Z Igorem Janke o prawicowości w mediach, liście do ministra i klasie politycznej rozmawia Marek Palczewski.

Igor Janke (rocznik 1967). Dziennikarz, publicysta, redaktor „Rzeczpospolitej”, szef serwisu Salon24.pl.

Karierę zaczynał w tygodniku „Po prostu” (w 1989 r.) i „Życiu Warszawy” (1990) W latach 1997–1998 był zastępcą redaktora naczelnego „Expressu Wieczornego”, a następnie (przez 5 lat) redaktorem naczelnym Polskiej Agencji Prasowej. Pracował również we „Wprost”, TVP i Radiu TOK FM. Wydał książkę „PO – PIS-owa kronika upadku”.

 

Czy prawicowe dziennikarstwo jest w Polsce zagrożone? Czy prawicowi dziennikarze są dyskryminowani?

Nie wiem, czy jest coś takiego jak prawicowe dziennikarstwo.

A jak by Pan nazwał ten rodzaj dziennikarstwa, który jest uprawiany na łamach „Rzeczpospolitej” i tygodnika „Uważam, Rze”?

A Pan ? Ja to nazywam po prostu dziennikarstwem. A jak by Pan nazwał dziennikarstwo „Gazety Wyborczej”, Przekroju”, albo „Polityki”?

Rozumiem, że Pan nie zgadza się z takimi sugestiami, że istnieje podział na dziennikarstwo prawicowe, lewicowe, konserwatywne, liberalne...

Są publicyści, którzy mają poglądy konserwatywne, inni mają poglądy bardziej liberalne, natomiast nie znam czegoś takiego jak dziennikarstwo prawicowe.

Ostatnio w liście do ministra kultury ujął się Pan za dotacjami dla pism ( m.in. dla „Frondy” i „Pressje” - red.), które określa się jako prawicowe.

To są miesięczniki, kwartalniki, które tworzą idee. I naturalne, że mówi się o nich jako o lewicowych czy prawicowych. Podobnie można myśleć o „Rzeczpospolitej” jako o dzienniku konserwatywnym, a o „Wyborczej” jako dzienniku lewicowo-liberalanym.

W tym liście nie wspomniał Pan jednak o pismach liberalnych, takich jak na przykład „Liberte”. Dlaczego?

Wspomniałem, że na portalu Salon24.pl jest miejsce dla takich inicjatyw jak „Kultura Liberalna”, czy „Liberte”. Nie mam nic przeciwko temu, żeby istniały takie pisma i żeby je wspierać. A w liście pisałem nieprzypadkowo o pismach konserwatywnych, albowiem miałem wrażenie, że nastąpił przechył ideowy; że pewne pisma reprezentujące jedną stronę i pewne światopoglądy zostały wsparte przez państwo, a inne nie. I przeciwko temu, przeciwko takiej nierównowadze zaprotestowałem. A nie wymieniałem wszystkich pism, które nie dostały dotacji, a powinny dostać, bo trzeba byłoby wymienić sto tytułów, które mogłyby otrzymać dotacje od Państwa. Skoro państwowe pieniądze dostaje na przykład „Krytyka Polityczna”, to powinna dostać także „Fronda”, bo są to przedsięwzięcia o podobnym charakterze, wyraziste ideowo.

Powiedział Pan, że na forum Salonu24 jest miejsce dla różnych inicjatyw światopoglądowych. Jak Pan sądzi, czy jest możliwe w większym stopniu współdziałanie dziennikarzy niż wzajemne zwalczanie się?

W demokratycznej Polsce powinno być miejsce dla jednych i drugich, na przykład publicystów z „Frondy” i „Krytyki Politycznej”. Mogą sobie spokojnie istnieć, mogą spokojnie dyskutować, i to się dzieje. Spotykają się na debatach i ze sobą rozmawiają. To politycy z mainstreamu mają z tym problem - z rozmawianiem ze sobą

Myśli Pan, że politycy mają zły wpływ na media w Polsce?

Politycy są mniej więcej tacy jak społeczeństwo. Odzwierciedlają to, jacy my jesteśmy. Jeśli Pan pyta o media jako takie, telewizję, radio, itd. to oczywiście mają bardzo zły wpływ. To nie zaczęło się dzisiaj, ale wciąż trwa.

Jak Pan widzi przyszłość mediów - czy wolność dziennikarska może być zagrożona przez te wpływy? Czy wolności dziennikarskiej trzeba będzie szukać wyłącznie w Internecie?

Wolność ostatnimi czasy bywa zagrożona. Nie twierdzę, ze nie ma wolności, bo jest, natomiast są czynione zakusy na nią. Przykładem mogą być niedawne wydarzenia w telewizji publicznej, kiedy nagle wyrzucono z pracy grupę dziennikarzy o poglądach bardziej „na prawo”, a innych pozostawiono. To jest eliminowanie pewnego sposobu myślenia z publicznej debaty.

Wcześniej też dokonywano czystek według kryteriów światopoglądowych, czy politycznych...

Oczywiście. Za czasów Roberta Kwiatkowskiego wyłączny dostęp do telewizji miała jedna, bardzo wąska opcja. Zdarzały się też błędy za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Tylko odnoszę wrażenie, że to się nasiliło w ostatnich latach. Generalnie działalność polityków prowadzi do niszczenia mediów publicznych i osłabiania ich pozycji. Telewizja jest upartyjniana, jest coraz gorszej jakości, niszczone są jej ekonomiczne podstawy. W tym chaosie każdy wyrywa dla siebie jakiś swój kawałek. Klasa polityczna ma bardzo zgubny wpływ na media.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl