Z Grzegorzem Cydejko o wyborach w SDP, nowym zarządzie i programie Krzysztofa Skowrońskiego rozmawia Marek Palczewski

 
Grzegorz Cydejko(rocznik 1963), dziennikarz magazynu „Forbes”. Wcześniej - sekretarz redakcji dzienników „Życie Warszawy” i „Życie”, zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Gazeta Bankowa”, redaktor naczelny „Businessman Magazine”. Autor serialu dokumentalnego „Delegacja”, komentator polityki gospodarczej, finansów i biznesu. Prezes Oddziału Warszawskiego SDP.
 
 
 
 
 
 
 
W wyborach na szefa SDP zdobyłeś około 45 procent głosów, ale do zarządu wejść nie chciałeś. Dlaczego?
 
Bardzo dziękuję za głosy wszystkim, którzy odczytują misję SDP podobnie jak ja. Nie kandydowałem do zarządu z kilku przyczyn. Najważniejsza jest prosta: jestem bardzo głęboko przekonany, że prezes Stowarzyszenia powinien mieć jak najlepsze warunki do zrealizowania programu, pomysłów na działalność SDP i poprawę sytuacji dziennikarstwa. Co prawda, kandydat na prezesa, a teraz prezes Krzysztof Skowroński nie przedstawił przed ani podczas zjazdu żadnego programu. Przyznał, że w SDP jest od niedawna, nie działał aktywnie w naszym Stowarzyszeniu, nie rozumie, na czym to wszystko polega, za to chciałby, by w Polsce było więcej pluralizmu tak, jak w jego radiu Wnet, a w SDP więcej ludzi młodych, tak, jak… w Radio Wnet. Kto widział pole do własnej działalności w zarządzie głównym kierowanym przez prezesa Skowrońskiego – kandydował. Ja nie rozumiałem. Nie rozumiem i teraz, w miesiąc po wyborze Skowrońskiego, bo żadnych przybliżeń swoich zamiarów nie przedstawił. Ku mojemu zaskoczeniu, ci kandydaci, którzy przedstawili jakąś wizję SDP, jak Krzysztof Kłopotowski czy Jerzy Kłosiński – nie spotkali się z poparciem głównych grup delegatów na Zjazd. Można było jeszcze odczytać program Skowrońskiego nie wprost. Poparł on i uznał za bardzo dobre idee i sposób rozumienia roli SDP przedstawiony przez Krzysztofa Czabańskiego, popierając kandydaturę tego kolegi na prezesa w pierwszej turze obrad Zjazdu. W drugiej – kandydował na prezesa ze wskazania Krzysztofa Czabańskiego i Krystyny Mokrosińskiej. Przyjął wizję zmian w SDP tego pierwszego popierającego i rolę kontynuatora z rąk drugiej popierającej go w wyborach. Oboje protektorzy Skowrońskiego symbolizują marginalizację i klęskę Stowarzyszenia. Fakt, że nowy prezes jest wobec nich zobligowany, wykluczał mój udział w zarządzie. Nie mogłem kandydować do zarządu spodziewając się, iż program działania SDP będzie nadal kształtowany przez koleżankę Mokrosińską, której działalności nie cenię oraz przez kolegę Czabańskiego, którego pomysły uważam za szkodliwe dla naszego Stowarzyszenia.
 
Nie znając programu Krzysztofa Skowrońskiego mogłeś jednak w zarządzie proponować swoje pomysły i program, który przygotowałeś na Zjazd.
 
Mogę i spoza zarządu. W jego gronie firmowałbym po części strategie, z którymi się nie zgadzam. Program, z którym poszedłem na Zjazd, jest publicznie dostępny i gorąco zachęcam prezesa i zarząd główny do czerpania z niego garściami. Prezes i zarząd reprezentują SDP i chciałbym, by udało im się zrobić jak najwięcej dobrego. Po latach, kiedy wraz z wieloma kolegami z Oddziału Warszawskiego i innych oddziałów pracowaliśmy nad programem SDP i uchwałami Zjazdu, kiedy zdobywaliśmy doświadczenia i pierwsze sukcesy w tej pracy, wiem, jak dużo wysiłku potrzeba, by zhierarchizować problemy, a co dopiero by je po kolei, konsekwentnie rozwiązywać. Zapraszam Krzysztofa Skowrońskiego i kolegów z zarządu głównego - niech korzystają z naszej roboty programowej do woli. Każdy ich sukces będzie mnie cieszyć. Tym bardziej, że będzie musiał przebić się przez oczekiwania jego protektorów, Krzysztofa Czabańskiego i Krystyny Mokrosińskiej, które pogodzić i spełnić będzie mu najtrudniej.
 
Dlaczego uważasz, że jest wobec nich zobligowany?
 
Choćby dlatego, że uważam Krzysztofa Skowrońskiego za osobę przyzwoitą. Taki człowiek nie odwraca się od swoich. Zresztą, kolega Czabański uznał za stosowne niemal natychmiast po wyborze wezwać prezesa do tablicy i publicznie przydzielić mu zadanie zwołania kongresu mediów niezależnych Identyfikując je wstępnie jako „Uważam Rze”, „Radio Wnet”, „Gazeta Polska”, Stowarzyszenie Wolnego Słowa itd.
 
Ty też wezwałeś Krzysztofa Skowrońskiego do tablicy i postawiłeś mu pytanie na naszym portalu czy SDP przystąpi do tego kongresu…
 
Nie porównuj tych sytuacji. Czekałem z moim pytaniem kilka dni, w czasie których Krzysztof Skowroński nie odpowiedział Czabańskiemu publicznie, że nie wartościuje mediów wg. podziału na „zależne” i „niezależne”. Nie stwierdził, że rolą SDP nie jest organizowanie kongresów jednych lub drugich mediów. Wygląda na to, że przyjął nie tylko zlecenie Czabańskiego, ale też akceptuje jego rolę jako osoby programującej SDP. W końcu został wybrany przez sojusz stronnictw Krystyny Mokrosińskiej i Krzysztofa Czabańskiego przy akceptacji środowiska kolegów z „Gazety Polskiej”.  
 
Wrzucasz do jednego worka Krystynę Mokrosińską i Krzysztofa Czabańskiego, chociaż nie wydaje mi się, żeby Krystyna Mokrosińska popierała akurat działania Krzysztofa Czabańskiego. Ale to moja osobista opinia. Na jakiej podstawie uważasz, że oboje zbudowali wspólny front przeciwko twojej kandydaturze?
 
Dziwi mnie twoja frontowa sugestia. Ja raczej sądzę, że Krystyna Mokrosińska i Krzysztof Czabański cenią bardzo kandydata, poparli jego program działania w SDP albo uzgodnili ten program z nim i dlatego wskazali Skowrońskiego w wyborach na prezesa.
 
Przed wyborami zapowiadałeś współpracę ze wszystkimi. Co się zmieniło po wyborach na prezesa, że straciłeś ochotę? Czy „dobiły” Cię wyniki głosowań do Komisji Rewizyjnej, Interwencji i Sądu Koleżeńskiego, w których wycięto w pień kandydatów oddziału warszawskiego?
 
Pytasz o dwie różne sprawy. Przedstawiłem program zgody środowiskowej. Uważam, że podziały polityczne i pokoleniowe w naszym środowisku nie są złem same w sobie. Warto się różnić, ale w Stowarzyszeniu różnice poglądów na dobro kraju powinny jednak zejść na dalszy plan. Dziennikarstwo profesjonalne jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Kto tego nie widzi, woli pielęgnować własną wyniosłą izolację polityczną czy środowiskową – zdradza niezrozumienie roli dziennikarstwa w społeczeństwie demokratycznym i podcina gałąź, na której siedzimy wszyscy. Wolność słowa, różnorodność mediów, profesjonalne dziennikarstwo, warunki do godnego wykonywania naszego zawodu - są ważne. Nie można zasklepiać się w przekonaniu, że ważna jest tylko wolność dla wyrażania moich poglądów, pozycja mojego nadawcy lub wydawcy, mojego tytułu prasowego czy audycji, praca i powodzenie kolegów o zbliżonej do mojej wrażliwości politycznej czy pokoleniowej z mojego wąskiego środowiska. Przed czy po wyborach w SDP będę współpracował z każdym uczciwym dziennikarzem dla dobra wspólnego.
 
Widziałem, że byłeś jednak rozczarowany wynikami wyborów władz SDP.
 
Raczej zasmuciły mnie one, bo zaskoczony nie byłem. Wiedziałem już przed Zjazdem, jak kształtują się nastroje wyborcze. W pierwszym dniu Zjazdu widać było jaką siłą głosów dysponują poszczególne środowiska. Owszem, liczyłem na to, że uda się przekonać do dobrych kandydatów i rozwiązań programowych większą liczbę kolegów. Okazało się to w dużej mierze nadzieją płonną. W przebiegu całego Zjazdu okazało się, że środowiskowe więzy są silne. Większością głosów dysponowały trzy środowiska: zwolenników Krystyny Mokrosińskiej z Krakowa, Warszawy i kilku innych ośrodków, stronników Krzysztofa Czabańskiego i koledzy z Gazety Polskiej. Przykro było patrzeć, jak sojusz zawarty dla wyboru Krzysztofa Skowrońskiego rozpadł się natychmiast po osiągnięciu celu. Zaczęła się rzeź wyborcza. Moje próby mediacji między środowiskami nie dawały rezultatu. Udało się tylko w przypadku niektórych kandydatur, m.in. Agnieszki Romaszewskiej, Marcina Wolskiego czy twojej. Jak silna była logika wycinania wszystkich kandydatów poza „swoimi” widać po losie Krzysztofa Czabańskiego, który nie dostał się nawet do Komisji Rewizyjnej. Głosów jego własnego stronnictwa nie wystarczyło. Uważam więc, że w warunkach walki stronnictw przy wielokrotnym powtarzaniu wyborów – Oddział Warszawski reprezentowany jest we władzach nieźle. Prezes, 5 osób w zarządzie głównym, trzy w innych władzach. Przyznaję natomiast, że wycinanie w pień, jak to nazwałeś, kandydatów z doświadczeniem, aktywnych działaczy Stowarzyszenia dotknęło nie tylko kolegów z Warszawy, ale i innych ośrodków. Logika kliki wyeliminowała wielu świetnych, zaangażowanych, doświadczonych w pracy na rzecz SDP kolegów a wypromowała wielu z niewielkimi osiągnięciami a nawet stażem w Stowarzyszeniu.
 
Nasze Stowarzyszenie jest rozmaicie postrzegane wśród dziennikarzy. Niedawno Igor Ryciak napisał w Newsweeku, że jest to klub dyskusyjny bez znaczenia w środowisku. Jak przekonać takich ludzi, że się mylą? A może machnąć na nich ręką?
 
Nie lekceważyłbym tego głosu. Dziennikarze nie wiedzą, co SDP dla nich robi. W oczach kolegów liczy się przede wszystkim działalność prezesa i zarządu głównego SDP. Działał on w warunkach marnego statutu, nie potrafił wyjść poza opłotki oblężonej twierdzy, co skutkowało brakiem komunikacji ze środowiskiem, zrażeniem do siebie wielu kolegów dziennikarzy. Osobisty autorytet prezesa jest w tej kwestii nie do przecenienia, ale on musi mówić do kolegów językiem ich interesów. W kwestiach takich jak umowy śmieciowe, konflikt na jednych frontach a współpraca na innych ze środowiskami wydawców i nadawców, obrona w sądach, zwalczanie złych zapisów prawa prasowego, ustawy o radiofonii i telewizji, o dostępie do informacji publicznej itd. Nie dziwię się tym, którzy pamiętają Stowarzyszeniu potępienie dziennikarzy ujawniających np. taśmy z rozmów Renaty Begger, brak skuteczności w obronie dziennikarzy mediów publicznych, blatowanie się z kolejnymi ekipami politycznymi, zamówienie za pieniądze SDP projektu kagańcowego prawa prasowego, brak inicjatywy i konsekwencji w zwalczaniu paragrafu 212 kodeksu karnego, w promocji złagodzenia sankcji za zniesławienie, za odmowę publikacji sprostowań, brak zaangażowania w zwalczanie praktyk naruszania tajemnicy źródła i wiele innych kontrowersyjnych posunięć lub zwykłych zaniechań w pracy SDP. We współczesnym świecie nie liczy się liczba debat odbytych w gronie kilkunastu osób w Domu Dziennikarza. Autorytet naszego zawodu upada coraz niżej, warunki jego wykonywania nie dają perspektyw na godne życie. Pogardą dla naszej misji wykazują się sami dziennikarze - wystarczy wspomnieć wypowiedzi nowego redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. Kto będzie się przejmował wieloletnią batalią Krystyny Mokrosińskiej i jej grona o przekształcenie SDP w organizację pożytku publicznego. Batalią zakończoną zresztą żałosną porażką w sądzie, który nie zarejestrował przeforsowanych zmian w statucie. I kosztami na rachunku Stowarzyszenia. Liczą się konkrety. Dlatego proponowałem i nadal postuluję profesjonalizację działań SDP. I skupienie się na najważniejszych dla środowiska sprawach.

Byłem członkiem poprzedniego zarządu i niezręcznie mi oponować, ale muszę to zrobić w imię prawdy. Nie przypominam sobie żadnego blatowania z politykami - chyba jednak mylisz ze sobą kolejne zarządy - wielokrotnie natomiast wzywaliśmy do odpartyjnienia mediów publicznych i upominaliśmy się o pluralizm na rynku mediów. Zarząd Główny bronił dziennikarzy i standardów etycznych, a także występował za zniesieniem artykułu 212. Że nieskutecznie: a komu się to dotychczas udało?
 
Gdybyś ocenił pracę zarządu SDP po sprawozdaniu byłej prezes Krystyny Mokrosińskiej, zauważyłbyś, że nic się nie udało, zewsząd jakieś przeciwności. Nie przyjmuję alibi dla nieskuteczności i bezradności wobec problemów dziennikarstwa. Musieliśmy jako Oddział Warszawski SDP uzupełniać swoimi działaniami te obszary, gdzie zarząd główny albo wywiesił białą flagę albo wykazał się totalną nieudolnością. Lojalnie obserwowaliśmy, w jakich obszarach jest aktywny. W kwestii ochrony tajemnicy źródła dla przykładu nie zabieraliśmy nawet głosu, by nie przeszkadzać Krystynie Mokrosińskiej. W innych kwestiach prawnych, takich jak ustawa o radiofonii i telewizji, staraliśmy się wybronić cokolwiek. Na przykład przekonując parlamentarzystów, by do ustawy rezerwującej partyjną logikę zarządzania mediami publicznymi wprowadzić przynajmniej paragraf nakazujący ocenę dziennikarzy i innych twórców wg. kryteriów profesjonalnych a nie partyjnej lojalności. To wielkie osiągnięcie SDP, nie tylko Oddziału Warszawskiego. Warto, by zarząd główny korzystał z niego. Otworzyliśmy furtkę do umocowania zawodu dziennikarza w systemie prawnym. Udało nam się też spowolnić miotłę partyjną w mediach publicznych, obudzić opinię publiczną w sprawie sekowania konserwatywnych dziennikarzy, kiedy głos ZG brzmiał słabiutko. Tam, gdzie trzeba będzie uzupełnić działalność ZG, Oddział Warszawski powinien być gotów do pracy. I pomocy. Wystarczy wyjść z logiki oblężonej twierdzy, do czego nowego prezesa i zarząd główny namawiam. W lutym mamy wybory władz OW SDP. Warto korzystać z autonomii OW w ramach SDP, by wzmacniać głos Stowarzyszenia.
 
Po wyborach nowego zarządu pojawiły się głosy, że jest to zarząd w całości prawicowy czy konserwatywny (pisała o tym Gazeta Wyborcza), a niektórzy działacze podobno mówili, że się wypiszą z SDP - czy to dobry krok: zabieram swoje zabawki, kiedy inni osiągają przewagę i wygrywają w demokratycznych wyborach?
 
Zaprotestowałeś może przeciwko temu, by kojarzono Cię z prawicą? Żartuję, nie oczekuję odpowiedzi. Uważam, że trzeba zrobić wszystko, by oś prawicowość-lewicowość nie determinowała wizerunku naszego Stowarzyszenia. Mało mamy w SDP kolegów, którzy przyznawaliby się do lewicowych poglądów. Sądzę, że łączy nas postawa antykomunistyczna, wrażliwość na manipulacje władzy, ale tych postaw nie łączę z prawicowością czy lewicowością. W trakcie Zjazdu można jednak było odnieść wrażenie, że kwalifikacja poglądów politycznych jest dla wielu z naszych kolegów ważna. Dlatego może dużo czasu poświęciliśmy zwalczaniu agentów i funkcjonariuszy partii komunistycznej, a mało na debatę o sprawozdaniu prezes Mokrosińskiej czy programową. Trzeba jednak też pamiętać, że w swoistą pułapkę wizerunkową wepchnęło nas desinteresmant dla naszej działalności ze strony kolegów „nie kojarzonych” z prawicą. Słyszę, że część naszych kolegów nie wyobraża sobie funkcjonowania w stowarzyszeniu, w którym są inni nasi koledzy. Zjazd i wyniki wyborów do władz SDP tylko doświetliły potężnymi reflektorami problem niskiej aktywności i nikłej reprezentacji w Stowarzyszeniu osób o centrowej czy lewicowej wrażliwości. Wiemy przecież jeszcze sprzed zjazdu, że grupa kolegów z kręgu Agory, „Polityki” i mediów publicznych rozważa założenie Towarzystwa Dziennikarskiego. Wielu z nich to byli lub jeszcze obecni członkowie SDP. Nikomu nie można mieć za złe chęci działania na rzecz środowiska w różnych stowarzyszeniach. Konkurencja może przynieść ciekawe rezultaty programowe, ale skuteczność wszystkich stowarzyszeń będzie niższa, kiedy każdemu będzie można przypisać partyjną gębę. Przestrzegałem przed logiką, która prowadzi do głębokiego podziału politycznego i środowiskowego. Wszyscy ci, którzy przyczyniają się do utrwalenia tego podziału szkodzą nie tylko dziennikarstwu, ale i społeczeństwu. Skończy się tym, że każda opcja polityczna będzie miała swoją młodzieżówkę partyjną, swoje stowarzyszenie piekarzy, rzeźników, dziennikarzy i swój kawałek Kościoła Katolickiego. Ja uważam tę logikę za uwłaczającą naszej zbiorowej inteligencji.

Co chciałbyś doradzić Krzysztofowi Skowrońskiemu odnośnie do najważniejszych działań, jakie powinny być podjęte przez nasze stowarzyszenie?
 
Wiele tego. Większość propozycji jest w programie na Zjazd przygotowanym w kręgu Oddziału Warszawskiego. Wiele też mądrych rzeczy znajdzie w uchwałach i wnioskach Zjazdu. Wszystko można wyczytać na stronie sdpwarszawa.pl. Życzę Krzysztofowi, by był pierwszym od dekady prezesem, który weźmie pod uwagę choćby część ważnych uchwał i wniosków Zjazdu. Sprawą ważną jest też wybicie się na niepodległość wobec tych, którzy zorganizowali mu wybór na prezesa i przynajmniej próba zbliżenia do SDP kolegów ze środowisk teraz na nas obrażonych lub mocno nas krytykujących. Radziłbym unikać śmiesznych aktów strzelistych, często przeciwskutecznych, jak niedawny list prezesa i wiceprezesów do wydawcy „Rzeczpospolitej”. Są też sprawy wewnętrzne, które gorąco polecam uwadze Krzysztofa. To kwestia podjęcia pracy nad uzyskaniem własności Domu Dziennikarza w Kazimierzu i utrwalenia prawa do Domu Dziennikarza przy Foksal, powołanie i wyposażenie w instrumenty działania fundacji mogącej zająć się sprawami socjalnymi, w tym zwłaszcza uruchomieniem domu dziennikarza seniora oraz generalna reforma statutu SDP. W statucie zaś – sprawy nowego, funkcjonalnego powoływania zespołów zadaniowych i ułożenia na nowo mechanizmów współpracy pomiędzy nowo zdefiniowanymi władzami Stowarzyszenia oraz wspierania działalności oddziałów.

A ty co zrobisz: staniesz z boku i będziesz obserwował, czy...zabierzesz swoje zabawki?
 
Próbujesz mnie wcisnąć z tymi zabawkami do grupy obrażalskich. Co gorsza, zdajesz się nie wierzyć w możliwość pracy w Stowarzyszeniu poza zarządem. Pozbądź się tej niewiary! Statek tonie i wszystkie ręce są na jego pokładzie potrzebne! Ja na pewno nie odmówię rady ani pomocy. I pierwszy pospieszę do kapitana Krzysztofa Skowrońskiego z gratulacjami, kiedy cokolwiek ważnego się uda.

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl