Z Maciejem Mrozowskim o upolitycznieniu i misji mediów publicznych rozmawia Paweł Luty.

Maciej Mrozowski – medioznawca, prof. dr hab., wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Uniwersytetu Warszawskiego, członek Internaional Institute of Communication oraz Polskiego Towarzystwa Socjologicznego

 

W poniedziałek (28 lutego) została podana informacja, że Romuald Orzeł pozostał prezesem TVP, natomiast wczoraj (1 marca) opinia publiczna dowiedziała się, że po raz kolejny KRRiT nie wybrała Rady Nadzorczej TVP. Trwa wrzawa wokół telewizji, powszechnie wiadomo, że media publiczne są upolitycznione. Czy w takiej sytuacji można jeszcze mówić o wypełnianiu jakiejkolwiek misji?

Należałoby zacząć od diagnozy bieżącej sytuacji, ponieważ obecny stan mediów publicznych wywołuje ogromne zainteresowanie. Proszę zwrócić uwagę, że rządzący zapowiedzieli, iż reforma mediów publicznych rozpocznie się od odpolitycznienia rozumianego personalnie: członkowie KRRiT i rad nadzorczych będą powoływani według ich kompetencji, ze względów merytorycznych. Taka była szumna zapowiedź związana z nowelizacją ustawy medialnej. Po to właśnie wprowadzono rekomendacje środowisk twórczych i akademickich. Miano zaimplementować nowe procedury, które miały zaowocować przywróceniem publicznego charakteru mediów państwowych, zwiększeniem nacisku na realizację misji, etc.

Na naszych oczach te zapowiedzi ulegają rozsypce. Warto sobie zadać pytanie dlaczego KRRiT nie może wybrać rad nadzorczych? Nie dlatego, że nie ma kandydatów, lecz dlatego, że nie są stosowane kryteria merytoryczne tylko polityczne, które zależą od układu sił. Gdyby zapowiedziane zmiany weszły w życie, już dawno wybrano by nowe rady nadzorcze mediów publicznych, które z kolei mogłyby wybrać nowe zarządy, a te miałyby możliwość realizacji misji.

Do tej pory rządzący nie podjęli żadnej poważnej próby mającej na celu odpolitycznienie mediów publicznych. Politycy stosują strategię maskowania, a nie reformowania. Obecna sytuacja jest wypadkową układu sił w partiach rządzących, które traktują media publiczne jako łup i środek wpływania na konfiguracje, koalicje polityczne. Nikt się nie troszczy o misję, a media publiczne muszą się troszczyć o rynek, czyli proponować takie produkty, które zapewnią oglądalność przynoszącą zyski.

Można zatem wnioskować, że po pierwsze, ta instytucja działa dla polityków, którzy próbują ją sobie podporządkować. Po drugie, ona sama się reprodukuje, czyli ludzie, którzy tam pracują dbają o zyski po to, żeby mieć zarobek. Szersze cele publiczne w ogóle zniknęły i o jakiejkolwiek misji nie może być mowy.

Uważa Pan, że istnieje jakakolwiek, realna do zrealizowania, droga zmiany tej sytuacji?

Jest to niesłychanie trudne pytanie. Z jednej strony, powstał projekt społeczny ustawy medialnej, który także w jakimś stopniu współtworzyłem, proponujący zupełnie inną mechanikę funkcjonowania mediów publicznych. Nie jest to może remedium na wszystkie problemy, ale jest to ciekawa propozycja i jeśli byłaby wola polityczna to można byłoby ten projekt przekształcić w literę prawa. Ale tej woli nie ma. Partie polityczne bezczelnie okłamują nas twierdząc, że dążą do odpolitycznienia, ponieważ rozumieją przez to usunięcie polityków innych opcji i zastąpienie ich swoimi ludźmi. W tym sensie kompletnie nic się nie zmienia. Propozycje nowelizacji to mydlenie oczu, tworzenie parasola, pod którym dzisiejsi koalicjanci chcieli przejąc media publicznej, lecz im się nie udało. Teraz wychodzi na wierzch niesmaczna, bezpardonowa walka tocząca się wokół mediów publicznych, w której nie za bardzo wiadomo o co tak dokładnie chodzi. Wszystko wskazuje na to, że politycy traktują państwowe media jak zabawkę, którą wyrywają sobie z rąk. A ta przez to psuje się i niedługo przestanie funkcjonować.

Myśli Pan, że wraz z nowym Sejmem pojawi się, wspomniana przez Pana, wola polityczna? Czy po październikowych wyborach coś się zmieni?

Nie sądzę. Być może jeśli politycy poczują wstyd, jeżeli walka wokół mediów publicznych będzie się przeciągać to coś się zmieni. Trzeba jednak powiedzieć, że Platforma Obywatelska miała już okazję do zreformowania mediów publicznych, mogła to zrobić. Pewnie będzie tak, że jeżeli PO będzie miało stabilną większość to wykorzysta tę sytuację, bo przecież nikt im w tym nie przeszkodzi. A jeżeli ich przewaga będzie słaba to tym bardziej będą chcieli utrzymać w swej władzy media publiczne. A jeśli nawet PO przegra wybory to inni postąpią tak samo. Na walce politycznej cierpią wszyscy. Wydaje mi się, że może kiedyś klasa polityczna dojrzeje do reformy.

W innych krajach sprawę państwowych mediów rozgrywa się bardziej elegancko. Pomijając oczywiście Włochy, gdzie Berlusconi zachowuje się bezczelnie. Wiele krajów europejskich ma także kłopoty z upolitycznieniem mediów,. Niektórzy potrafili się dogadać, że jakaś ich część będzie areną ścierania się wpływów, ale znacząca sfera znajdzie się poza zasięgiem działań polityków. Dzięki temu od czasu do czasu powstaje jakiś przyzwoity program, rozwijają się różne formy twórczości.

Na czym według Pana miałaby polegać misja mediów publicznych?

Na Zachodzie media publiczne konkurowały z mediami komercyjnymi, chciały pokazać, że także one potrafią robić programy rozrywkowe. Spowodowało to niezadowolenie części społeczeństwa. Po jakimś czasie uznano, że warto jest powrócić do bardziej tradycyjnych form. Co prawda dziś media funkcjonują w środowisku cyfrowym, ale w wymiarze filozofii programowej próbuje się przeciwstawić kulturze komercyjnej, rozrywkowej treści bardziej ambitne. Do tego celu nie używa się statycznych form, takich jak widowiska teatralne czy monumentalne koncerty, lecz dąży się do tego, aby w ramach formuły rozrywkowej zmieścić nie tylko treści melodramatyczne, kryminalne, komediowe, ale również zmusić widza do refleksji, własnych przemyśleń.

Nie ma powrotu do podziału na kulturę wysoką i masową. Kultura popularna jest wszechogarniająca, ale w jej obrębie znalazło się miejsce na quality media, czyli na media stanowiące wyższą jakość. Media publiczne powinny ciągle pogłębiać te formę działania. Ludzie cały czas się kształcą, mają różne problemy i istnieje możliwość, aby pomagały je rozwiązywać. Media muszą od czasu do czasu pewne kwestie potraktować poważnie, czy to światopoglądowe czy moralne, z zakresu filozofii życiowej. Media publiczne powinny tworzyć biegun poważniejszej refleksji i wysublimowanego przekazu w ramach kultury popularnej. Nadzieja na to, że one mogą przedstawić coś alternatywnego jest już przeszłością – zmieniła się cała formacja społeczna i kulturowa.

Pojawiają się także głosy, że media publiczne nie są już w ogóle potrzebne. Rozumiem z Pana wypowiedzi, że nie podziela Pan tego poglądu. Uważa Pan, że media publiczne mają rację bytu?

Uważam, że są potrzebne. Rynek komercyjny rządzi się bardzo prostymi prawami. Poszczególne stacje mogą bardzo zacięcie walczyć między sobą, ale mają jeden wspólny interes, żeby nie produkować programów ambitnych, które są drogie. Nie należy także widza przyzwyczajać do myślenia, bo zacznie być wymagający, zacznie grymasić. Teoretycy konsumpcji piszą, że ma być szybko, łatwo, przyjemnie i płytko. Natomiast w życiu każdego z nas kultura, refleksja jest także potrzebna. Nie zawsze musi być szybko, może być trochę głębiej. Nie zabawnie, ale poważnie. Według mnie muszą istnieć instytucje takie jak filharmonie, muzea, ośrodki edukacyjne. Także w sferze mediów musi istnieć taki sektor, który rządzi się innymi prawami niż prawami zysku. Trzeba jednak na nowo ściśle określić jego zadania i trzeba poddać go kontroli społecznej, a nie politycznej.

W wielu krajach faktycznie mówi się o tym, że media publiczne są niepotrzebne, ale do tej pory nigdzie w Europie nie zdecydowano się na ich likwidację. Wręcz przeciwnie. Kiedy Margaret Thatcher chciała tego dokonać Brytyjczycy murem się jej przeciwstawili. W całej Europie można dostrzec produkty poważne, chociażby w obszarze twórczości filmowej. Media komercyjne tworzą obecnie prawie wyłącznie seriale, które stają się platformą do umieszczania reklam. Patrząc na produkcje BBC można znaleźć filmy historyczne, artystyczne. Mediom komercyjnym się to nie opłaca. Tego typu aktywność wykazuje HBO, które jest kanałem płatnym. Jest to medium pośrednie między mediami czysto komercyjnymi, otwartymi, a mediami publicznymi. Tego typu kanały, których abonenci płacą za coś więcej niż widzowie stacji otwartych, stanowią zagrożenie dla mediów publicznych. Sytuacja oczywiście się skomplikuje, gdy nastąpi pełna cyfryzacja. Zobaczymy wtedy jaką rolę przyjmą media publiczne.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl