Z Tomaszem Sianeckim o nowym programie, historii i niespodziankach rozmawia Marek Palczewski.

Tomasz Sianecki (ur. 1960). Dziennikarz i publicysta. Pierwsze kroki stawiał w Programie III Polskiego Radia. W latach 1997-2010 reporter „Faktów TVN”. Współgospodarz „Szkła Kontaktowego”. Twórca i prowadzący nowego programu na antenie TVN24 „Ciąg dalszy nastąpił”. Laureat Wiktora 2006 i Mistrz Mowy Polskiej 2008.

 

"Ciąg dalszy nastąpił" mówi o tym, co się zdarzyło w ciągu ostatniej dekady. Jak z tej perspektywy wygląda Tomasz Sianecki? Bardzo się zmienił?

(śmiech) Wszyscy się zmieniają. Ja dostrzegam bardzo duże zmiany. Nie tyle mentalne, co w wyglądzie. Nie są to jednak zmiany istotne, wpływające na moją samoocenę. Kiedy na przykład oglądam swoje materiały sprzed 10 lat, to pod większością z nich i teraz bym się podpisał.

Po 10 latach wiele zdarzeń przeszłych nabiera nowych znaczeń. Co jest dla Pana takim szczególnym czy zaskakującym odkryciem?

Zaskakujące jest dla mnie to, że ja wciąż wiele rzeczy pamiętam, ale też okazuje się, że wiele rzeczy umknęło mojej uwadze. Na przykład takim wydarzeniem, które mnie zaskoczyło i które odnotowałem w programie było powstanie Platformy Obywatelskiej i pierwsze reakcje z tym związane. Wtedy nie wiadomo było, co się z stanie z Platformą. Na jej czele było trzech polityków. Platformę skazywano na niepowodzenie. Mówiono, że scena polityczna jest zabetonowana. A przecież nieco później powstało również Prawo i Sprawiedliwość. Wszyscy spodziewali się zwycięstwa SLD, a to właśnie PiS i PO doszły wkrótce do władzy. Najbardziej przewidującym politykiem okazał się Aleksander Kwaśniewski, który dawał szanse Platformie. Na ogół jednak politycy nie wyciągnęli wniosków z tamtych wydarzeń i dziś też powtarzają, że scena polityczna jest zabetonowana.

Bardzo się zmieniliśmy w ciągu tych 10 lat jako społeczeństwo?

Jako społeczeństwo zmieniliśmy się bardzo. Inaczej się ubieramy. Zmieniły się ulice. Jeździmy innymi samochodami. Wtedy królowały fiaty seicento i maluchy. Inny był wystrój miast. Niby to tylko 10 lat, ale wszystko poszło do przodu.

Przyzna Pan, że historia widziana okiem kamer TVN i Tomasza Sianeckiego, to historia subiektywna. Czego ma nas nauczyć? Warto grzebać w archiwach?

Warto. Każdy reporter chce to robić. Zobaczyć jakiś ciąg dalszy. Pouczająca jest historia młodego anarchisty, Piotra Kropotkina- prawdziwe nazwisko miał inne, ale takiego używał. W 2001 roku należał do międzynarodówki tortowej i rzucał tortem w premiera, a teraz jest lekarzem. A ten, w którego rzucał, Jerzy Buzek zebrał rekordową liczbę głosów w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wtedy, 10 lat temu, człowiek nie dałby złamanego grosz, że tak się potoczą ich losy.

Czy już wiadomo, co będzie w kolejnych odcinkach?

Trochę wiadomo. Będą uciekające strusie (śmiech). Cała Polska poszukiwała strusia – to taka śmieszna historia. Ale będzie też na poważnie. W następnym programie opowiemy historię 4-letniego Michałka, którego konkubent matki i jego kolega utopili w Wiśle. A matka była oskarżona o współpracę z nimi. Tym żyła cała Polska i teraz zobaczymy dalszy ciąg tej historii.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl