Z Andrzejem Tomczakiem o pomocy ludziom pokrzywdzonym, walce z oszustami i misji reportera rozmawia Marek Palczewski.

Andrzej Tomczak ur. 1965 Elblągu. Mieszka w Bydgoszczy. 20 lat pracy w dziennikarstwie. Reportażysta. Od 18-tu związany z TVP. Pierwsza ważna nagroda to wyróżnienie w konkursie SDP w roku 1996 za reportaż „Referendum w Radzyniu” . Nominowany do nagrody Grand Press. Zdobywca tytułu Przyjaciela Zwierząt przyznawanego przez organizacje pro-zwierzęce. Autor kilku filmów dokumentalnych . Najważniejszy z nich to dwuczęściowy film „Tajemnice Enigmy”. Zainteresowania : historia, literatura piękna, filozofia.

 

Nagrywasz różnorodne reportaże: o sprawach konsumenckich, o ludziach pokrzywdzonych przez banki czy sieci telefonii komórkowych, a także o naciągaczach i oszustach. Czy dla reportera to są wdzięczne tematy?

Nie tylko takie reportaże robię, bo zajmuję się również tematami typowo obyczajowymi, czy śledczymi. Poruszam szeroką paletę tematów, właściwie każdy temat, który mieści się w problematyce społecznej, z wyjątkiem reportaży o osobach niepełnosprawnych, bo ich historie bardzo mocno przeżywam.

Pytałeś, czy to są wdzięczne tematy. Tak, mam ogromną satysfakcję, kiedy uda mi się naprawić jakiś kawałek świata. Czasami pomagam jednej osobie lub grupie, a czasami moje działania prowadzą do zmian w prawie.

A kiedy tak się stało, że pomogłeś, że coś zmieniłeś?

„Kara czy represja ?” to reportaż, jaki zrobiłem o ludziach, którzy całkiem nieświadomie naruszyli ustawę o ochronie przyrody i mieli zapłacić ogromną dla nich karę 10 tysięcy złotych . A wszystko zaczęło się od tego, że młody człowiek wyciął znajdujący się na jego posesji świerk, który zasłonił światło słoneczne wpadające do pokoju jego matki – staruszki. Nie wiedział, że robi coś niewłaściwego. Druga sprawa również wydarzyła się w Ozorkowie . Za wycięcie kilku spróchniałych wierzb urząd nałożył na biednych ludzi karę przekraczającą ich majątek. W obu przypadkach udało się im pomóc . Urzędy odstąpiły od skierowania spraw przeciwko tym ludziom do komorniczej egzekucji.

Ale czy zawsze udaje się pomóc? W roku 2005 robiłeś reportaż o murarzu z Kruszyna, który w bestialski sposób traktował rodzinę. Kiedy przyjechaliście na miejsce, by porozmawiać z jego żoną, rzucił się na was, pobił operatora i zniszczył kamerę.

On później poszedł do więzienia, właściwie trochę przez nas, bo miał wyrok w zawieszeniu i potem odwieszono mu ten wyrok za pobicie operatora. Nie wiem jak dokładnie zakończyła się ta sprawa, ale myślę, że jednak pomogliśmy rodzinie. Faktycznie jest tak, że w siedmiu przypadkach na dziesięć pomoc dziennikarza dla poszkodowanych jest skuteczna.

Niektóre twoje reportaże są kręcone z przymrużeniem oka, na wesoło. Działasz pod przykrywką; zapisujesz się na kurs jasnowidzenia, by stosować obserwację uczestniczącą, zaczynasz się odchudzać, żeby zdemaskować lipny handel środkami odchudzającymi. Jaki masz stosunek do tych metod?

Zasada jest prosta, jeżeli moje działanie służy ważnemu celowi społecznemu - a jest tym celem demaskowanie metod odchudzania, które zagrażają zdrowiu pacjenta, albo ujawnienie, że prowadzący kurs jasnowidz wyłudza pieniądze od osób, które mu zawierzyły - to stosowanie takich metod jest w pełni usprawiedliwione i skuteczne.

Czy te reportaże nie pokazują jednocześnie, że ofiarami zostajemy często na własne życzenie, że wierzymy, że łatwo i szybko można się odchudzić albo zostać jasnowidzem?

Myślę, że z tym się nie da walczyć. Zdarzyło mi się, kiedy realizowałem reportaż o cudownej wodzie, która charakteryzowała się promieniotwórczymi właściwościami leczniczymi, że fizyk z Uniwersytetu w Toruniu odmówił zbadania jej składu. Powiedział , że kiedyś, kiedy zachorował na raka, to sam pił taką wodę. Jeżeli człowiek znajdzie się w sytuacji ekstremalnej , to nie ocenia jej w sposób racjonalny, i wtedy ktoś inny może zrobić mu krzywdę , wykorzystać go, zarobić na nim, oszukać, wyłudzić, itd. Dlatego trzeba o tym mówić, nagłaśniać takie sprawy, ale z własnego doświadczenia, po tylu różnych, zrealizowanych na ten temat reportażach wiem, że to jest trochę taka walka z wiatrakami, chociaż potrzebna.

Czy również uważasz że walką z wiatrakami jest piętnowanie okrucieństwa wobec zwierząt? Robiłeś reportaże o świniach zabijanych w niehumanitarnych warunkach, czy o psach spalonych żywcem…

Wydaje mi, że w tych sprawach świadomość Polaków bardzo się zmieniła na lepsze, mimo że takich ekstremalnych wypadków, które opisujesz, jest wciąż sporo. Widzę to po listach do redakcji Magazynu Ekspresu Reporterów, że stajemy się bardziej czuli na krzywdę wobec zwierząt. Oczywiście daleko nam do takich krajów jak Australia i Niemcy, gdzie te sprawy są regulowane przez Konstytucje, ale myślę, że polskie media mają w tym swój udział, że niebawem będzie nowa ustawa o ochronie zwierząt - poprawiona i lepsza.

Wierzysz że telewizja, że reportaże mogą zmienić świat?

Gdybym nie wierzył, tobym tych reportaży nie robił! Wierzę, że zmieniają. Reportaż to jest taki gatunek, który przychodzi z pomocą prostemu człowiekowi, niedającemu sobie rady z wielkimi korporacjami, urzędami, z wójtem, burmistrzem, czy z kimś kto go krzywdzi. Reportaż jest gatunkiem upominającym się o człowieka, w swoją strukturę wpisuje bohatera, jego emocje, pokazuje, że społeczeństwo nie jest masą, lecz składa się z żywych jednostek czujących i cierpiących. A nasz program (MER-red.) jest taką instytucją, do której każdy obywatel może się dodzwonić i opowiedzieć o swoich problemach, poprosić o pomoc i niejednokrotnie tę pomoc otrzymuje.

Czujesz się spełniony jako dziennikarz?

Tak, bo robię to, co chciałem robić od najmłodszych lat. Zawsze chciałem być dziennikarzem.

 

Zdjęcie: Tomasz Nastulak

 

Dziś, 1 marca w Magazynie Ekpresu Reporterów o 21.45 w TVP2 emisja reportażu Andrzeja Tomczaka "Kredyt w spadku".

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl