Z Maciejem Wierzyńskim o relacjonowaniu wydarzeń zagranicznych i o tym co się w Polsce sprzedaje rozmawia Paweł Luty.

 

Maciej Wierzyński – (rocznik 1937) dziennikarz i publicysta. W latach 1961 - 1980 pracował kolejno w „Przeglądzie Kulturalnym”, „Polityce” i „Kulturze”. Po ogłoszeniu stanu wojennego został zwolniony z Telewizji Polskiej. W 1984 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. W latach 1990 – 2000 kierował biurem Radia Wolna Europa w Warszawie a następnie polską sekcją Głosu Ameryki w Waszyngtonie . W latach 2000 – 2005 był redaktorem naczelnym wychodzącego w Nowym Jorku „Nowego Dziennika”. Od stycznia 2006 roku w TVN 24 prowadzi autorski program publicystyczny pt. „Horyzont”, poświęcony polityce międzynarodowej.

 

Sposób relacjonowania wydarzeń w polskich telewizjach informacyjnych ostatnio wyglądał mniej więcej tak: przez tydzień mówiono tylko o tym, co się dzieje w Japonii, później przez tydzień mówiono wyłącznie o Libii, potem znów na krótko wróciła Japonia. Inne tematy były marginalizowane. Uważa Pan, że to dobry sposób pokazywania wydarzeń międzynarodowych?

Oczywiście, że nie. Ale elektroniczne media komercyjne, a w Polsce innych niestety nie ma, bo media publiczne z racji nadawania reklam też są mediami komercyjnymi, zajmują się tym, co lubi publiczność, kierują się przede wszystkim słupkami oglądalności. Wyjątków od tej reguły jest bardzo niewiele, jednym z nich jest „Horyzont”, który nie gromadzi milionowej widowni, bo sprawami zagranicznymi Polacy się nie interesują. Chyba że są to wydarzenia sensacyjne. Zamachy, wojny, trzęsienia ziemi, katastrofy. Właśnie takie jak tsunami w Japonii i katastrofa w elektrowni jądrowej albo wojna w Libii.

Uważa Pan, że to naturalne?

Naturalne, bo taka jest ludzka natura, ale niedobre.

Dlaczego?

Bo na świecie dzieje się wiele rzeczy ważnych, o których zbyt mało wiemy i mówimy.

Mógłby Pan wymienić takie tematy, które są ważne, a o których mało się mówi?

Równolegle ze wcześniej wspomnianymi wydarzeniami w Libii mieliśmy do czynienia z tragedia w Japonii. Kiedy okazało się, że nie dojdzie do drugiego Czarnobylu to te wydarzenia zostały przesłonięte przez to, co się działo w Libii. Kwestie związane z energetyką atomową, zeszły na drugi plan, było za mało trupów.

W tym samym czasie niemal niezauważony odbył się bardzo ważny szczyt w Brukseli, na którym dyskutowano o ratowaniu strefy euro. Mówię o rzeczach, które wydarzyły się w jednym tygodniu. Wojna w Afganistanie zupełnie zniknęła w ostatnich tygodniach. Pojawi się, jak nie daj Boże, zginie Polski żołnierz. Można nad tym ubolewać, ale tak to wygląda. Trudno wymagać od właścicieli mediów komercyjnych, żeby robili coś wbrew swojemu interesowi finansowemu. Natomiast wymagania trzeba stawiać nadawcom publicznym, bo oni w pewnej przynajmniej części żyją z naszych podatków.

Sądzi Pan, że na polskim rynku medialnym jest miejsce na takie stacje jak CNN, BBC World News, Deutsche Welle, które zajmują się wyłącznie sprawami międzynarodowymi?

Te stacje nie istnieją na amerykańskim, czy brytyjskim rynku medialnym. One funkcjonują na rynku światowym. BBC to jest nadawca, który ma dziesiątki lat tradycji, ogromne finansowanie z pieniędzy podatników. Z kolei CNN istnieje już prawie 30 lat. Ted Turner włożył w to wielkie pieniądze, rynek amerykański jest ogromny, angielski jest językiem światowym. To jest pytanie porównywalne do tego czy w Polsce powstanie koncern samochodowy , na miarę Volkswagena, Forda, czy Toyoty? Trudno to sobie wyobrazić, bo nie ma takiego kapitału i nie ma takiego rynku. Podobnie jest z takimi telewizjami. To wymaga ogromnych pieniędzy i ogromnego rynku. Rynek polski jest mały i kapitał jest mały, więc polskie telewizje informacyjne nigdy nie będą CNN-em. Należałoby też zbadać ile ludzi w Polsce ogląda CNN. To by dało odpowiedź na Pańskie pytanie. Wydaje mi się, że jest ona stosunkowo łatwo dostępna w sieciach kablowych, ale niedużo ludzi tę stację ogląda.

W Genewie można w niemal każdym kiosku można kupić „Financial Times”. „International Herald Tribune”, „Wall Street Journal” czy tygodnik „The Economist”. A w Warszawie te tytuły można kupić w paru hotelach i na lotnisku.

Oraz w dobrych salonach prasowych.

Ale nie w ulicznym kiosku. Podobnie z CNN – w Polsce nie ma takiej publiczności, która mogłaby to utrzymać, jeżeli jest to komercyjne przedsięwzięcie. Za mało ludzi się tym interesuje.

Powtarzam: w Polsce nie ma prawdziwej publicznej telewizji, która by służyła zaspokojeniu tych potrzeb, których nie zaspokajają telewizje komercyjne. Ponieważ w Polsce mało kto się interesuje problematyką zagraniczną i wobec tego stacje komercyjne dostarczają tego typu informacje w bardzo ograniczonym zakresie. Powinny to robić publiczne media w szerszym zakresie, skoro dostają od państwa pieniądze. Ale się tym nie zajmują. Gdzie media publiczne mają swoich korespondentów?

W najważniejszych miejscach: Moskwa, Waszyngton, Berlin...

… i tyle. A CNN ma ponad 20 biur zagranicznych. Jak ta stacja relacjonuje wydarzenia z Libii to ma co najmniej dwóch korespondentów w samej Libii, jednego w Trypolisie i drugiego w Benghazi, i oprócz tego w każdej większej stolicy na Bliskim Wschodzie. Należy nad tym ubolewać, ale należy też dostrzegać z czego to się bierze: z niskiego zainteresowania polskiego społeczeństwa tymi sprawami. To nie jest towar, którego ludzie łakną. Ludzie łakną pisma „Viva!” i pisma ”Fakt”.

To ogólnoświatowa tendencja? To nie jest tylko polski problem?

Ogólnoświatowa. Ale w różnym stopniu dotyka różne kraje. Są takie państwa, w których ludzie są lepiej wykształceni, gdzie ludzie są zamożni, mają mniej prowincjonalne spojrzenie na świat. Nie jest przypadkiem, że „The Economist”, który ma 19 biur na całym globie, wychodzi w Wielkiej Brytanii, a nie w Polsce. Zjednoczone Królestwo to byłe imperium, które ma interesy na całym świecie i ludzie tam takimi sprawami się interesują. W Polsce nie bardzo, bo Polska przez ostatnie kilkaset lat była prowincją.

Skąd w takim razie bierze się fenomen Al Jazeery, która pochodzi z niewielkiego Kataru?

Z pieniędzy. Po pierwsze dlatego, że znalazł się potężny sponsor. Po drugie, że Katar leży w regionie o kolosalnym znaczeniu strategicznym. Gdzie splatają się interesy ekonomiczne i militarne. Po trzecie, językiem arabskim posługuje się więcej osób niż np. językiem polskim. Jest to kilkaset milionów ludzi, a nie 38 milionów. Wreszcie: islam, Al. Kaida, terroryzm. To jest splot problemów, którymi żyje świat. Jeśli chce Pan wiedzieć coś o tej fali zmian, która przechodzi przez kraje arabskie, to trzeba oglądać Al Jazeerę Jak jakieś przedsięwzięcie ma taką bazę, to nie ma się czemu dziwić. Tak samo jak nie ma się co dziwić, że wielkie gazety, to gazety angielskojęzyczne, a nie czeskie czy estońskie. Ale nawet w gazetach amerykańskich, które kiedyś miały wielkie pieniądze, a teraz mają ich mniej, jak jest kiepska sytuacja finansowa, to najpierw się szuka oszczędności na sprawach zagranicznych. I my to właśnie przeżywamy. To jest dość naturalna rzecz, że ludzie bardziej się interesują tym co się dzieje w ich własnym kraju, a nie gdzieś daleko.

Chciałbym jednak wrócić do tematu Al Jazeery, która urasta na jedną z najpoważniejszych anglojęzycznych telewizji informacyjnych. Katarski nadawca poszukuje nowych kanałów nadawania w Stanach Zjednoczonych. Do tej pory Al Jazeera była dostępna w ofercie telewizji satelitarnej, teraz trwają rozmowy na temat wejścia do sieci kablowych...

Wie Pan, to nie jest nic nadzwyczajnego: nadają po angielsku, specjalizują się w regionie, który ma dla świata kluczowe znaczenie ze względów strategicznych. Nie widzę w tym nic dziwnego. Ale nie jest to też wskazówka dla polskich mediów, że można w czymkolwiek naśladować Al Jazeerę.

A czy ma ona szansę przeskoczyć CNN, BBC?

Moim zdaniem nie ma. Oni są jednak wyspecjalizowani w pewnym zakresie problematyki i geografii. Nie wyobrażam sobie, żeby Al Jazeera zakładała biuro w Sao Paolo. To ich nie interesuje. Może w Chicago, bo w Stanach Zjednoczonych jest dużo muzułmanów. To jest jednak szczególnie wyprofilowana organizacja medialna. Nie sądzę, żeby mogli w krótkim czasie konkurować z BBC czy CNN.

Uważa Pan, że media sprzyjają sianiu paniki, także w kontekście wydarzeń międzynarodowych?

Jeśli są nieodpowiedzialne to oczywiście, że tak. I to od zarania dziejów dziennikarstwa. Jest takie powiedzenie amerykańskich dziennikarzy: if it bleeds, it leads, czyli jeśli to krwawi, to idzie na czołówkę. To nie jest nic nowego. Zawsze sensacja, horror i katastrofa wypiera inne wiadomości. Newsem nie jest to, że pies pogryzł człowieka tylko, to że człowiek pogryzł psa. To jest sensacja.

Jednym ze sposobów zdobywania atrakcyjności jest zajmowanie się morderstwami, tragediami. Wojna jest dobrym tego przykładem. Jeżeli nawet coś nie przybiera rozmiarów katastrofalnych to media nadają różnym wydarzeniom taki wymiar. Czekaja tylko na powodzie, huragany, tornada...

Ostatnio popularna jest radioaktywna chmura, który zbliża się do Polski z Japonii.

…radioaktywna chmura z Japonii, niestety, z punktu widzenia sensacji, nie jest aż tak groźna jakby ku rozczarowaniu niejednego redaktora. Jest to element mechanizmu, o którym mówię. Media opowiadają o tym, co się sprzeda. Inną sprawą jest to czy jest to etyczne czy nie, czy dobrze służy to rozwojowi demokratycznego społeczeństwa. Oczywiście nie służy, ale moim zdaniem nie ma się czemu dziwić.

Natomiast należy próbować się temu sprzeciwiać. Sposobem przeciwdziałania temu zjawisku jest podnoszenie świadomości dziennikarskiej – dziennikarze muszą zrozumieć, że są newsy, które lepiej służą informowaniu społeczeństwa i takie, które nie mają znaczenia. Ale problemem jest także to, że ktoś musi te cenne wiadomości wydrukować czy wyemitować. W mediach komercyjnych jest na to co raz mniej miejsca, a jak powiedziałem mediów publicznych praktycznie w Polsce nie ma.

Powiedział Pan, że dziennikarze powinni hierarchizować informacje. Jakie tematy zagraniczne będą najważniejsze w najbliższym czasie?

Nie jestem prorokiem. Fala bliskowschodnich rewolucji zaskoczyła wszystkich. Także kryzys w 2008 roku był zaskoczeniem. Mam takie opracowanie wydane przez tygodnik „Wprost”: „Świat w 2011 roku”. Są tu wymienione wydarzenia, które mają być najważniejsze w tym roku. W dziale Bliski Wschód i Afryka są wymienione cztery tematy i nie ma wśród nich fali rewolucji, która dziś zmiata tamtejsze dyktatury. Nikt tego nie przewidział. Dlatego nie podejmuje się Panu powiedzieć jaki będzie następny wielki temat.

Mogę za to powiedzieć jakie, w moim odczuciu, tematy są ważne. Przede wszystkim jest to sytuacja gospodarcza na świecie i możliwość wystąpienia drugiej fali kryzysu. Koniunktura, która się zaczęła rysować jest bardzo krucha. Rozwój wypadków w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie jest nieprzewidywalny, kolejne reżimy się chwieją, nie wiemy jak zachowa się Iran, nie wiemy co się stanie w Syrii. Nadal nie jest rozwiązany problem Afganistanu i Pakistanu. Poza tym nie wiemy jaki wpływ będą miały wydarzenia z Maghrebu na resztę Afryki. Niektórzy analitycy twierdzą, że rewolty przeniosą się do Czarnej Afryki, że tamte dyktatury zaczną się chwiać. Z kolei w Europie, w naszym najbliższym otoczeniu, najważniejsza jest kwestia stabilności strefy euro i finansów Unii Europejskiej.

Wojna nadal będzie się najlepiej sprzedawała?

Nie można tego tak trywializować. Jeżeli wybuchnie wojna, to trzeba o tym informować. We wrześniu 1939 roku nie było ważniejszej informacji niż to, że Niemcy napadły na Polskę. Stwierdzenie, że wojna będzie się sprzedawać najlepiej jest stawianiem wszystkiego na głowie. Najlepiej będą się sprzedawać informacje najważniejsze. A wojna czasami jest najważniejsza.

Kiedy nic się nie dzieje, to wtedy rożne dziwactwa stają się rzeczami ważnymi, ale kiedy następuje kryzys finansowy to on jest najważniejszy. Mówi się, że to media kreują wydarzenia. Media kreują wydarzenia kiedy ich nie ma, ale kiedy coś się dzieje, to na ogół wielkie media światowe  zajmują się tym, co jest istotne i ważne. I tym różnią się od mediów polskich, które często zajmują się głupstwami – Bielanem albo Palikotem – kiedy w około świat się chwieje.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl