Jacek Sadowski od 3 lat prezes oddziału SDP w Lublinie. Absolwent KUL. W SDP od 1989 r. W latach 80 publikował w podziemiu. Od 1990 r pracował lub współpracował z wieloma lubelskimi redakcjami na różnych stanowiskach. Obecnie zatrudniony w Kurierze Lubelskim.
Ilu członków liczy oddział?
W tej chwili mamy około 40 członków z którymi mamy kontakt. Niestety tylko połowa z nich jest w miarę aktywna. Liczba członków jest od paru lat stała. Na miejsce ubywających przychodzą młodzi. Trudno też mówić o trwałej przynależności do SDP. Ktoś to został przyjęty rok temu, niekoniecznie musi odnowić członkostwo. Zmiana pracy, utrata pracy czy wyjazdy są bardzo częste. Niekiedy ludzie wracają i płacą składki inni znikają. Twarde jądro naszego oddziału to ludzie z ponad 20 letnim stażem w organizacji i
zawodzie, spora część to emeryci lub byli dziennikarze obecnie luźno związani z zawodem.
Jaki procent dziennikarzy w regionie stanowi tych 40 członków SDP?
Nikt tego nie sprawdzał, ale bardzo mały.
Czy oddział ma własny lokal?
Od paru lat wynajmujemy lokal, dzieląc go wspólnie z innymi organizacjami. Mamy dyżury. Spotykamy się w nim raz w tygodniu.
Czy na terenie oddziału działają inne stowarzyszenia dziennikarskie? Jak w porównaniu z nimi wyglądamy? Jak układają się wzajemne stosunki?
W Lublinie działa SDRP, mają takie same problemy, w większości to emeryci. Mamy kontakty kurtuazyjne.
Jaka jest sytuacja w mediach w regionie?
W Lublinie wychodzą dwa dzienniki lokalne Kurier Lubelski (Polskapresse) i Dziennik Wschodni (Media Regionalne) kupiony ostatnio przez Polskapresse. Do tego regionalny oddział Gazety Wyborczej. Jest też kilka tygodników wychodzących w Lublinie oraz miastach regionu. Są oczywiście lokalne oddziały TVP i PR, nadaje radio katolickie eR, jest biuro radia Złote przeboje i biuro Polsatu. Do tego dochodzą miesięczniki czy kwartalniki środowiskowe. Generalnie sytuacja w mediach tradycyjnych jest zła, następuje spadek sprzedaży gazet, media publiczne oszczędzają, a praca w innych periodykach to raczej dodatkowe zajęcie. Osobną grupę stanowią portale internetowe i tzw. nowe media, ale trudno powiedzieć ilu ludzi tam pracuje.
Jak wgląda regionalny rynek pracy dla dziennikarzy?
Jest odbiciem sytuacji na rynku. Lubelszczyzna to jeden z najbiedniejszych regionów w kraju. Słabnący rynek reklamowy, ubożenie ludności, kryzys, zmiana nawyków czytelniczych i roli dziennikarstwa jako takiego powoduje, że coraz trudniej utrzymać się z pisania czy mówienia. Zanika coś takiego jak stały etat czy nawet w miarę stała umowa. Zatrudnieni szczęśliwcy nie mają kokosów, a przyszłość niepewna. Rola papieru maleje, rośnie mediów elektronicznych w tym internetu. Trudno przewidzieć trendy rynkowe. Poza tym dwa uniwersytety i szkoły prywatne rok rocznie wypuszczają setki młodych po dziennikarstwie. Trzeba dużo pracy i samozaparcia, żeby wyrobić sobie pozycję w tym fachu.
Jak wygląda działalność codzienna oddziału?
Kolejny rok walczymy o przeżycie. Gdyby nie dotacja z Zarządu Głównego nie mielibyśmy na czynsz. Składki spływają nieregularnie. Praca społeczna nie cieszy się popularnością, każdy walczy o utrzymanie się na powierzchni. Spotykamy się w wąskim gronie zarządu. Cały czas mamy w planach kontynuację konkursu im M. Dereckiego czy zorganizowanie dyskusji lub panelu. Wszystko rozbija się o pieniądze. Prywatni donatorzy nie są już tak hojni jak w latach 90. Czekamy na zmianę pokoleniową i przekażemy pałeczkę młodszym, o ile SDP będzie im potrzebne.