Z Wiktorem Świetlikiem o felietonach i politykach rozmawia Marek Palczewski.

Wiktor Świetlik (ur. 1978). Dziennikarz, publicysta, felietonista. Pisał m.in. dla „Nowego Państwa”, „Wprost”, „BusinessWeek Polska” „Filmu” i „Faktu”. Przez 3 ostanie lata miał stałą rubrykę z felietonami w „Polska The Times” zatytułowaną „Tydzień przez Świetlik”. Od początku bieżącego roku jest stałym felietonistą „Super Expressu”. Autor książki: „Bronisław Komorowski. Pierwsza niezależna biografia”, wydanej już po ostatnich wyborach prezydenckich.

 

W swoich felietonach naśmiewa się Pan z polityków. Ładnie to tak?

Bardzo ładnie, bo wielu polskich polityków ma problem z mediami. Chcą, żeby media traktowały ich z namaszczeniem. Uważam, że często taka żartobliwa forma, w sytuacji kiedy debata publiczna naładowana jest złymi emocjami, pozwala nam je rozładować. Sam także nie chcę się poddać tym nastrojom i staram się, żeby to, co piszę oddawało mój charakter. Nie chcę poddawać się nastrojowi powszechnego ponuractwa, który dopadł Polskę. 

Często pisze Pan o głupocie i absurdach życiowych. Czy w Polsce opłaca się być normalnym?

W obecnej sytuacji normalność często za bardzo nie popłaca. Problem też tkwi w tym, że normalność uważana jest za coś nienormalnego, a nienormalność jest akceptowana jako normalny stan.

W „Super Expressie” pańska rubryka z felietonami ma się nazywać „Uwaga! Zły świetlik!”. Dlaczego zaraz zły?

Świetlik – robaczek jest niewinnym żyjątkiem, z którym zapoznajemy się głównie za pomocą wycieraczek samochodowych. Mam świadomość, że zmagając się z rzeczywistością walczę z wiatrakami i niewiele mogę, ale pomimo tego, jak ten robaczek staram się groźnie rozkładać skrzydełka i taranować szybę samochodu.

Czy felietoniście wszystko wolno? Więcej niż innym?

Nie chciałbym pozować na jakiś felietonowy autorytet, bo tym można zostać dopiero gdzieś koło pięćdziesiątki. Ale pracuję również w Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP i zajmuję się wieloma poważnymi sprawami, które nie nastrajają wcale do żartów. Ta praca daje sporą wiedzę o działaniu polskich sądów i nie wydaje mi się, żeby były gotowe jakoś oszczędzać felietonistów bardziej niż innych dziennikarzy. Jeśli chodzi o formę to ja wolę raczej felieton ironiczny, obnażający wady rzeczywistości absurdem i żartem niż agresją lub pompatycznością. Strasznie brakuje mi dziś takich felietonistów jak Maciej Rybiński. Nie ma też zbyt wielu felietonów, które nie zajmowałyby się polityką, lecz skupiały na przykład na mikroekonomii. W Polsce robił to Igor Zalewski, a na świecie ten rodzaj felietonistyki uprawia Jeremy Clarkson.

Czyje felietony są dla Pana wzorem?

Bardzo lubię felietonistykę przedwojenną: Boya-Żeleńskiego, Słonimskiego, Zbyszewskiego czy Nowaczyńskiego. Ten nurt tradycji felietonu wiodący od Słonimskiego, przez Kisiela, Rybińskiego, jest dziś kontynuowany przez Rafała Ziemkiewicza. To felieton okraszony dużą dawką ironii, z lekko konserwatywnym punktem widzenia; sceptyczny, pozbawiony jednak nerwowości i agresji. Lubię też wspomnianego Clarksona.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl