Z Cezarym Tchorek-Helmem, redaktorem zarządzającym w portalu „Komputer w Firmie”, o edukacji informatycznej, „chmurze” i prawdziwej wartości w internecie rozmawia Adam Owczarek
Cezary Tchorek-Helm - redaktor zarządzający portalu „Komputer w Firmie”, absolwent studiów prawniczych na KUL, projektant i twórca systemów szkoleniowo-edukacyjnych, ekspert Narodowego Programu Foresight Polska 2020 (Technologie Informacyjne – Nowe Media), wykładowca programu UE „Better regulation” w zakresie metodyki oceny skutków regulacji (OSR).
Portal Komputer w Firmie ma na celu „wspieranie edukacji informatycznej w małych i średnich firm”. Co to ma oznaczać w praktyce?
Chodzi nam o to, aby docierać z wiedzą o najnowszych rozwiązaniach informatycznych do małego i średniego przedsiębiorcy. Sektor MSP jest przecież drugą, może nawet najważniejszą nogą polskiej gospodarki. Chcemy pełnić rolę kompetentnego i niezależnego doradcy dla małej firmy, dostarczając maksimum informacji o tym, jakie urządzenia, oprogramowanie oraz rozwiązania funkcjonalne są najlepsze dla tego sektora przedsiębiorstw. Prowadzimy portal doradczo-informacyjny, co oznacza, że publikujemy raporty, wyniki badań oraz newsy.
Jak to jest z tą edukacją informatyczną? Z czym Polacy mają największe problemy?
Czytelnicy oczekują prostego i jasnego przekazu: który komputer jest najlepszy dla ich firmy, jaka drukarka lub oprogramowanie może rzeczywiście ograniczyć ich koszty oraz jaki model biznesu będzie najbardziej efektywny w przyszłości. Myślę tu o tendencjach związanych z oprogramowaniem oraz o wszelkich rozwiązaniach w tzw. „chmurze”. Zresztą to jest właśnie jeden z największych problemów polskiego przedsiębiorcy – rozwiązania bazujące na tzw. „chmurze”, czyli cloud computing z trudem i powoli, ale przebijają się do polskiej praktyki gospodarczej MSP.
O co chodzi z tą tajemniczą „chmurą”?
Cloud computing, czyli po polsku „chmura”, obejmuje przede wszystkim wszelkie aplikacje działające w czasie rzeczywistym za pośrednictwem internetu. Użytkownik nie potrzebuje oprogramowania lub serwera, aby skorzystać np. z pakietu Office online. Potrzeba mu tylko dostępu do internetu oraz przeglądarki. Serwer jest wirtualna maszyną w chmurze i w tejże chmurze jest również i oprogramowanie, całkowicie zarządzane przez usługodawcę.
Osoby piszące dla portalu to bardziej redaktorzy i dziennikarze, czy może jednak raczej nauczyciele i wykładowcy?
Piszą dla nas ludzie z różnych środowisk i zawodów. Są wśród nich dziennikarze technologiczni stale współpracujący z redakcją, są naukowcy oraz komentatorzy lub analitycy rynku. Dajemy szansę młodym adeptom czy, jak ja ich nazywam, aplikantom dziennikarstwa oraz - co nie jest powszechne wśród wydawców – po prostu osobom piszącym zawodowo związanym z innymi aktywnościami: plastykom, inżynierom czy piarowcom. Warunkiem współpracy z nami jest wyłącznie ocena merytoryczna materiału i poziom wiedzy. Staramy się też dbać o warstwę językową, chociaż jak powszechnie wiadomo, IT nie jest wdzięcznym literacko tematem.
Tak się zastanawiam... Jeśli ktoś szuka informacji na Waszym portalu, to jest już trochę wyedukowany... Potrzebuje zatem takiej strony?
Nasz portal jest wielowątkowy. Testy lub informacje specjalistyczne są dla bardziej zaawansowanych nie zaś dla nowicjuszy. KwF („Komputer w Firmie” – red.) obiektywnie wskazuje dobre i słabe strony technologii, jest więc pożyteczny dla tych, którzy już trochę zaprzyjaźnili się z teleinformatyką. Nie ukrywajmy zresztą, że komputery, internet, telekomunikacja czy wreszcie tablety są częścią naszej cywilizacji, więc zupełnie podstawowe informacje są dostępne wszędzie. My je znacząco poszerzamy i komentujemy ułatwiając poruszanie się po rynku.
Ale takich podobnych stron internetowych jest przecież w sieci mnóstwo...
Stale współpracujemy z szeregiem bardzo różnych autorów i wydawców, więc stawiam tezę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Oczywiście, ale jak się przyjrzeć bliżej, to zawsze jest jakiś przekaz dodatkowy, jaki akcent na konkretną firmę, logo, rozwiązanie czy wręcz technologię. Wiąże się to z coraz większym zapętleniem wydawców w model biznesowy bazujący na przychodach z reklam. Zleceniodawcy z kolei oczekują zawsze więcej i kółko, w którym coraz mniej miejsca na obiektywny przekaz i subiektywne oceny, się zamyka.
Prowadzący strony internetowe nie mają zatem łatwego zadania...
Uwżam, że wygranymi będą ci, którzy zaoferują oryginalny i wartościowy dla czytelnika kontent, który będzie opłacony (kłania się model przychodów nieopartych na reklamie) i znacząco różny w stosunku do dostępnego dzisiaj w otwartym internecie. Według mnie nie ma innego sposobu selekcji treści, jak tylko stosując kryterium rzetelności. Prawdziwa wartość się wybroni tym, że będzie czytana i pożądana. Za to jednak, prędzej czy później, trzeba będzie płacić, co zresztą już się dzieje. Część prasy drukowanej przeszła na publikację leadów oraz zajawek tekstów, które są dostępne po opłaceniu. Po jakimś embargu, teksty pojawiają się w darmowych wydaniach internetowych.
To już przesądzone - za dobre i rzetelne treści czytelnicy będą musieli zapłacić?
Jedyną drogą do osiągnięcia statusu dobrego i sprawdzonego źródła informacji w sieci, jak tylko długotrwała praca polegająca na dostarczaniu właśnie takich treści. Po prostu internauta, kimkolwiek by nie był, jeżeli przekona się, że nie jest naciągany na powielanie lub kopiowanie – będzie wracał. I będzie płacił.