Z Krzysztofem Luftem o wpływie mediów na wyniki wyborów oraz o właściwościach przekazu medialnego rozmawia Paweł Luty.

Krzysztof Luft – (rocznik 1958) dziennikarz, aktor i przedsiębiorca. Pomiędzy 1990 a 1998 rokiem pracował w Telewizji Polskiej, gdzie m. in. prowadził audycję „Kawa czy herbata?”. W latach 1999 – 2001 był rzecznikiem rządu Jerzego Buzka. Od 2008 do 2010 roku szef Biura Prasowego Kancelarii Sejmu. 7 lipca 2010 został członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

 

Czy polskie media sprzyjają zwiększaniu się frekwencji wyborczej czy też raczej zniechęcają wyborców do udziału w wyborach?

Różne media różnie. Z jednej strony dosyć dobrze i skutecznie informują o procesie wyborczym, o technice głosowania i jego przebiegu. Tego typu informacje są precyzyjne i jest ich sporo we wszystkich mediach. Natomiast trochę gorzej jest z zachęcaniem obywateli do uczestnictwa w życiu publicznym i zainteresowaniem ich polityką.

Często media koncentrują się na sprawach drugorzędnych, bardziej o charakterze sensacyjnym niż pokazujących istotę politycznych sporów i wpływ polityki na nasze życie. To bywa dla części wyborców zniechęcające. Ale oczywiście nikt nie może i nie zamierza zmuszać mediów do tego, żeby przedstawiały merytoryczne propozycje, a w mniejszym stopniu koncentrowały się na pokazywaniu jałowych sporów i egzotycznych kandydatów, którzy niczego nie mają wyborcom do zaoferować oprócz przysłowiowego (a zdarzyło się, że i dosłownego) stawania na głowie.

Czy na pewno KRRiT nie ma możliwości , żeby przekonać media do zwiększenia poziomu merytorycznego ich przekazu?

Przekonywać może każdy, ale nakazać nie. Mamy wolne media, każdy robi co chce i regulator, jakim jest KRRiT – jeśli nie jest łamane prawo – nie ma możliwości wskazywania mediom, co mają robić.

No tak, ale Krajowa Rada ma wpływ na funkcjonowanie mediów publicznych. Może na tym polu można podejmować różne działania, chociażby poprzez wpływanie na wysokość finansowania tych mediów – im mniej media publiczne będą musiały martwić się o to skąd brać pieniądze na swoją działalność, tym bardziej będą się skupiały na merytorycznej zawartości ramówki.

Wysokość ich finansowania zależy przede wszystkim od ściągalności abonamentu i na to wpływ mamy ograniczony. Będziemy natomiast mieli większy niż dotąd wpływ na wykorzystanie środków abonamentowych zawierając z nadawcami kontrakty programowo – finansowe. Media publiczne są instytucją, która mogłaby budować pewien wyższy standard w relacjonowaniu rzeczywistości, do którego wszyscy musieliby się dopasować. Mam nadzieję. że tak będzie, choć zdaję sobie spraw, że nie stanie się tak od razu a droga do tego celu jest wyboista. Ale w niektórych krajach na świecie tak właśnie jest. Taką sztandarową telewizją publiczną jest BBC, co oczywiście nie oznacza to, że i w Wielkiej Brytanii nie ma mediów tabloidowych, w których poziom i styl mówienia o polityce bywa różny. Natomiast jest pewien standard, którego nie da się pominąć.

A kogo należałoby w pierwszej kolejności przekonać do wprowadzania dobrych standardów? Dziennikarzy czy wydawców?

To nie tak. W tej sprawie ważne są przede wszystkim procesy środowiska. I to jest państwa rola jako Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. To środowisko powinno znaleźć takie mechanizmy, żeby dokonywać samoregulacji. To nie może być narzucone z góry przez kogokolwiek, przez przepisy, urzędy itd…

Ale nie chodzi mi o wymuszanie, lecz o apelowanie.

Apelować oczywiście można. I od tego się nie uchylamy. Parę razy KRRiT przeprowadzała już w ostatnich miesiącach monitoring i przedstawiała swoje stanowisko wobec konkretnych sytuacji (jak chociażby relacjonowanie przez różne telewizje sporu wokół krzyża w Warszawie).

Pytanie tylko do kogo?

Najlepiej byłoby gdyby środowisko było na tyle zintegrowane, żeby mogło w ramach bardzo szerokiej reprezentacji w pewien sposób kształtować normy postępowania, standardy itd. Ale wiem, że jest o to dzisiaj trudno.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl