Z Igorem Ryciakiem o nowych władzach i (nie)atrakcyjności SDP rozmawia Paweł Luty
Igor Ryciak - dziennikarz działu krajowego tygodnika „Newsweek”, pracował także w „Przekroju”, "Polsce The Times" i "Gazecie Wyborczej", w najnowszym numerze „Newsweeka” (41/2011) został opublikowany jego tekst o Krzysztofie Skowrońskim i SDP pt. „Redaktor numer jeden”
Dlaczego nie jest Pan członkiem żadnej organizacji dziennikarskiej, co podkreślił Pan w swoim tekście z ostatniego „Newsweeka”?
Podkreśliłem to, żeby pokazać, że nie jestem stroną w konflikcie toczącym się ostatnio w SDP wokół wyboru nowego prezesa. Jeden z kontrkandydatów Krzysztofa Skowrońskiego - Grzegorz Cydejko - jest pracownikiem mojego wydawnictwa i nie chciałem być postrzegany jako adwokat którejkolwiek ze stron.
A dlaczego nie jestem członkiem żadnej organizacji dziennikarskiej? Ponieważ żadna z nich nie przedstawia według mnie atrakcyjnej oferty. Skoro tak jest to nie widzę powodu, żeby się gdzieś zapisywać i odprowadzać składki. Nie uważam, żeby te organizacje reprezentowały interesy mojej grupy zawodowej.
Jaka oferta organizacji dziennikarskiej byłaby dla Pana atrakcyjna?
Uważam, że w Polsce brakuje organizacji, która byłaby „związkiem zawodowym” dziennikarzy, która broniłaby interesów dziennikarzy tak jak bronione są interesy górników, która potrafiłaby twardo negocjować. Niestety SDP bardziej kojarzy mi się z grupą dyskusyjną czy towarzyską niż z organizacją, która potrafiłaby twardo wystąpić w obronie dziennikarzy i rozwiązywać ich problemy. A tych problemów jest mnóstwo.
Ale z drugiej strony Oddział Warszawski SDP postuluje zapisanie w umowach dziennikarzy w mediach publicznych klauzuli etycznej
Chwała SDP za to, że to robi Ale brakuje np. takich zapisów, które chroniłyby przed zatrudnianiem dziennikarzy na umowy, które nie gwarantują stałego zatrudnienia. Nie słyszałem, żeby SDP robiło coś w tym temacie.
Uważam także , że głos SDP w sprawie obniżających się standardów dziennikarskich jest za mało wyraźny. Jest Hiena Roku i to by było na tyle. A coraz więcej osób przypadkowych trafia do zawodu i poprzez to poziom dziennikarstwa w Polsce się obniża.
Tym razem jako kontrargument mogę podać działalność Rady Etyki Mediów i uchwały Zjazdu SDP.
Rada Etyki Mediów nie kojarzy mi się najlepiej ze względu na swoją działalność z ostatnich lat. Odezwy REM, delikatnie mówiąc, nie mają żadnej mocy. Nikt się nimi nie przejmuje. I prawdę mówiąc specjalnie nad tym nie boleję.
Uważa Pan, że SDP pod kierownictwem Krzysztofa Skowrońskiego będzie w stanie zaoferować Panu i innym dziennikarzom wystarczająco atrakcyjną ofertę?
Pracując nad moim ostatnim artykułem sporo rozmawiałem z Krzysztofem Skowrońskim, odwiedziłem go w siedzibie Radio Wnet i muszę powiedzieć, że jest on pełen zapału i energii. Zrobiło to na mnie dobre wrażenie. Skowroński ma wewnętrzne przekonanie, że uda mu się naprawić to, co jest złego w SDP i sprawić, żeby w organizacji pojawił się nowy duch.
Ma też nadzieję, że uda mu się przyciągnąć do SDP nowych ludzi. Co jest bardzo ważne, ponieważ większość ludzi działających w Stowarzyszeniu to osoby, które z racji wieku nie są już aktywne zawodowo. A Ci którzy są bardzo aktywni, są na „pierwszej linii frontu” nie chcą się zapisywać.
Mam nadzieję, że Krzysztofowi Skowrońskiemu uda się to co zamierza. Jego dotychczasowa kariera zawodowa pokazuje, że jest to człowiek, który potrafi odnieść sukces.
Nie dostrzega Pan żadnych zagrożeń?
Jest tylko jeden warunek - Krzysztof Skowroński musi pamiętać, żeby swoje poglądy polityczne trzymać na wodzy, żeby emocje polityczne nie wzięły góry nad interesem całego środowiska.
Zarzuca się nowym władzom SDP, że są one wyraźnie przechylone w jedną polityczną stronę, co nie służy dobrze organizacji i środowisku. Podziela Pan te obawy?
Dla mnie poglądy polityczne czy kto jaką redakcję reprezentuje nie ma znaczenia. To są sprawy drugorzędne. Ważne jest czy nowe władze mają wizję dalszego działania i rozwoju organizacji, czy mają pomysł jak sprawić, żeby SDP było znów atrakcyjne dla naszego środowiska.