Z Tomaszem Wróblewskim o cyfryzacji mediów, przyszłości prasy papierowej i dziennikarstwa rozmawia Paweł Luty.
Tomasz Wróblewski - (rocznik 1959) redaktor naczelny „Dziennika Gazety Prawnej”, współpracował z takimi tytułami jak „Życie Warszawy”, „Rzeczpospolita”, „Newsweek” czy „Wprost”
Żyjemy w czasach kiedy spadają nakłady dzienników i czasopism drukowanych, spada liczba gazet codziennych na polskim rynku. Skąd bierze się ta tendencja?
Podstawowym czynnikiem jest rozwój nowych technologii i szybszych kanałów poprzez, które informacja dociera do odbiorcy, a jednocześnie treści przez nie płynące są bardziej dostosowane do czytelnika. Nie musimy już przerzucać całej gazety w poszukiwaniu tego, co nas interesuje, tylko od razu sięgamy do konkretnych stron lub używamy wyszukiwarki, która porządkuję treści. W ten sposób odbiorca szybko dostaje to, czego potrzebuje i nie musi poświęcać czasu na poszukiwania.
Wiele osób uważa, że jest to jakiś problem, tragedia, która dzieje się środowisku dziennikarskiemu. Moim zdaniem tak nie jest. Jeśli spojrzymy na oferty pracy w różnych portalach to okazuje się, że mogą tam znaleźć zatrudnienie dziennikarze wszystkich specjalności. Moim zdaniem problem dotyczy samego zawodu dziennikarza, jako osoby, która przychodzi do redakcji, pisze artykuły, zbiera materiały, robi wywiady. To zanika. Dziennikarzy będą zastępować osoby, które mają podstawy merytoryczne a do tego dobrze piszą. Dziś jest odwrotnie: to dziennikarze dokształcają się w pewnych dziedzinach. Obserwuję to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie firmy inwestują w naukę kreatywnego pisania dla swoich pracowników. Nie polegają już na tradycyjnych dziennikarzach tylko wolą, aby ludzie przez nich zatrudnieni, którzy mają wiedzę umieli sami sprzedawać konkretne treści, żeby oni sami pisali artykuły. W tym kierunku zmierzamy.
Jak ten proces wpłynie na jakoś przekazywanych treści?
Będą one bardziej merytoryczne i konkretne.
Ale przecież z drugiej strony odbiorcy prasy nie oczekują merytorycznego i konkretnego przekazu. To w odpowiedzi na zapotrzebowanie odbiorców media się tabloidyzują.
Newspaper Association of America przeprowadziło badanie dotyczące ilości przeczytanych stron tekstu. W 2010 roku przeczytaliśmy więcej niż w przeciągu lat 1980 – 1985. Zatem, samych treści czytamy kilkukrotnie więcej. W tych treściach jest rzecz jasna proporcjonalnie więcej materiałów stabloidyzowanych, uproszczonych, łatwiejszych w odbiorze, bardziej sensacyjnych. Ale także nieprawdopodobna ilość poważnych publikacji na bardzo wysokim poziomie, spopularyzowanych, dostępnych nie tylko dla profesorów, lecz również dla zwykłych odbiorców. Mamy przed sobą większy wybór treści, ale nie zgodziłbym się z twierdzeniem, że następujące ich tabloidyzacja.
Ten proces faktycznie dotyczy gazet, które walczą o każdy sprzedany egzemplarz. Z tym, że z papierem jest jak z koleją. W latach sześćdziesiątych ukazała się w USA książka o zapaści tamtejszej kolei. W pewnym momencie koncentrowano się na budowie lokomotyw, szyn, wagonów. Starano się jak najbardziej udoskonalić pociągi, tak jak my staramy się udoskonalić papierowe gazety zamiast zadać obie pytanie: po co jesteśmy? Czy jesteśmy po to, aby przekazywać treści, w tamtym wypadku, aby przewozić ludzi, czy po to, aby bronić kolei, bronić papierowej prasy? Nie jesteśmy od obrony papieru tylko od przekazywania treści! Pociągi i papierowe gazety są mniej wygodne, ciągle się spóźniają, są droższe w eksploatacji i z tych powodów nie mają racji bytu.
To odważna teza jak na redaktora naczelnego gazety papierowej.
Poza tym, że ukazujemy się w formie papierowej mamy trzy bardzo dobrze funkcjonujące portale internetowe, prowadzimy serwisy przeznaczone dla konkretnych grup: nauczycieli, pracowników służby zdrowia, księgowych etc. Poza tym wydajemy mnóstwo e-booków. Działalność nie związana ze sprzedażą wersji papierowej stanowi 60% naszych dochodów. Zatem, stawiam tezy z w miarę bezpiecznej pozycji, ponieważ wiem, że odnieśliśmy sukces otwierając inne kanały dystrybucji. A jednocześnie dziennikarze są ci sami, treści są na takim samym poziomie.
W tych innych kanałach widzi Pan przyszłość mediów?
Tak. Mają one przed sobą ciekawe perspektywy rozwoju. Drugim etapem będzie zanik zawodu dziennikarza. Kiedyś była taka profesja jak windziarz. Dzisiaj nie ma już windziarzy, a windy nadal jeżdżą. To samo stanie się z dziennikarzami.