Z prof. Markiem Jabłonowskim o studiach dziennikarskich, medioznawstwie i praktyce zawodowej rozmawia Wiesław Łuka.
Marek Jabłonowski, dyrektor Instytutu Dziennikarstwa Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, profesor zwyczajny, dr hab. nauk humanistycznych w zakresie nauki o polityce. Autor, bądź współautor 18 książek oraz kilkudziesięciu artykułów poświęconych historii najnowszej Polski. Redaktor naczelny „Studiów Medioznawczych”. Zainteresowanie: literatura piękna i pamiętnikarska, tenis, film.
Studia dziennikarskie są mało przydatne do wykonywania zawodu dziennikarza – często Pan słyszy taką opinię?
Podobne głosy są już coraz rzadsze. Nasi absolwenci w zasadzie są obecni we wszystkich rodzajach mediów, w tym także w mediach elektronicznych. Powoli zmienia się opinia o Instytucie. Co nie znaczy, że nie powinniśmy nieustannie pracować nad wzbogacaniem programu studiów i doskonaleniem jego realizacji.
Co było powodem wcześniejszych niedobrych opinii?
Nie prowadziłem badań na ten temat, ale myślę, że to były raczej takie czy inne środowiskowe anse, historycznie także o zabarwieniu politycznym. Wszystko zależy od tego, czy młody człowiek, absolwent, znalazłszy się w redakcji niezależnie jakiego rodzaju medium, potrafi sobie poradzić z zadaniami, które tam na niego czekają. Mówmy raczej o metamorfozie, jaką przechodzi Instytut w ostatnich latach, jak się wewnętrznie różnicuje…
Wielokrotnie słyszałem, m.in. podczas dyskusji w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, głosy przedstawicieli kierownictw różnych mediów, którzy wolą zatrudniać u siebie absolwentów nie dziennikarskich studiów…
Takie opinie należałoby oprzeć na twardych podstawach – wynikach profesjonalnych badań, a ja ich nie znam, ponieważ ich nie ma. Zapewniam, że osoba z dyplomem magistra dziennikarstwa i komunikacji społecznej ID UW zdobyła pewne kwantum ogólnej wiedzy humanistycznej wzbogaconej o umiejętności praktyczne podczas zajęć na wybranej przez siebie specjalizacji.
Jaki ma wybór w Instytucie?
Proszę bardzo – zapewniamy młodym ludziom studiowanie w ramach trzech specjalności, do wyboru: dziennikarskiej, public relations i marketingu medialnego oraz fotografii prasowej, reklamowej i wydawniczej. Ponadto specjalność dziennikarska dzieli się na siedem specjalizacji: telewizyjną, radiową, prasową, dziennikarstwo online, reportażu multimedialnego, redagowania magazynów kolorowych i dziennikarstwo agencyjne.
W jednym z ostatnich numerów „Studiów Medioznawczych”, periodyku naukowym Instytutu, przeczytałem o bardzo ciekawych wynikach badań dotyczących systemu kształcenia dziennikarzy w Polsce. Swoje opinie i oczekiwania przedstawiają w nich studenci…
Przypomnę, że badania, o których pan mówi, miały charakter ogólnoeuropejski…
Najwyższy procent pozytywnych ocen, z osiemnastu badanych, zdobył przedmiot Podstawy Warsztatu Dziennikarskiego (93,5%), następnie Prawo Mediów (89,4%), Public Relations (88,,8%), Kultura Języka (88,1%), Etyka Dziennikarska ( 86, 2%)…najniżej oceniono Filozofię (28,9%) i Historię Mediów (21,7%). Wiem, że poziom wiedzy studentów w zakresie szeroko pojętej historii kultury i sztuk pięknych jest wyjątkowo niski, a przecież studia uniwersyteckie to nie nauka w szkole zawodowej. Jak przekonywać młodych ludzi do przedmiotów ogólnohumanistycznych?
Jesteśmy na Uniwersytecie, przede wszystkim musimy zmierzać do celu, by nasi absolwenci posiadali pewne minimum wiedzy ogólnohumanistycznej. To bardzo trudna sprawa. Jeżeli szkoła średnia po wielu modyfikacjach programów zrezygnowała na przykład z licznych lektur literatury polskiej i światowej, co, jak wiemy, wywoływało w ostatnich latach dość głośne spory, to my tu przy Krakowskim Przedmieściu zmagamy się z wyjątkowo negatywnymi efektami tych modyfikacji. Widzimy, że przychodzą do nas absolwenci liceów, którzy reprezentują coraz niższy poziom wiedzy historycznej, polonistycznej, kulturoznawczej, filozoficznej i wiedzy o społeczeństwie. Ponadto oni nie mają potrzeby zdobywania tej wiedzy, którą my musimy na uniwersytecie przekazywać. Nie możemy ze spokojem akceptować ignorancji w zakresie odróżniania renesansu od baroku oraz dorobku Bolesława Prusa od Henryka Sienkiewicza. Naszego Instytutu nie mogą opuszczać – że się tak wyrażę – ludzie spłaszczeni; zwłaszcza ci, którzy kończą studia drugiego stopnia.
Przypomnijmy o dwustopniowości studiów…
Realizujemy Program Boloński od chwili naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. Trzyletnie studia zawodowe kończą się pracą i egzaminem licencjackim; są to studia, w których kładzie się nacisk na aspekt praktyczny, choć zapewniam, że nie są one pozbawione wiedzy ogólnohumanistycznej. Drugi, dwuletni stopień kończy się pracą i egzaminem magisterskim. Proponujemy jeszcze studia doktoranckie…
Czy zatem nie powinno się wzbogacić programu Instytutu o przedmiot historia kultury polskiej ze szczególnym naciskiem na historię literatury?
Ależ on jest wprowadzony. To jest praktyczna odpowiedź na pańskie pytanie. Od roku naszym wykładowcą jest prof. Jan Tomkowski, jeden z najwybitniejszych kulturoznawców. Prowadzi on obowiązkowy wykład, w którym mieści się także historia literatury. Prof. Tomkowski prowadzi również seminarium dla studentów studiów magisterskich. W naszej ofercie programowej są również wykłady prof. Jerzego Bralczyka i prof. Małgorzaty Marcjanik-Dąbkowskiej z zakresu języka mediów. Idziemy w tym kierunku, o który pan pyta.
Przybliżmy ten blok zajęć praktycznych…
Studia pierwszego stopnia, licencjacie, nasycane są wiedzą, by tak rzec, utechnicznioną. Od kilku lat posiadamy coraz większą liczbę zakładów i pracowni zajmujących się praktycznymi aspektami zawodu dziennikarskiego. Instytut wydaje własny miesięcznik („PDF”), w którym publikują studenci, dysponuje profesjonalnym studiem telewizyjnym, realizując programy, które mogą być emitowane w stacjach ogólnopolskich. Oto wymowny przykład: w dniu niedawnego pogrzebu nieodżałowanego profesora Jana Baszkiewecza telewizja publiczna wyemitowała film o wielkim humaniście, zrealizowany w naszym studiu przez naszą studentkę. Od kilku lat z dużym powodzeniem działa Radio Kampus, posiadające ogólnopolską koncesję. Nasza pracownia fotograficzna wyposażona jest w najnowocześniejszy, w pełni profesjonalny sprzęt, a osoby prowadzące zajęcia w studiu fotograficznym zaliczają się do najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie. Kontynuuję wyliczanie – mamy pracownię dziennikarstwa online – gdzie jednym z wybitnych wykładowców jest prof. Włodzimierz Gogołek – i kilka pracowni komputerowych. Jeszcze w tym roku zostanie uruchomiona ogólnouniwersytecka telewizja internetowa, która wysiłkiem naszych pracowników, ale przede wszystkim studentów, utrwalać będzie życie całej Alma Mater Varsoviensis . Już jesteśmy przygotowani organizacyjnie i technicznie do stworzenia takiej platformy, na której nie może zabraknąć prezentacji dorobku również naszego Instytutu. Można powiedzieć, że powoli zmierzamy w kierunku budowy uniwersyteckiego koncernu medialnego. Uśmiecha się pan? I słusznie, ja trochę także, ale jednakże dysponujemy odpowiednią bazą, powiedzmy elementami składowymi takiego zamierzenia. Tego rodzaju pomysł, to sprawa powołania specjalnej komórki koordynującej pracę tego, co już jest; to perspektywa roku, dwóch lat. Tu studenci będą mogli zamieszczać swój dorobek twórczy w różnych dziedzinach i specjalnościach, by następnie prezentować go firmom zewnętrznym w czasie poszukiwania zatrudnienia.
Słyszę, że w Instytucie uruchomiono nową specjalizację – dokumentalistykę…
Duża część naszych absolwentów nie będzie w zawodzie dziennikarza. Tymczasem redakcje wszystkich typów w coraz większym stopniu poszukują różnorodnych informacji. Dokumentalistyka nabiera coraz większego znaczenia w sytuacji dynamicznego rozwoju mediów, zwłaszcza elektronicznych. Wyszukiwarki typu Google nie mogą wystarczać w wielkich koncernach medialnych; one muszą mieć własne zaplecze dokumentacyjne. Wyspecjalizowani pracownicy redakcji muszą umieć przygotowywać materiały tym dziennikarzom, którzy prowadzą przed milionową widownią duże programy, na przykład publicystyczne. Nasz Instytut od najbliższego roku akademickiego taką specjalizację wprowadza. Odmienna kwestią w tym obszarze, wręcz moją idée fixe jest stworzenie w ramach Instytutu kierunku medioznawstwo. Używając pewnej analogii, chodzi o sytuację występującą w akademiach teatralnych, gdzie obok kierunku aktorskiego funkcjonuje także wiedza o teatrze. Wchodząca właśnie w życie nowa ustawa o szkolnictwie wyższym jak się wydaje stwarza takie możliwości.
Na magisterskie studia drugiego stopnia przyjmowani są również absolwenci innych uczelni i innych kierunków. Jak duże zainteresowanie Instytut odnotowuje?
Za nami jest pierwszy rok tego swoistego eksperymentu, eksperymentu na żywym organizmie. Na razie skromne doświadczenie jest takie, że wypełniamy limity przyjęć. Część naszych licencjatów odeszło z Instytutu, poszukując pracy lub innych rozwiązań. Na to miejsce przyjęliśmy kilkadziesiąt osób z różnych uczelni. Pojawiła się tu pewna trudność, ponieważ licencjaci-przybysze w swoich uczelniach nie mieli żadnych zajęć praktycznych na przykład ze specjalizacji telewizyjnej, czy radiowej i teraz mają kłopot z wyrównaniem braków; my też mamy kłopot. Parę miesięcy doświadczeń to jest zbyt krótki czas do wyciągania wniosków i oceny wyników. Zobaczymy, jakie działania zaradcze będą konieczne. Trzeba czekać do jesieni.
Zauważyłem niedawno, że studenci pierwszego roku podczas zwiedzania jednej ze znanych redakcji z pozytywnym, ale jednak zaskoczeniem przyjęli zaproszenie na praktykę. Czy nie byłoby wskazane, by kierownictwo Instytutu spotkało się z przedstawicielami redakcji wszystkich rodzajów mediów i przygotowało grunt pod bezproblemowe przyjmowanie studentów na przykład na praktyki wakacyjne?
Tu nie ma co wyważać otwartych drzwi; to wszystko już jest uregulowane. W Instytucie istnieje funkcja pełnomocników ds. praktyk; na bieżąco podpisujemy stosowne umowy. To sprawnie funkcjonuje na linii Instytut – różnorakie media. Każdy zainteresowany student może uzyskać stosowne informacje i skorzystać z naszej pomocy. Nie ma studenta, który może zakończyć studia bez odbycia praktyki. Każdy musi ją zaliczyć.
Jest Pan redaktorem naczelnym naukowego periodyku „Studia Medioznawcze”…
Tak, mówiliśmy o działalności dydaktycznej, ale Instytut prowadzi także szeroko pojętą działalność naukową. Odbywamy różnego rodzaju konferencje naukowe, sympozja, w tym także organizowane przez studentów, przykładowo 10 maja br. odbędzie się III Ogólnopolski Zjazd Analityków Mediów pt.: manipulacja w RP, czyli wszystko o kłamstwie w mediach zorganizowany przez Koło Naukowe Obserwacji Polskich Mediów im. S. Kisielewskiego działające przy naszym Instytucie. Wydawane są książki w kilku seriach, w br. co najmniej dziewięć pozycji. Kluczową sprawą jest jednakże posiadanie własnego periodyku, który daje możliwość prezentowania na bieżąco własnych poglądów, opinii, wyników badań, zdobywania szlifów naukowych także przez młodych kolegów – asystentów i adiunktów, prezentowania się w środowiskach innych ośrodków akademickich, zarówno krajowych, jak i międzynarodowych.
„Studia Medioznawcze” wydajecie od 1999 roku…
Ukazało się już czterdzieści kilka zeszytów. Początki były skromne, ale przed trzema laty stworzyliśmy model kwartalnika – mogę śmiało powiedzieć – o poziomie europejskim. Pismo niedawno otrzymało nowy layout, w czym wkład twórczy mieli również nasi studenci z zakładu fotografii prasowej. Obecna, nowa okładka została uznana przez nas jako graficzne dzieło sztuki. Jej twórca, niedługo już absolwent Instytutu, będzie mógł się pochwalić wyróżniającym go portfolio, które przedstawi potencjalnemu pracodawcy. Mogę przyznać z satysfakcją, że przez tych dwanaście lat kwartalnik ani razu nie ukazał się z opóźnieniem. Od kilku lat wydajemy także jego wersję elektroniczną niezwykle istotną dla kontaktów międzynarodowych.
Porównuję zawartość treściową i szatę graficzną „Studiów” z wydawnictwem Uniwersytetu Jagiellońskiego, „Zeszytami Prasoznawczymi” – wypadacie korzystniej… Słyszałem, że zamierzacie wyjść ze „Studiami” poza granice kraju…
Oceniam to jako realną perspektywę. Mamy szansę zaistnieć w krajach na wschód od polskich granic, od Ukrainy, Rosji aż po Daleki Wschód, w Chinach. W Pekinie działa uniwersytet dziennikarski, z którym nawiązaliśmy pierwsze kontakty. Państwo Środka odgrywa i będzie odgrywać coraz większą rolę we współczesnym świecie. Reasumując, przed naszym kwartalnikiem rysuje się obiecująca przyszłość, na naszych oczach tworzy się nowa gałąź wiedzy, nowa dyscyplina – nauka o poznaniu i komunikacji społecznej. Mało która dziedzina humanistyki przeżywa tak gwałtowny rozwój. Na świecie nazywają ją Communication Studies. Studia dziennikarskie cieszą się dużą popularnością wśród młodzieży, z drugiej strony zmierzamy w kierunku krystalizowania się naszej samodzielnej dyscypliny naukowej. Tworzą się środowiska naukowe w wielu uczelniach, powstają wydawnictwa, rozwijają się badania naukowe nad komunikowaniem społecznym, nad metodologią badań – widzę tu dobre perspektywy. Znajdujemy swoje miejsce na mapie naukowej Polski.
W jednym z ostatnich numerów „Studiów” ukazał się ciekawy szkic pt. „System partyjny a media w Polsce – zależności i relacje”. Gorący temat, powiedziałbym – coraz gorętszy.
Dla mnie ten problem jest czysto naukowy – autor bada zagadnienie, a potem przedstawia wyniki swoich badań. Dla mnie, redaktora naczelnego „Studiów”, takie publikacje są jednym z najważniejszych celów kwartalnika naukowego. Ja staram się nawet wywoływać takie badania, by zamieszczane materiały były źródłem polskiej wiedzy medioznawczej dla zagranicznego medioznawcy. Jeśli drukujemy wyniki badań na temat zachodnich systemów medialnych, to tym bardziej potrzebujemy wiedzy o naszych mediach. Ma to sens nie tylko naukowy, ale i praktyczny. Do naszych ustaleń może sięgnąć również polityk. „Studia Medioznawcze” trafiły od tego roku również do sieci handlowej Empików. Wyszliśmy poza swoiste getto księgarni naukowych do szerszego grona odbiorców.
Tyle może powiedzieć naczelny redaktor -medioznawca. A co powie profesor-obywatel na ten gorący temat? Uczy się studentów etyki dziennikarskiej; aksjologiczna bezstronność dziennikarza powinna być jego imperatywem, tymczasem widzimy, co dzieje się w prasie i mediach elektronicznych – ich upolitycznienie, ich jawne upartyjnienie… częste wywoływanie przez nie konfliktów społecznych, pogoń za sensacją – gdzie tu miejsce na zachowania etyczne? Jak Pan to ocenia?
Mogę tylko ubolewać, że robi się ludziom „wodę z mózgu”, jednak to, co dzieje się obecnie z mediami, działo się zawsze. Nie szukajmy odległych w czasie i przestrzeni analogii. Przypomnijmy prasę II Rzeczypospolitej – tam również w wielu gazetach i pismach krew wylewała się z ich pierwszych stron. To nie jest wymysł naszych czasów. Skoro media takie są, to znaczy, że takie być muszą.
Czy można się na to tak spokojnie godzić?
Trzeba robić swoje. Trzeba odpowiednio edukować dziennikarzy, prowadzić rozległe badania medioznawcze. Trzeba starać się, by absolwenci opuszczający mury naszego Uniwersytetu po prostu samodzielnie myśleli. Jeżeli to się uda, to już będzie duże osiągnięcie.