ROZMOWY DNIA Z GRZEGORZEM CYDEJKO I KRZYSZTOFEM CZABAŃSKIM - 2 CZERWCA 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z Grzegorzem Cydejko o priorytetach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich rozmawia Paweł Luty.

Grzegorz Cydejko - (rocznik 1963) prezes Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, dziennikarz polskiej edycji magazynu „Forbes”. Jest założycielem i przewodniczącym Klubu Dziennikarzy Biznesowych SDP. W przeszłości pracował m.in. w dziennikach „Życie Warszawy”i „Życie”. Był redaktorem naczelnym „Businessman Magazine” oraz zastępcą redaktora naczelnego „Gazety Bankowej”.

 

Jakie są Pana zdaniem priorytety Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich?

Wszystkie ważne cele SDP będzie łatwiej osiągnąć, kiedy jako priorytet przyjmiemy przekonanie społeczeństwa, że dziennikarstwo jest ważne. Wielu ludzi ma dziś mętlik w głowach: myli im się dziennikarstwo z celebrytyzmem, służbą partyjną, propagandą, życiem słodkim lub wręcz zaprzedanym. Nie przekonamy polityków do niezbędnych zmian w prawie, do odczepienia się od mediów publicznych, nie obronimy wolności wypowiedzi, nie poprawimy warunków finansowych wykonywania naszego zawodu, nie wzmocnimy demokracji w Polsce, jeśli nie będziemy promować najważniejszych społecznych ról i najlepszych osiągnięć dziennikarstwa. Ono jest naprawdę ważne. Ważny dla ludzi jest też stan mediów. Nie mniej ważny niż stan służby zdrowia, edukacji czy nauki. Bez wysokiego, jakościowego dziennikarstwa oraz silnych publicznych i prywatnych mediów wymiana opinii i informacji jest ułomna a demokracja - koślawa. O ile do zawodu dziennikarskiego ludzie przychodzą z poczuciem misji, czerpią frajdę z dzielenia się informacją i opinią, o tyle złe oprzyrządowanie prawne dziennikarstwa i słabość mediów powodują, że satysfakcja z uprawiania twórczości dziennikarskiej jest ograniczona. Jako największe i najważniejsze stowarzyszenie dziennikarskie musimy o tych prostych prawdach rozmawiać z ludźmi naszej profesji i z tymi, dla których pracujemy.

Uważa Pan, że publicystyka bliska programowo partiom politycznym jest czymś dalekim od dziennikarskiego standardu?

Dziennikarstwo i publicystyka blisko związana z programami partii politycznych to nie jest polski oryginalny wynalazek. U nas, gdzie polaryzacja poglądów politycznych jest jedną z podstawowych metod wygrywania wyborów, zjawisko to może jest bardziej wyraziste. Wciąż jesteśmy na etapie, w którym dziennikarze, zwłaszcza ci działający blisko polityki, uważają, że szybkie przekształcenie państwa w pożądanym przez nich kierunku jest celem uzasadniającym ścisłą współpracę z partiami politycznymi. Nie można odmówić tym naszym kolegom wysokich pobudek w wyborze ich postawy obywatelskiej i publicystycznej. Dziennikarz oczywiście ma prawo do posiadania poglądów i może modelować swoją publicystykę pod ich kątem. Jednak z drugiej strony, nie wolno mu być pasem transmisyjnym partii politycznej, wykonywać pewne usługowe funkcje dla jednego z wielu kręgów ideowych, gospodarczych, społecznych itd. Poglądy dziennikarz mieć powinien, ale partyjność to pułapka. Tego trzeba się wystrzegać, jeśli chce się zachować zdolność dostrzegania idei nowych, czasem niszowych, które również zasługują na propagację czy przynajmniej krytyczną analizę. Bliskie związki z partiami, rządem, administracją, z kręgami biznesowymi czy z kręgami kulturalnymi, blatowanie się z silnymi, wpływowymi środowiskami zawęża optykę i utrudnia powstanie prawdziwie wybitnych publikacji.

W stronę SDP są kierowane zarzuty, że nie jest już Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich, lecz Stowarzyszeniem Dziennikarzy PiS. Powiedział Pan co trzeba zrobić, żeby to zmienić. Chciałbym teraz Pana zapytać jak należy to zrobić?

Przyznaję, że i w mojej opinii Stowarzyszeniu trudno było wejść w ostry spór z rządami z udziałem PiS. Z drugiej strony, stygmatyzowanie naszego SDP ułatwia niektórym kolegom pozostawanie na wygodnej pozycji poza Stowarzyszeniem. Może przypięto nam taką łatkę dlatego, że ludzie współpracujący z innymi kręgami politycznymi uważają się za na tyle wpływowych w innych niż PiS kręgach politycznych, że wystarcza im to do oddziaływania na rzeczywistość. Praca na rzecz wolności słowa, wysokiego standardu twórczości dziennikarskiej, organizowanie głosu wspólnego całego naszego środowiska to zajęcie mniej efektowne niż sceptyczna postawa gwiazdorska.

Przełamiemy ten stygmat, ale też jeżeli wielu kolegów, którzy mają określone poglądy polityczne znalazło się i chce działać w SDP to nie jest winą Stowarzyszenia, że duża część kolegów o innych poglądach nie chciała się zaangażować. To jest do odwrócenia.

W jaki sposób?

Pokazując, że dbamy o interesy dziennikarstwa i społeczeństwa obywatelskiego pozostając niezależnymi od wszystkich partii. Tak, jak działamy w Oddziale Warszawskim SDP. To jest niezwykle ważne – Stowarzyszenie nie może być partyjne. Bez względu na zapatrywania polityczne czy ideologiczne swoich członków, może funkcjonować w sposób daleki od łatwych do odczytania politycznych afiliacji. Chcę promować dobre wzorce i chce, by praca dziennikarska była doceniona i godziwie nagradzana. Tym się musi zajmować SDP. Wtedy stygmat o SDPiS rozsypie się jak zamek z piasku.

Proszę mnie poprawić jeśli źle interpretuje Pana słowa, ale z tego co Pan powiedział rozumiem, że widzi Pan SDP bardziej w roli NGO-sa niż organizacji branżowej, czy tak?

To nie są wykluczające się sposoby funkcjonowania. Stowarzyszenie jest oczywiście NGO-sem i jest wpisane w mapę organizacji pozarządowych w Polsce. Organizacje te wspierają rozwój społeczeństwa, ale też wchodzą w dialog, czasami w spór z rządem i administracją publiczną. Stowarzyszenie organizuje głos swojego środowiska i dba o interes społeczny, ale też musi w tym celu wchodzić w spór z legislaturą, z egzekutywą, z władzą sądowniczą. Bo chodzi o wyższe wartości, niż wygoda tych władz. Chodzi o jakość społecznego dialogu a nie tylko o krótkofalowe cele jakie stawiają sobie elity polityki i administracji.

SDP jest i, mam nadzieję, pozostanie organizacją twórczą, ale powinno wzmacniać lub inicjować każdy sposób obrony branżowych interesów i ważnych wartości. Sami bierzemy udział w procesie poprawiania prawa, nawet czasem z sukcesem, ale skuteczne w tym procesie byłyby także dziennikarskie związki zawodowe. Zastanawiam się np. nad zdolnością naszych dziennikarskich związków zawodowych do działania w ramach federacji. Aczkolwiek nie uważam, że powinniśmy inicjować powstanie nowego związku zawodowego, to jako ważna organizacja środowiskowa o charakterze twórczym możemy wspólnie z kolegami zrzeszonymi w związkach zawodowych wypracować model współpracy na rzecz dziennikarstwa.

Oprócz SDP funkcjonuje wiele formalnych i nieformalnych organizacji o charakterze twórczym, takich jak Porozumienie „Łazienki Królewskie” czy Obywatele Kultury, z którymi można współpracować. Stowarzyszenie nie musi być samotną wyspą i dbać tylko o wysoki standard twórczości dziennikarskiej, ale i o jakość twórczości w Polsce w ogóle. Dziennikarstwo jest rodzajem twórczości, które przenika się z twórczością literacką, plastyczną, filmową. Jesteśmy częścią środowiska twórczego i wspólnie z innymi organizacjami musimy przekonać społeczeństwo i władze, że twórczość jest ważna i w nowoczesnym społeczeństwie decyduje o jego sukcesie. Czy to działalność branżowa? Może. Ale nie sekciarska i nie korporacyjna. Stowarzyszenie musi umieć działać w ten otwarty, ale konkretny sposób.

Mówimy oczywiście o dłuższej perspektywie czasowej niż najbliższa kadencja Zarządu Głównego.

Rozwijanie i pielęgnowanie kreatywnego sposobu funkcjonowania ludzi jest procesem trwającym czasem dziesięciolecia. Stowarzyszenie musi być skuteczne w działaniu codziennym, ale wyznaczać sobie cele na 20 – 30 lat do przodu. Skoro idee demokracji, służebności wobec społeczeństwa są nam bliskie, musimy myśleć w perspektywie rozwoju społeczeństwa. Obrona wolności wypowiedzi, zasad dialogu społecznego, promowanie najlepszych form twórczości będzie skutkować lepszym poziomem komunikowania się ludzi i poprawą warunków wykonywania twórczości dziennikarskiej.

Dziennikarstwo profesjonalne nie zginie wbrew wielu opiniom. Jest ono potrzebne dlatego, że tylko profesjonalny dziennikarz daje gwarancje ochrony tajemnicy źródła, ale także pracy nad wyszukaniem i sprawdzeniem informacji, rzetelnej hierarchizacji, doboru materiałów. To wszystko w imieniu swoich odbiorców. Tylko Stowarzyszenie może bronić takich standardów. Nikt inny. Tylko w formule Stowarzyszenia możemy wchodzić w poważny dialog ze środowiskami, które są w naturalny napięciu z dziennikarzami, czyli z władzami z jednej strony, pracodawcami z drugiej i źródłami z trzeciej. Profesjonalni dziennikarze i Stowarzyszenie działają wewnątrz tego trójkąta i tylko trzeba przekonać nasze otoczenie, że dziennikarstwo jest ważne.

Sądzi Pan, że Stowarzyszenie jest wystarczająco aktywne, żeby realizować cele w perspektywie 20 czy 30 lat?

Oczywiście. Stowarzyszenie jest na to gotowe. Mamy wśród swoich członków wielu wartościowych ludzi i przystępują do Stowarzyszenia nowi. Mam wrażenie, że powoli budzi się w ludziach chęć do współpracy i ufność, że warto się stowarzyszać. Zresztą, powstają nowe stowarzyszenia działające np. na rzecz uwolnienia mediów publicznych od polityki albo na rzecz lepszych standardów w publicystyce międzynarodowej. Wychodzimy może z tego społecznego marazmu i budujemy kapitał zaufania właściwy krajom o wyższym poziomie życia i lepiej funkcjonującej demokracji.

Z Pana słów bije optymizm. Sądzi Pan, że może być tylko lepiej?

Zdecydowanie. Mamy za sobą czas kiedy musieliśmy się jako Stowarzyszenie odbudować, reaktywować, odzyskać prawo do istnienia. Był to także czas wielkiego entuzjazmu, wielu ludzi zapisało się do Stowarzyszenia na tej fali. Część z nich z czasem przestała być aktywna, część to nasi krytycy. Dziś SDP już okrzepło, odzyskało fundusze skonfiskowane przez władzę ludową, wykonaliśmy wielką pracę programową, rozpoczęliśmy współpracę z wieloma innymi organizacjami, nauczyliśmy się wywierania nacisku na władze i unikania zależności od polityki. Wracamy do korzeni i dlatego może być tylko lepiej.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z Krzysztofem Czabańskim o szansach SDP, klauzuli sumienia i socjalizmie utopijnym Tomasza Campanelli rozmawia Błażej Torański

Wie Pan, co myślą sami dziennikarze o dziennikarzach? W ankiecie SDP napisali o kolegach, że są nieprofesjonalni, niezbyt uczciwi i nie czują się bezpiecznie w zawodzie. Są słabo lub źle wykształceni. Uprawiają zawód z przypadku. Są źle wynagradzani. Nie zachowują obiektywizmu. Pan też tak uważa?

Nie można wyciągać tak prostych wniosków. Jak w każdym środowisku zawodowym również wśród dziennikarzy są lepiej przykładający się do zawodu i gorzej. Jedni bardziej kierują się interesem własnym, inni dobrem ogólnym. Tak samo jest z przestrzeganiem zasad dobrego rzemiosła. Jak w każdym zawodzie, i w naszym są ludzie przypadkowi. Nie wspominam już o osobach złej woli, bo to już jest patologia.

Takie ankiety nie mają sensu?

Warto je robić, aby mieć obraz siebie samych, nawet jeśli odbicie w lustrze jest krzywe i wyciągać wnioski praktyczne, jak pozbywać się wad, nawet jeśli są przerysowane.

Czy z perspektywy 44 lat – tak długo jest Pan dziennikarzem – nie widzi Pan deprecjacji zawodu? Plagi zwolnień, wymuszania „samozatrudnienia”, biedy emerytów, przesłuchiwań w prokuraturze i przegranych procesów.

Zawsze mamy tendencję do wyolbrzymiania problemów, przed którymi stajemy. Upiększamy też naszą przeszłość, bezpowrotnie minioną młodość. Bronię się przed takim myśleniem i unikam kwantyfikatorów w rodzaju „jest źle, jak nigdy wcześniej nie było”. Rzeczywiście jest to gorszy okres dla naszego środowiska, ale to nie znaczy, że wcześniej była idylla. Ważne, abyśmy sobie z tym dali radę. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich ma szansę zainicjować korzystne przemiany w środowisku dziennikarskim.

Jaki ma Pan pomysł, aby przerwać złą passę?

Zła pod wieloma względami sytuacja zdecydowanej większości dziennikarzy nie wynika z tego, że działacze Stowarzyszenia zaniedbali się w swoich staraniach. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy przez ostatnie lata działali w SDP, poświęcali swój czas, ponieważ dzięki nim Stowarzyszenie działa i mamy szansę wyjść na prostą.

A co należy zrobić? Po pierwsze powinniśmy rzetelnie opisać rzeczywisty stan polskiego dziennikarstwa, zarówno pod względem materialnym, prawnym, jak i obyczajów funkcjonowania polskich mediów. SDP, jako organizacja o największej tradycji i liczbie członków, powinna zaproponować innym stowarzyszeniom i organizacjom dziennikarskim, abyśmy wspólnie opracowali katalog spraw podstawowych dla wszystkich dziennikarzy, niezależnie od różnic światopoglądowych, politycznych, miejsc pracy itd. Chodzi o zbiór spraw, które chcemy podjąć na forum publicznym, aby poprawić warunki pracy i życia dziennikarzy – materialne, prawne i związane z wolnością słowa.

No i bardzo ważne jest, żeby do nowych władz SDP weszło wielu reprezentantów oddziałów terenowych stowarzyszenia. Bo wprawdzie Warszawa ma najwięcej członków, a co za tym idzie, także delegatów, ale poza stolicą o wiele wyraźniej widać, jakie są najbardziej dokuczliwe problemy do rozwiązania dla całego naszego środowiska. Mam nadzieję, że koleżanki i koledzy z Warszawy, mimo swojej liczebnej przewagi, poskromią chęć do zdominowania zjazdu. Będę ich do tego namawiał, bo to jest w interesie dobrej przyszłości SDP.

Powinniśmy zamknąć zaszłości historyczne?

Pamięci nie da się zamknąć i nie należy. Będziemy pamiętać, bo to, co się stało, jest częścią historii. Ale powinniśmy spróbować działać wspólnie na forum publicznym na rzecz załatwienia kluczowych dla dziennikarzy spraw. Na przykład tych, o których pan wspomniał. Bo co oznacza „samozatrudnianie”? Że w przyszłości będziemy mieli minimalne emerytury. To jest przerzucanie ze strony pracodawcy ryzyka socjalnego na pracownika. De facto jest to łamanie praw pracowniczych i wymaga zdecydowanych działań. Wbrew pozorom to zjawisko występuje nie tyko w biednych gazetach, ale także w najbogatszych koncernach medialnych. Łamaniem praw jest także wykorzystywanie na pół-niewolniczo adeptów dziennikarstwa, młodych ludzi, którzy pracują za marną wierszówkę bez ubezpieczeń. Stawia się ich w sytuacji przymusowej.

W gospodarce rynkowej nie da się z tym wygrać.

Ale trzeba poważnie zanalizować zjawisko, stale je monitorować i – to ważne zadanie dla przyszłych władz Stowarzyszenia - interweniować. Także ściśle współpracować ze związkami zawodowymi. Ludzie, wykonujący zawody medialne - zaufania publicznego, ważne dla funkcjonowania społeczeństwa - powinni podlegać ochronie prawnej, która np. uniemożliwia wymuszanie na nich działań, tekstów, oświadczeń czy wypowiadania opinii sprzecznych z ich sumieniem.

Wpisać do ustawy medialnej klauzulę sumienia.

Klauzula sumienia powinna obowiązywać we wszystkich mediach, niezależnie od ich formy własności. Nie ważne czy są to media publiczne, prywatne czy samorządowe. Niezależnie od miejsca pracy dziennikarzy i formy ich zatrudnienia. Ponadto trzeba też wpisać do ustawy medialnej gwarancję zatrudnienia w cywilizowanych formach, czyli na normalnych umowach o pracę i z godziwym wynagrodzeniem. Zależność słabo opłacanego dziennikarza od szafarza dóbr materialnych, jakim jest pracodawca, bywa tak kolosalna, że nie pomoże nawet klauzula sumienia. Jeśli dziennikarstwo ma być rzeczywiście zawodem zaufania publicznego, to ludzie wykonujący ten zawód muszą być dobrze opłacani i czuć się bezpiecznie jako pracownicy. Stowarzyszenie, jak korporacje adwokatów czy notariuszy, winno pilnować podstawowych interesów dziennikarzy, gwarancji dla wolności słowa i innych kardynalnych spraw, w tym, rzecz jasna, materialnych. SDP nie może pozwolić na umowy indywidualne, które są ukrytą formą wyzysku pracowników.

Ale jak to zrobić, kiedy dziennikarze zarabiają średnio 2-4 tysiące złotych, a prezesi jeżdżą lexusami?

To jest właśnie ciężka praca do wykonania przez nowe władze stowarzyszenia. Trzeba wystąpić wspólnie z innymi organizacjami dziennikarskimi. Namówić też do tego redakcje, które patrzą dalej niż na koniec nosa własnego interesu. Jednocześnie należy tworzyć w społeczeństwie przyjazne dla nas klimaty i lobbować wśród polityków. Politycy są czuli na reakcje opinii publicznej. Wymaga to wielu działań, być może także przygotowania kolejnych projektów ustaw. Ale to wszystko, moim zdaniem, jest do zrobienia. Najbliższy zjazd SDP powinien podjąć uchwały, w których zobowiąże nowe władze do podjęcia takich działań. Nie stoimy na straconych pozycjach, mimo, że nie jest łatwo. Ale powinniśmy zrobić wszystko, aby dać szansę Panu Bogu, jak w znanym żarcie, i wykupić los na loterię. Kupmy los, czyli opiszmy stan rzeczy, wyciągnijmy wnioski i zaproponujmy środki zaradcze, przekonując do nich opinię publiczną, a także ważnych ludzi w polityce i w państwie polskim.

Brzmi idealistycznie.

Bo też chcemy załatwić sprawy ważne dla naszych ideałów zawodowych. Tak, aby dziennikarstwo mogło być zawodem zaufania publicznego.

W Polsce jest kilkanaście tysięcy dziennikarzy. Do SDP, najliczniejszej organizacji, należy zaledwie 2,7 tys. członków. Jak ma się stać atrakcyjne dla pozostałych?

Wśród dziennikarzy niezrzeszonych jest wielu znanych publicystów o sporym dorobku. Jest także wielu ludzi młodych, ambitnych i wykształconych. SDP powinno do nich wyjść, zapraszać i przekonywać, że interes połączenia wysiłków jest korzystny dla obu stron. Jak przyjdziecie, dzięki wam SDP będzie silniejsze, może wówczas sprawniej, szybciej załatwimy sprawy ważne dla całego środowiska, czyli także dla was. Ale najpierw trzeba pokazać, że SDP jest dynamiczne i próbuje coś załatwić. I nie zamykać się tylko we własnym gronie.

Mam poczucie, jakbym słuchał socjalisty utopijnego Tomasza Campanelli, autora „Miasta słońca”. Tomasza Lisa, Piotra Najsztuba czy Moniki Olejnik do SDP Pan nie przyciągnie!

(śmiech) Być może zabrzmi to jak herezja, bo to są gwiazdy medialne, ale równocześnie, moim zdaniem, to są bardzo źli dziennikarze, łamią podstawowe zasady rzemiosła, są stronniczy, bardziej niż argumentacja różnych stron debaty publicznej interesuje ich głoszenie własnych „jedynie słusznych” poglądów. Między innymi właśnie tacy ludzie, jak sądzę, psują markę dziennikarstwa jako zawodu zaufania publicznego i wyrządzają dużo szkody polskiemu dziennikarstwu. Dlatego o ich przyjęcie do Stowarzyszenia akurat bym nie zabiegał.


 


 

Krzysztof Czabański. 62 lata, publicysta. Pracę dziennikarską zaczął jako reporter w „Sztandarze Młodych” w 1967r. Równolegle studiował na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie w 1971r. uzyskał tytuł magistra politologii. W latach 1967-80 członek PZPR; wystąpił z PZPR po powstaniu „Solidarności” w 1980r. Od tamtej pory bezpartyjny. W latach 1971-76 pracował jako reporter w tygodniku „Zarzewiu”, „Dookoła świata” i „Literaturze”. W 1976r. został przez wydział kultury i wydział prasy KC PZPR usunięty z pracy w „Literaturze” z zakazem pracy w redakcjach RSW. W latach 1980- 81 publicysta „Kultury” i „Tygodnika Solidarność”. W stanie wojennym pozbawiony prawa wykonywania zawodu; pracował wówczas w prasie podziemnej, m.in. w „Tygodniku Wojennym”, „PWA”, „Vacacie” i „Nowej”. Po 1989r. m.in. zastępca redaktora naczelnego ”Tygodnika Solidarność”, prezes PAP, redaktor naczelny „Expressu Wieczornego”, prezes PAI, przewodniczący Komisji Likwidacyjnej RSW, prezes Polskiego Radia S.A., członek rady nadzorczej TVP. Publikował m.in. w „Życiu Warszawy”, „Życiu”, „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, współtworzył audycje radiowe i telewizyjne. Autor wielu książek, m.in. „ABC”(dwa wydania, pierwsze - podziemne), „Pierwsze podejście”, „Ruska baba”, „Rodziny specjalnej troski”, „O tym, co pod ziemią”, „Poker”. Obecnie jest wiceprzewodniczącym Rady Programowej Polskiego Radia S.A., współpracuje z „Rzeczpospolitą” i „Uważam Rze” oraz z portalem wpolityce.pl. Członek SDP od chwili powstania organizacji (numer legitymacji członkowskiej 17), był pierwszym rzecznikiem dyscyplinarnym SDP.


 

 

 


Pozostałe rozmowy dnia

 


 

 

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl