Ze Sławomirem Jastrzębowskim, redaktorem naczelnym "Super Expressu" o emocjach, celebrytach i felietoniście Leszku Millerze, rozmawia Błażej Torański.

Sławomir Jastrzębowski, 43 lata, od ponad trzech lat jest redaktorem naczelnym "Super Expressu", także se.pl. Absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim. Zaczynał jako dziennikarz działu miejskiego, opisujący dziury w jezdniach, zajmował się też dziennikarstwem śledczym. Pracował dla "Wiadomości Dnia", "Dziennika Łódzkiego", „Rzeczpospolitej” i "Faktu".

 

Jaka jest recepta na gazetę bulwarową: seks, krew i pikantne szczegóły z życia gwiazd show biznesu?

Żeby robić dobrą gazetę bulwarową trzeba opisywać świat emocjami. Jestem przekonany, że każdym z nas, nawet - jeśli jesteśmy racjonalni - rządzą emocje. Informację przyswoimy łatwiej, jeśli zostanie podlana emocjonalnym sosem. Jeżeli opowiesz jakąś historię przez emocje, masz szansę szybciej dotrzeć do widza, czytelnika, odbiorcy, aniżeli wtedy, kiedy zrobisz to wyłącznie w sposób chłodny i racjonalny. Przy tym dysponujemy pełną paletą emocji: od złości i niechęci po miłość, współczucie, ciekawość, zdumienie...

To prawda. Ale "Super Express" wyzwala też "złe emocje". Protestowała już przeciwko Waszym publikacjom Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Rada Etyki Mediów.

Tak, ale Rada Etyki Mediów jest ciałem dosyć skompromitowanym. Nie chcę jej dokopywać, bo widać, że ledwo, ledwo się już broni. REM miała wpadki, po których powinno się ją rozwiązać. Bywało, że nie sprawdzała informacji, a od razu potępiała. Jej jedyną siłą jest piękna nazwa. Zasiadają tam jednak ludzie, którzy - w mojej ocenie - nie są dziennikarzami, gdyż nie weryfikują informacji. Komentują, nie patrząc na kontekst. Ponadto widzę, że na Radę Etyki Mediów wywierane są naciski przez różne, konkurencyjne media. Pamiętajmy, że wśród trzech największych gazet w Polsce są dwa tabloidy.

Ale zdarzyło się też, że "Super Express" zgadzał się z Radą Etyki Mediów. Podobnie oceniliście jeden z programów Tomasza Lisa...

Byłem ciekaw, czy w przypadku Tomasza Lisa Rada Etyki Mediów potrafi stanąć na wysokości zadania i wypracować racjonalne stanowisko. Okazało się, że potrafi. Potwierdziła, że Lis kierował się prywatą. Ale co ciekawe, w tej samej sprawie komisja etyki TVP umyła ręce. Powiedzieli, że nie zabiorą głosu, bo nic takiego się nie stało. Wyglądało to tak, jakby Lis rządził publiczną telewizją, a nie telewizja Lisem.

Tymczasem przypadek był ewidentny, bo Lis zaprosił do swojego programu swojego adwokata, jako niezależnego eksperta. W tym czasie miał ze mną otwarty proces i w programie zachowywał się, jakby był sędzią we własnej sprawie. W moim przekonaniu to jest hańbiące. Nie wiem, czy za udział w programie swojemu adwokatowi zapłacił. Nie wiem, czy nie była to forma reklamy, bo adwokatom nie wolno się reklamować. Wiem natomiast, że w normalnym kraju kogoś takiego wyrzucono by z roboty w publicznej telewizji i zatrzaśnięto za nim drzwi na zawsze. U nas tylko Rada Etyki Mediów pogroziła Lisowi paluszkiem, ale nikt się tym nie przejął. Może dlatego, że REM ma mały autorytet.

Ale Tomasz Lis, jak każdy, ma prawo do własnej prywatności. Pokazaliście go z żoną Hanną na wakacjach.

Niby dlaczego nie mogę publikować zdjęć celebrytów na plaży, skoro oni sami się tam pokazują? To, za co skazują mnie ciągle polskie sądy, jest absurdalne i nielogiczne! Wiem, że nie mogę fotografować celebrytów w prywatnych domach, mieszkaniach. Zgoda. Ale dlaczego sądy skazują mnie za to, co ludzie normalnie widzą: na plaży, na ulicy, przed sądem? Te wyroki bronią celebrytów, jakby byli pod specjalną ochroną. Przepraszam, ale przed kim sądy ich chronią? Przed społeczeństwem? Jeśli jakaś gwiazdka pokazuje swoje piersi publicznie na plaży, przy wszystkich gościach hotelu, a potem rozbiera się w filmie i każdy może ją sobie obejrzeć "googlując", a ja muszę zapłacić jej 20 czy 40 tysięcy za opublikowanie tych zdjęć, to naruszam jej dobra osobiste? To jakiś absurd. Bo czy to ja ją rozebrałem na plaży lub w filmie?

Akurat Hannę Lis pokazaliście na plaży w kostiumie.

Ale zarzutów w naszych procesach z Lisami było więcej. Pokazaliśmy też skutki tego, jak Hanna Lis waliła terenowym jeepem w samochód stojący przed nią. Pogięła zderzak, poodpryskiwał lakier. Okazało się, że to było auto paparazzich. Ale, co najciekawsze, Hanna Lis zeznała przed sądem, że w ogóle do takiego zdarzenia nie doszło, a zdjęcia zrobione zostały pewnie w fotoshopie. Wtedy wyciągnęliśmy notatkę policji, gdzie dokładnie opisano zniszczenia, jakich ta pani dokonała.

Ale czy to także nie była jej prywatna sprawa?

Na Zachodzie jest tak, że jeśli Myke Tyson wali w zęby fotoreportera albo rozbija mu aparat na głowie, policjanci zakładają mu kajdanki i wsadzają do paki na 24 godziny. Tymczasem pani Hanna Lis odmówiła policjantom nawet dmuchania w alkomat, bo co? Bo jest gwiazdą nie do ruszenia? Bo się jej policja boi? Nie przewieziono jej na przesłuchanie, choć uszkodziła samochód paparazzi. To są podwójne standardy, hipokryzja. Ja chcę żyć w kraju, w którym prawo wszystkich traktuje tak samo, więc to nie jest już tylko jej sprawa. Zniszczyła czyjeś prywatne mienie!

Bronicie mienia, ale sami, bywa, niszczycie ludzi.

A konkretnie?

Naruszyliście godność Krzysztofa Piesiewicza, zasłużonego opozycjonisty, obrońcy w procesach politycznych, wybitnego scenarzysty, prawego człowieka. Ośmieszyliście go, pokazując zdjęcia w damskiej sukience. Prywatnie. W domu.

Nie zgadzam się z taką oceną. Nie mam zamiaru twierdzić, że Krzysztof Piesiewicz nie jest wybitnym adwokatem, bo jest. Nie twierdzę, że nie ma wielkich zasług w obronie polskiej opozycji, bo ma. Nie zamierzam też twierdzić, że nie jest wybitnym scenarzystą, bo jest. Ale jestem dziennikarzem i moim obowiązkiem jest pokazywać ludziom prawdę o politykach, których wybraliśmy i którym płacimy. Krzysztof Piesiewicz ponadto wielokrotnie mówił i pokazywał, że jest katolikiem. Afiszował się swym katolicyzmem, a okazało się, że uległ szantażystom.

Katolik winien być na szantaż odporny?

To był szantaż obyczajowy. Jeśli polityk, ulega szantażystom, to oznacza, że jest to polityk dla kraju śmiertelnie niebezpieczny. Bo takim człowiekiem mogą manipulować służby każdego państwa. A szantaż obyczajowy występuje najczęściej. On mu uległ. Jako polski polityk, senator RP, nie miał prawa tego robić! To jest wartościowy człowiek, ale nie nadaje się do polityki. Nie niszczyłem go, jako człowieka. Potknął się, zresztą nie on pierwszy i nie ostatni. Nadal może być świetnym scenarzystą, wybitnym adwokatem, ale nie powinien zajmować się polityką. Amen.

Tylko kto poważny powierzy swoją sprawę adwokatowi, który przebiera się w damskie kiecki? Kto zamówi u niego scenariusz? Rada Etyki Mediów nazwała Twoją gazetę "wspólnikiem szantażystów" i tego nie odszczekała.

Oczywiście, że odszczekała. Na żywo, w programie telewizyjnym "Newsroom", pani z REM powiedziała, że zrobiliśmy to, co powinni i że polityków obowiązują wyższe standardy pokazywania. Tak więc Rada Etyki Mediów zmieniła zdanie w sprawie pana Piesiewicza i jest po naszej stronie. Można to obejrzeć w Internecie.

Obejrzałem. W "Newsroomie" Barbara Markowska z REM rzeczywiście przyznała, że to był błąd Rady, ale było to jej odrębne zdanie. Jako jedyna nie podpisała tego oświadczenia.

Rozmawiałem też z Magdaleną Bajer, przewodniczącą REM, która przyznała, że potępiając nas w emocjonalnej dyskusji, użyto niefortunnego sformułowania właśnie o tych niby wspólnikach, i że chce się z tego wycofać. Mnie to wystarczyło.

Na czym polega formuła "prestiżowego tabloidu"? Trzy lata temu, obejmując stanowisko redaktora naczelnego "Super Expressu" zapowiedziałeś, że taką chcesz robić gazetę.

Polega między innymi na tym, że dla mnie piszą najlepsze pióra w Polsce. Moimi felietonistami są Marek Król, Janusz Korwin-Mikke, Leszek Miller...

... Leszek Miller najlepszym piórem? Ciekawe.

Może nie posługuje się piórem jak literat, może w tej sztuce są bieglejsi od niego. Ale jest świetnym obserwatorem zdarzeń i jedną z najlepiej poinformowanych osób w tym kraju. Często pytają mnie: po co ci potrzebny ten Miller? Dlaczego zatrudniasz polityka? A ja chcę poznać jego punkt widzenia, wiedzieć, jak myśli i jak interpretuje rzeczywistość polityczną.

Gdzie jeszcze upatrujesz prestiżu? Przecież to oksymoron - "prestiżowy tabloid".

Pozornie. W mojej redakcji gościły najważniejsze osoby w kraju: premier Tusk, prezydent Komorowski, marszałek Schetyna. Było wielu znanych posłów i senatorów. Tylko zatęchłe elitki mają z tym kłopot. Pytają: jak to możliwe, aby prestiżowy był tabloid. To są ludzie słabi, zacietrzewieni, pełni nienawiści. Prestiżowość tabloidu polega na tym, że za jego pośrednictwem prawdziwe elity polityczne kraju docierają do wyborców. One doskonale zdają sobie sprawę, że żyją w demokracji i wiedzą, że "Super Express" jest potężną gazetą, która ma stałe grono odbiorców i na pewno co rano leży na biurkach wszystkich najważniejszych osób w Polsce.

To w jakim celu "Super Express" epatuje też makabrą i golizną? Po co Ci naga Brigitte Bardot z podpisem "do łóżka szła z wszystkimi" czy fotomontaż z obciętymi, krwawiącymi głowami Ballacka i Loewa? Obrzydlistwo! Takie sceny, prawdziwe, całkiem niedawno fotografowano w byłej Jugosławii.

Nie wymyśliłem ani tego świata, ani mechanizmów, które rządzą człowiekiem. Jeżeli w człowieku etyka walczy z ciekawością, to na 99 procent wygra ciekawość. Taka jest prawda, że jak jest jakiś makabryczny wypadek samochodowy zaraz zbierają się gapie i chcą popatrzeć, co się wydarzyło. Dlaczego biegną tam także ludzie z wyższym wykształceniem, a nawet profesorowie? Z ciekawości czy z chęci ratowania ofiar? Pewnie z jednego i z drugiego powodu. To prawda, że w czasie publicznych egzekucji na rynkach gromadziły się tłumy i dzisiaj też tak się dzieje np. w Iranie. Czy to jest obrzydliwe? Filozoficzne pytanie. Pytanie o naturę człowieka. Ludzie chcą to jednak widzieć, plotkować, potrzebują emocji. Potrzebują też seksu, upatrują w nim ważny obszar życia. Bardzo ważny. Nie sposób tego zakłamać, nie ma potrzeby omijać. Najbardziej seksu potrzebują świętoszki.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl