Andrzej Kaczmarczyk: Po pierwsze serdecznie gratuluję wyróżnienia.

Paulina Padzik: Dziękuję bardzo.

Czy nagrodzony tekst to było zlecenie redakcji, czy Pani inicjatywa?

To była moja inicjatywa. Trafiłam na bohatera tekstu zupełnie przypadkiem. Ale to jedna z tych osób, którym chciałabym oddać głos, bo na co dzień go nie mają. Bez pomocy nas - dziennikarzy ich historie się nie przebiją.

Tu się wtrącę i streszczę czytelnikom artykuł. Szczepan, lat 29, miał udar. Karetka przyjechała dopiero po godzinie. Na oddziale SOR spędził kolejne kilkanaście godzin, ponieważ lekarze (pomimo negatywnych wyników testów) zamiast zdiagnozować udar, twierdzili, że objawy są wynikiem zażycia narkotyków. Gdyby Szczepan trafił do specjalistycznego krakowskiego szpitala w ciągu zalecanych sześciu godzin, być może byłby dzisiaj sprawny, ale trafił dopiero po szesnastu, więc dziś nie mówi i samodzielnie się nie porusza.

Tak. Ale ma wielką wolę walki o odzyskanie sprawności. Jest w nim upór i wytrwałość. Jego umiejętność radzenia sobie z bólem, tak fizycznym (rehabilitacja jest bolesna) jak i psychicznym, jest imponująca.

Dla mnie ten tekst jest też o czymś innym. O niesprawności polskiego systemu ochrony zdrowia. Czy w przyszłości chce Pani pójść bardziej w stronę reportażu o konkretnych ludziach, czy w stronę naświetlania problemu jakiego ofiarami się stali?

Jeżeli coś w państwie źle działa, a źle działa wiele rzeczy, to musi się to łączyć z ludzkim losem. Np. jeśli mamy do czynienia z kiepsko funkcjonującymi przepisami, nigdy nie cierpią z tego powodu autorzy tych regulacji, ale ci, którzy na skutek nieprzemyślanych decyzji urzędników, doznają krzywdy. Tak też jest z systemem ochrony zdrowia w Polsce. On kuleje w wielu miejscach, ale ofiarami padają pacjenci, a nie urzędnicy. W opisanym przeze mnie tekście, przypadek Szczepana nie jest wyjątkowy. Wyjątkowy jest człowiek, ale tacy są też wszyscy inni pokrzywdzeni przez system. Najstraszniejsze jest to, że to się dzieje codziennie. Dziennikarze, którzy opisują takie przypadki ujawniają tylko mały procent zjawiska. Fajnie byłoby mieć taką moc, która zadziałałaby nie tylko na czytelników, ale i na ludzi, którzy krzywdzący system mogliby zmienić.

Rozmawia Pani z człowiekiem, który przez 15 lat pisał o mankamentach ochrony zdrowia. Jestem nieco sceptyczny.

Być może to utopijna wizja, że opisując świat możemy coś zmienić, ale jak to dzisiaj powiedziano na scenie Teatru Bagatela: „Młodym jest się po to, aby wierzyć, że można ten świat zmieniać”.

Pani największa radość po roku pracy w zawodzie dziennikarza?

Chyba ta nagroda. Po pierwsze nie spodziewałam się, a po drugie ten tekst kosztował mnie bardzo dużo emocji. Spotykając się z osobami, które dotknęła tragedia, nie da się tego nie współodczuwać. I to mocno.

A największy zawód?

Chyba to, o czym też była mowa na dzisiejszej gali. Fakt, że dziennikarze po latach pracy jednak tracą idealizm. Może to wynik wieloletniego zderzania się z rzeczywistością, ale przykre jest, że te zderzenia mogą zabić w nas pasję i gotowość do wypełnienia – chociaż zabrzmi to górnolotnie – dziennikarskiej misji.

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl