuriera Galicyjskiego. Pierwszy numer ukazał się 16 sierpnia 2007 roku w nakładzie ok 3 tys. W tej chwili sprzedajemy 8,5 tysiąca egzemplarzy.
Wydanie Kuriera było początkiem również innych działań, które powodują, że Twoje przedsięwzięcie zaczyna przypominać korporację medialną...
Oprócz papierowego wydania gazety jest portal, telewizja internetowa, przygotowujemy się do uruchomienia radia. Myślę, że jest to naturalna droga. Trzeba działać w różnych formach medialnych bez tego trudno myśleć poważnie o rozwoju.
Powstało stowarzyszenie Federacja Mediów Polskich na Wschodzie. Co ono będzie oznaczało dla działań tutejszych polskich mediów?
Stowarzyszenie obejmuje swoim zasięgiem Ukrainę, Białoruś, Litwę i Łotwę. Jest to pokłosie konferencji, która odbyła się w zeszłym roku w Senacie. Razem z Zygmuntem Klonowskim, redaktorem naczelnym Kuriera Wileńskiego, mieliśmy razem opracować dokument, który umożliwiłby rejestrację takiego stowarzyszenia. W tym roku, 30 maja podczas warszawskiej konferencji „Media na Wschodzie”, został przyjęty statut. Teraz pozostaje nam przejście procedury rejestracji.
To dość karkołomne przedsięwzięcie, jeśli stowarzyszenie ma działać na terenie kilku krajów...
Nie sądzę, bowiem będzie to stowarzyszenie prawa polskiego. Jednym z zadań stowarzyszenia będzie reprezentowanie mediów na Wschodzie wobec struktur państwa polskiego. Geneza takich działań sięga momentu, gdy Senat przed dwoma laty przekazał środki finansowe dla mediów na Wschodzie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Był to bardzo trudny okres, w którym pojawiła się właśnie taka inicjatywa, aby stworzyć strukturę, która mogłaby reprezentować interesy mediów głównie wobec Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, ale nie tylko.
Taka struktura wymaga koordynacji.
Struktura jest tak zabudowana, że w zarządzie są reprezentanci wszystkich pięciu krajów oraz wybrany już prezes zarządu - pani Dorota Jaworska z Ukrainy. Powołano radę programową, której zarząd ma roczną kadencję. Rotacja daje gwarancję, że każdy z krajów będzie miał możliwość przewodniczenia w radzie. Krótkie kadencje są też dowodem, iż stowarzyszenie nie ma na celu zarządzania polskimi mediami na Wschodzie. To zupełnie inna idea. Z jednej strony w każdym kraju media mają problemy podobne, z drugiej zaś są bardzo wyraźne różnice. Każdy z tych krajów ma swoją specyfikę. Nie sposób porównać mediów na Białorusi, gdzie większość z nich ukazuje się poza granicami tego kraju, np. z Litwą czy Ukrainą. W większości są to media misyjne, dalekie od zasad komercyjnych, które trudno realizować w warunkach postsowieckiego wschodu.
Jakie korzyści dla poszczególnych redakcji będą wynikać z działalności Federacji Mediów Polskich?
To się dopiero okaże przy kolejnym rozdaniu finansowym. Już teraz możemy stwierdzić, że została zrealizowana część naszych postulatów, wysuwanych wobec Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Między innymi przyjęto program dwuletniego finansowania. Być może uda się wywalczyć jeszcze dłuższy okres, bo media nie mogą działać w perspektywie zaledwie kilku miesięcy, bez pewności, czy zyskają pieniądze na dalszą działalność w następnym roku. Dotychczasowy tryb polegał na tym, że jesienią składano wnioski a w okolicach marca następnego roku było rozstrzygnięcie konkursu. Pieniądze pojawiały się w połowie roku. Przy perspektywie projektowania zaledwie na kilka miesięcy, trudno planować jakikolwiek rozwój mediów i ich profesjonalizację.
W każdym z krajów powstanie rada koordynacyjna stowarzyszenia?
Na Litwie już powstała taka rada nazywana stowarzyszeniem mediów polskich. Rola koordynacji pozostanie jednak głównie w gestii Rady Programowej. Ona ma też czuwać nad tym, aby nie stało się znowu tak, jak to miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat, gdy próbowano rozgrywać te media, narzucać im własne koncepcje. Ma to być struktura działająca na rzecz rozwoju i profesjonalizacji mediów. Problemów jest bardzo dużo. Zawsze jednak uważałem, że media polskie na Ukrainie i w każdym innym państwie nie mogą być gorsze od tych krajowych. One powinny być lepsze. Zadaniem mediów polskich na Wschodzie jest nie tylko pisanie o problemach mieszkających tu Polaków. To przede wszystkim promocja Polski, budowa środowiska, poszukiwanie rzeczy wspólnych. Środowiska polskie nie mogą zamknąć się w getcie. Te środowiska, aby móc oddziaływać na życie krajów w których mieszkają, powinny brać aktywny udział w ich życiu. Na Ukrainie tak się dzieje. Inna jest specyfika Litwy, gdzie są tereny zwarcie zamieszkane przez Polaków, inna jest specyfika Ukrainy gdzie Polacy żyją w większym rozproszeniu. Są oczywiście wyspy wspólnot polskich, ale są to nadal wyspy. Polacy są częścią społeczeństwa ukraińskiego. W związku z tym, mają takie same problemy jak inni mieszkańcy tego kraju, podobnie też na nie reagują. A jednocześnie są reprezentantami narodu, który jest członkiem Unii Europejskiej. Używając takiego „bolszewickiego określenia” są oni pewnego rodzaju „pasem transmisyjnym”.
Obserwując pozamedialną aktywność mediów polskich na Wschodzie, można odnieść wrażenie, że ekipa Kuriera Galicyjskiego cierpi na pozytywne ADHD, „maczając palce” w reaktywacji obserwatorium astronomicznego na Popie Iwanie w Czarnohorze, tworzeniu na tym terenie ośrodka wymiany młodzieży, tworzeniu Klubu Galicyjskiego, którego zadaniem jest prowadzenie dialogu polsko-ukraińskiego. Co jeszcze?
Takich przedsięwzięć jest wiele. Współpracujemy z opiniotwórczymi środowiskami ukraińskimi, głównie akademickimi. Wyraźnym wyznacznikiem takiej działalności jest coroczna konferencja w Jaremczu, którą organizujemy wspólnie z Uniwersytetem Przykarpackim w Iwanofrankiwsku, z rektorem Igorem Cependą na czele. Rozpoczynając te konferencje nie podejrzewaliśmy, że staną się one stałym, istotnym elementem stosunków polsko – ukraińskich, którym historia nie szczędziła złych doświadczeń.