Z Krystyną Mokrosińską o ankiecie SDP, pracy dziennikarza i kondycji środowiska dziennikarskiego rozmawia Paweł Luty.

Krystyna Mokrosińska – dziennikarka, reżyser, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Absolwentka wydziału Filologii polskiej UW , wydziału Dziennika

rstwa UW i podyplomowego studium realizacji telewizyjnej PWSFT i TV w Łodzi. Otrzymała nominację do „Oskara samorządowego” za stworzenie cykli filmowych „Małe Ojczyzny” i “Moje miejsce”.

Ważniejsze filmy dokumentalne po 1990 r.: „W duchu i prawdzie” - wyróżnienie na festiwalu w Niepokalanowie (podziękowanie od Jana Pawła II); „Solidarność - jak zerwaliśmy żelazną kurtynę”,„Dialog z księdzem Tischnerem”, „Podsłuchane życie”- film nagrodzony „Melchiorem 2009”.

Po 13 grudnia 1981 r. miała zakaz wykonywania zawodu. Po 1989 pełniła, m.in. obowiązki dyrektora TVP2, a w latach 1991-2000 była szefową Działu Form Dokumentalnych „Dwójki”.

 

Jak została skonstruowana ankieta dotycząca zawodu dziennikarskiego?

Jest to ankieta anonimowa. Jej wypełnienie zajmuje maksymalnie 10 minut. Przez kilka miesięcy można było pobrać ją ze strony internetowej SDP, rozesłaliśmy ją do wszystkich redakcji w kraju oraz do wszystkich oddziałów Stowarzyszenia, współpracowali z nami wolontariusze.

Ile odpowiedzi udało się uzyskać?

Ponad 800, ale zostało to okupione ogromnym wysiłkiem, także ze strony Instytutu Monitorowania Mediów, który połączył swoją ankietę z naszą i przez to uzyskaliśmy więcej odpowiedzi. Muszę przyznać, że niestety dziennikarze niechętnie wypełniali ankietę.

Dlaczego, Pani zdaniem, tak się stało? Co mogło nie odpowiadać dziennikarzom w tej ankiecie? Pytania?

Pytania są proste: „czy utrzymujesz się z zawodu dziennikarza? Dla jakich mediów pracujesz? Na jakich zasadach jesteś zatrudniony? W jakich granicach mieszczą się twoje przeciętne zarobki?”. Rosną legendy wokół zarobków dziennikarzy. W programie Tomasza Lisa słyszymy z ust premiera Tuska, że często zmieniamy samochody, że średnia zarobków dziennikarzy jest bardzo wysoka. Wywołało to ogromne oburzenie, wielu dziennikarzy dzwoniło do mnie w tej sprawie.

Dziennikarzy traktuje się źle, są zwolnienia, wydawało się, że możliwość ujawnienia tych faktów w ankiecie powinna mobilizować do odpowiedzi . A stało się inaczej.

W tytule konferencji, podczas której zostaną zaprezentowane wyniki ankiety, pada pytanie czy dziennikarze zmieniają samochody trzy razy do roku? Czy w świetle uzyskanych odpowiedzi można określić czy jest to prawda czy też nie?

Oczywiście, że nie. Każdy dziennikarz wie, że to jest legenda, że ewentualnie niektórzy showmani uważający się za dziennikarzy mają takie zarobki. Jedna rzecz w wynikach ankiety zaskoczyła mnie: większość dziennikarzy traktuje swoją działalność jako misję.

Czy obraz zawodu dziennikarza wynikający z rezultatów ankiety napawa Panią optymizmem czy też nie? Trzeba podkreślić, że uzyskano jedynie 800 odpowiedzi.

Obraz wykonywania zawodu nie jest optymistyczny. Natomiast cieszy mnie to, że mimo trudnej sytuacji zawodowej ciągle jeszcze istnieje duża grupa dziennikarzy, którzy uważają, że mogą coś pożytecznego i mądrego dla społeczeństwa zrobić. Trzy lata temu brałam udział w międzynarodowej konferencji, podczas której przedstawialiśmy wynikli badań poziomu zaufania do dziennikarzy. Dla Polski ten wskaźnik wyniósł powyżej 50% (dziś zaufanie jest równie wysokie). Uczestnik konferencji pochodzący z Wielkiej Brytanii powiedział, że u niego w kraju, zaufanie do dziennikarzy jest niższe niż zaufanie do sprzedawców używanych samochodów. Niemiecki dziennikarz opowiadał, że jeśli pokaże komuś legitymację prasową to ludzie zamykają przed nim drzwi.

Zaufanie na poziomie 50%, na które pracowaliśmy i w stanie wojennym i potem, jest czymś bardzo cennym. Uważam, że szkoda byłoby je utracić przez podziały w środowisku. Ta ankieta powinna zwrócić uwagę na to, że jest źle: są kłopoty z zatrudnieniem, kłopoty z odnalezieniem się na rynku pracy, z zarabianiem. To wszystko powinno zmobilizować dziennikarzy to zaprzestania wzajemnego podgryzania się, podawania własnych kolegów się do sądu ( do tego już doszło)– Przecież jest to jakaś paranoja!

Ale dziennikarze chyba nie wierzą w solidarność środowiska. Rozmawiałem z różnymi dziennikarzami, którzy uważali, że nie ma mowy o solidarności zawodowej w jakiejkolwiek sprawie. Niektórzy mówili, że nie mogliby być w takiej organizacji jak SDP z ludźmi pracującymi np. w tabloidach, ponieważ teoretycznie łączy ich jeden zawód, ale tak naprawdę wszystko ich dzieli. Są to według nich dwa różne światy. Jak zatem, według Pani, ta solidarność miałaby wyglądać?

Istnieje coś takiego jak Karta Etyczna Mediów. Składa się ona z ośmiu prostych punktów, które powinny obowiązywać wszystkich: prawda, odpowiedzialność, rzetelność, szacunek dla odbiorców, tolerancja, itp. Okazuje się, że różne grupy dziennikarzy, wydawców, nadawców dopasowują szczegóły do pożądanych przez siebie efektów.

Robiłam kiedyś film o ks. Ziei, który powiedział: „jeżeli napisano nie zabijaj to znaczy- nigdy i nikogo”. Uważam, że podzielone, zróżnicowane środowisko dziennikarskie powinno mówić „prawda, to jest prawda, nie ma kilku prawd”. Czy jest prawda tabloidów i prawda „poważnych gazet”? Albo ktoś kłamie albo nie.

Dlatego cieszę się, iż spora grupa dziennikarzy traktuje swój zawód jako misję. Spotykam się z bardzo młodymi dziennikarzami, studentami i to w ich pokoleniu jest najwięcej tych którzy chcą kierować się dziennikarskim dekalogiem. Dla nich jest to dużo prostsze niż dla tych trochę starszych, którzy w pewnym momencie zaczynają być graczami politycznymi, graczami biznesowymi a do tego chcą jeszcze być dziennikarzami.

Czyli nie jest tak do końca źle. Jest jeszcze jakaś nadzieja.

Nie potrafię powiedzieć co będzie w przyszłości. W stanie wojennym, kiedy miałam zakaz wykonywania zawodu, zrobiłam sobie wizytówkę: „Krystyna Mokrosińska – optymistka”. W tej chwili mój wrodzony optymizm trochę osłabł.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl