Z Dominiką Bychawską-Siniarską z Helsińskiej Fundacji Prawa Człowieka o dziennikarskiej prowokacji i procesie Endiego Gęsiny Torresa rozmawia Andrzej Kaczmarczyk

 

Jak warunki musi spełniać dziennikarska prowokacja by była dopuszczalna w świetle polskiego prawa?

Polskie prawo karne bardzo ogólnie definiuje okoliczności w jakich dziennikarz może być zwolniony z odpowiedzialności karnej w związku z przeprowadzoną prowokacją. Dopuszczalne jest dokonanie przez dziennikarza prowokacji, jeżeli spełnione zostaną następujące przesłanki: działania dziennikarza wypełniają znamiona przestępstwa określonego w kodeksie karnym i jego czyn cechuje się wyższym niż znikomy stopniem społecznej szkodliwości, ale prowokacja dokonana została w obronie ważnego, uzasadnionego interesu publicznego (społecznego), prowokacja ma na celu zdobycie i upowszechnienie informacji faktycznych przy zachowaniu szczególnej staranności w gromadzeniu materiału prasowego, publikacja dotyczy problemu istotnego dla opinii publicznej. Nie wydaje się, by można było precyzyjnie sformułować ogólne znamiona kontratypu prowokacji. Wynika to zarówno z różnorodności działań podejmowanych przez dziennikarzy, jak i zwłaszcza z niemożności określenia, choćby w przybliżeniu, dóbr pozostających w kolizji, przez co jej rozwiązanie w płaszczyźnie abstrakcyjnej staje się niemożliwie.

Materia jest więc delikatna…

Dlatego, dobrze aby sądy rozstrzygające sprawy dotyczące prowokacji dziennikarskiej odwoływały się również do kodeksów etycznych i zasad w nich zawartych. Możemy z nich wywnioskować, że prowokacja dziennikarska powinna być elementem dziennikarstwa śledczego i musi mieć na celu potwierdzenie pewnej wcześniej opracowanej tezy. Rzetelny dziennikarz nigdy nie powinien rozpoczynać swojego „śledztwa" od prowokacji, prowokacja powinna być jego zwieńczeniem. O prowokacji powinien być poinformowany zespół opracowujący program, jak również jego wydawca czy wytwórca. Dobrze, jeśli o prowokacji poinformowane są, przed jej przeprowadzeniem, organy ścigania.

Czy w według Pani prowokacja Endiego Gęsiny Torresa, który dał się zamknąć w białostockim ośrodku dla cudzoziemców, aby zbadać panujące tam warunki, a teraz stanął przed sądem spełnia te warunki?

Myślę, że Endy Gęsina-Torres w swojej prowokacji spełnił większość tych warunków. Nie tylko działał niezwykle odważnie, ale motywowany był interesem społecznym. Jego prowokacja była elementem dłuższego badania sytuacji w ośrodkach strzeżonych dla uchodźców. Potwierdziła również wcześniejsze wyrywkowe doniesienia prasowe, jak również raport z monitoringu w ośrodkach dla cudzoziemców przeprowadzony przez Helsińską Fundacje Praw Człowieka. Elementem przygotowania do prowokacji były m.in. wizyty dziennikarza w Fundacji, jak i Stowarzyszeniu Interwencji Prawnej – organizacji, które zaangażowane były w monitoring ośrodków. Z jego zeznań w sądzie wynika, iż rozważał różne możliwości zbadania sytuacji w ośrodku dla cudzoziemców, „wcieleniówka” poprzez udawanie cudzoziemca, okazała się jedyną metodą na dostanie się do ośrodka. Działał on ponadto, zgodnie z zaplanowanym i zatwierdzonym przez prowadzącego program planem. Redakcja była poinformowana o prowadzonej prowokacji. Zabieg polegający na wcielaniu się dziennikarza w rolę człowieka, którego sytuację opisuje, ma duże tradycje w dziennikarstwie śledczym, w tym także w Polsce. Z definicji, zakłada to pewne oszustwo, a także złamanie przepisów dotyczących zatajania tożsamości. Niemniej jednak działanie to było elementem śledztwa dziennikarskiego i stanowiło jego zwieńczenie.

Niezwykle ważne jest, że dla osiągnięcia takiego efektu żadna inna strategia dziennikarska nie była równie efektywna. Co innego – abstrakcyjny opis sytuacji migrantów, a co innego – opis z punktu widzenia pojedynczego człowieka, oparty na własnych doznaniach dziennikarza. Są to rzeczy nieporównywalne, inaczej oddziałowujące na odbiorcę, widza.

Czy prokuratura nie powinna raczej umorzyć postępowania niż oskarżać Torresa o podrobienie dokumentów, składanie fałszywych zeznań i zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było?

Oczywiście najlepszym scenariuszem byłoby gdyby prokuratura wzięła pod uwagę działanie w interesie społecznym dziennikarza i umorzyła postępowanie ze względu na niską szkodliwość czynu. Jak również szczegółowo zbadała „profesjonalizm” prowokacji. W tej chwili cała nadzieja w sądzie. Należy jednak zaznaczyć, że okoliczność wykonywania zawodu dziennikarza i popełnienia przestępstwa w ramach prowokacji dziennikarskiej nie powinna zwalniać automatycznie z odpowiedzialności karnej, bowiem przyjęcie takiego wniosku prowadziłoby do uznania, że dziennikarze stoją ponad prawem.

Sprawa trafiła jednak do sądu. Co grozi dziennikarzowi i jakiego Pani zdaniem możemy spodziewać się wyroku?

Endy Gęsina-Torres został oskarżony o składanie fałszywych zeznań i podrobienie dokumentu. Grozi mu za to kara do 5 lat pozbawienia wolności. Myślę, że działanie w interesie publicznym i brak szkody na osobach trzecich powinien doprowadzić do zmniejszenia kary. Nie sądzę również aby prokurator domagał się najwyższej kary. Zobaczymy jednak jaką decyzje podejmie po przeprowadzeniu całego postępowania dowodowego.

Jak wygląda dotychczasowe orzecznictwo w podobnych sprawach?

Prowokacja dziennikarska jako metoda zbierania informacji zaczęła na większą skalę pojawiać się w Polsce w latach 90-tych XX wieku. Orzecznictwo sądów w kwestii prowokacji, wskazuje, że nie wszystkie prowokacje prowadzą do uznania niskiej szkodliwości czynu, w szczególności jeśli nie były dokonane w interesie publicznym, lecz w celu wywołania sensacji. Przykładem prowokacji uzasadnionej dobrem społecznym, może być sprawa red. Grzegorza Kuczka, reportera TVN, programu „Uwaga!”. Został on oskarżony o posługiwanie się podrobionym dowodem osobistym, w związku z materiałem wyemitowanym 15 lutego 2004 r., w którym zdemaskował łatwość kupna i posługiwania się fałszywymi dokumentami. Sprawa została umorzona ze względu na niską społeczną szkodliwość czynu. Innymi przykładami prowokacji, ważnych ze względów społecznych, uzasadnionych dobrem odbiorców, są m.in. reportaże śledcze Jarosława Jabrzyka i Wojciecha Cieśli („Prokurator i Zjawa” w „Rzeczpospolitej”), reportaż Alicji Kos o Constarze, („Rzeczpospolita”) czy reportaż Mirosława Majerana ( „Mordercy dzieci”, Polsat).

Są jednak też przykłady skazania dziennikarzy. Głośną sprawą było skazanie na karę 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i karę grzywny Marcina Masztalerza w związku z materiałem opublikowanym w Super Expressie. Udawał on francuskiego obywatela, któremu skradziono dokumenty. W tym celu wprowadził funkcjonariuszy w błąd i złożył fałszywe zeznania. W artykule „Na migi” opisał bezradność policji i brak znajomości języków obcych przez funkcjonariuszy. Sąd wydając wyrok wskazał, że prowokacja dziennikarska jest dopuszczalna jeśli spełnia trzy warunki: motywami do opracowania materiału była chęć poruszenia ważnych tematów społecznych, informacja powinna być zdobyta bez naruszenia prawa oraz przy przeważających korzyściach nad szkodą wyrządzoną przez prowokacje.

Mam nadzieję, że nie dojdzie do skazania Torresa, ale gdyby, to jakie ma możliwości oprócz oczywiście odwołania się do sądu wyższej instancji?

Dziennikarz zawsze może zwrócić się do Europejskiego Trybunału w Strasburgu podnosząc naruszenie wolności słowa, tj. art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Nie ma wielu wyroków dotyczących prowokacji dziennikarskiej. Niemniej jednak Trybunał oceniając sprawę zbada na pewno proporcjonalność wszczętego postępowania i nałożoną sankcję w zderzeniu ze szkodą wyrządzoną. Mówiąc prościej, zbada czy prowokacja przyniosła więcej szkody niż pożytku. Ponieważ na prowokacji nie ucierpiały osoby trzecie, a działanie miało pozytywny efekt społeczny, dziennikarz działał jako „stróż demokracji” ujawniający niewłaściwe postępowanie podmiotów państwowych, skazanie na drodze karnej może być uznane za nieproporcjonalne, zbyt dolegliwe.

Ponadto, należy pamiętać, że Trybunał w licznych orzeczeniach chroni specjalnie prowokacje i przesadę w materiałach dziennikarskich. Oczywiście, jeśli jest ona odpowiedzią na poważny problem społeczny. Działania funkcjonariuszy straży granicznej i pracowników ośrodka dla cudzoziemców naruszały godność przetrzymywanych. Wydaje się więc, że dziennikarz mógł się uciec do prowokacyjnej formy, aby zobrazować nieprawidłowości.

Czy ten wyrok może mieć Pani zdaniem szczególne znaczenie dla wolności mediów i orzecznictwa w sprawie dziennikarskich prowokacji w Polsce?

Mamy już sporo orzeczeń sądów polskich w sprawie prowokacji dziennikarskich. Sprawa jednak ma spory kaliber, jeśli chodzi o grożące sankcje, jak również rozmiar ujawnionych nieprawidłowości oraz krzywdę ludzką jaka w programie została ujawniona. Mam nadzieje, że sąd dostrzeże interes społeczny przemawiający za prowokacją i weźmie pod uwagę standardy etyczne jakimi kierował się dziennikarz.

Dla mnie ważnym elementem jest to, że prowokacja jest elementem dziennikarstwa śledczego. Formy dziennikarstwa, której w Polsce, ze względu na surową odpowiedzialność karną jaka się z nią wiążę, jest coraz mniej. Trudno jest znaleźć dziennikarza śledczego, który nie miałby na koncie kilku a nawet kilkudziesięciu procesów. Z tych względów każdy kolejny proces związany z działalnością śledczą dziennikarzy zasługuję na uwagę i stosowne wsparcie. Bez dziennikarstwa śledczego, pełnienie funkcji „stróży demokracji” przez dziennikarzy może być znacząco ograniczone. A bez dziennikarzy śledczych o wielu nieprawidłowościach możemy się nigdy nie dowiedzieć.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl