Błażej Torański: „Starszy widz szczypie się, bo czuje się jakby wehikuł czasu przeniósł go 40 lat wstecz i oglądał TVP Szczepańskiego” – tak o TVP Info napisał półtora roku temu na portalu wPolityce Bronisław Wildstein. Są powody, aby się szczypać, oglądając tę stację?

Witold Gadowski: Bronisław ma rację. Media publiczne, szczególnie Telewizja Polska, napawają mnie smutkiem z bardzo prostego powodu. Kiedyś zaangażowałem się mocno w odnowę mediów publicznych. Tworzyłem propozycje do ustawy, zwłaszcza w zakresie finansowania ośrodków terenowych i ich roli w tym systemie. Walczyłem z Platformą Obywatelską o to, żeby uwolnić TVP od wpływów politycznych. Dzisiaj mogę powiedzieć tylko tyle: poniosłem sromotną klęskę! Odczuwam to jako prywatną porażkę, bo wydawało mi się, że w 2015 roku uda się stworzyć obszar wolności, w którym politycy oddadzą dziennikarzom telewizję publiczną. Dzięki temu będzie ona lepsza, stanie się wyznacznikiem wartości warsztatowych i etycznych, będziemy się nią chwalić w Europie, gdzie, jak wiadomo, media publiczne nie są najwyższych lotów. Nawet poziom wzorcowej przed laty BBC znacznie się obniżył, stała się chwilami lewacka.

TVP ośmiesza dobrą zmianę?

Mam wobec niej kilka zarzutów. Po pierwsze stała się telewizją skrajnie upolitycznioną. Główną rolę odgrywają w niej politrucy, a nie dziennikarze. Trudno uznać za fachowców młodych adeptów zawodu, którzy przyszli tam z programem „Moja pierwsza poważna praca”. Oni nic nie potrafią! Widziałem żenujące próbki warsztatowe tych, którzy awansowali już na dyrektorów. Oby tych materiałów nikomu nie pokazywali, bo wywoła to tylko gromki śmiech. Już nie mówię o ludziach takich, jak Samuel Pereira, który stał się synonimem wypaczenia. SDP przegrało wojnę o telewizję publiczną. Przegrali dziennikarze. Nie ma dziś możliwości zmiany TVP w taką, o której marzyliśmy.

Adrian Klarenbach pozwolił sobie po pogrzebie Pawła Adamowicza na komentarz: „Jakie życie, taka śmierć”. Potem przeprosił. Ale czy jest w Telewizji Polskiej przyzwolenie na hejt?

Telewizja publiczna uznała, że skoro TVN i Polsat rażąco łamią zasady warsztatu dziennikarskiego, etyki, rzetelności, to TVP może to zrobić w drugą stronę i robi to. Ale jeszcze gorzej. Z mniejszą dbałością o pozory. W tym wszystkim przegrywa dziennikarstwo. Zawodowo zabijani są dziennikarze.  Przypadek Krzysztofa Ziemca z ostatnich dni pokazuje, że atmosfera w TVP jest nie do wytrzymania.  Że Jacek Kurski nigdy nie zamierzał z telewizji publicznej stworzyć rzetelnego ośrodka informacji i opinii. A nawet medium, które będzie podnosiło poziom kultury ogólnej.

Ziemiec już w październiku 2016 roku napisał w „Plusie Minusie” „Rzeczpospolitej” tekst „Dobra zmiana hoduje tępych koniunkturalistów”. O „Wiadomościach” TVP: „Nastąpił szturm ludzi związanych z władzą na lukratywne i wpływowe stanowiska (zjawisko tzw. Misiewiczów) co gorsza, wielu polityków rządzącej partii nie widzi w tym nic złego”.

Nie nazwałbym tego „zjawiskiem Misiewiczów”, tylko erzaców dziennikarstwa. Ci ludzie są gotowi iść na daleko idące ustępstwa wobec władzy, gdyż nie mają warsztatu, dokonań. Nic ich przed tym nie powstrzymuje. Rzetelny dziennikarz dzisiaj nie zaangażuje się w telewizję publiczną. Dlaczego? Bo nie chce sobie spaskudzić nazwiska. Cieszę się, że od blisko dwóch lat nie jestem utożsamiany z TVP. Wszyscy w środowisku dziennikarskim wiedzą o moim dystansie wobec niej. Raduje mnie to, bo powoduje, że nadal jestem wiarygodny.

Nie zapraszają Cię do Telewizji Polskiej? Jesteś na czarnej liście Jacka Kurskiego?

Tak.

Kto na nią trafia?

Wszyscy ci, którzy – zdaniem Kurskiego – są niewygodni dla władzy albo nie podobają się prezesowi TVP. To jest sposób myślenia, jak za czasów Macieja Szczepańskiego: kto podpadł władzy albo władcy, ten nie znajdzie się na dworze. Nigdy na dworze nie chciałem być. Gdyby mnie dzisiaj zaproszono do telewizji publicznej, odmówiłbym.

Nawet Krzysztofowi Ziemcowi, który diagnozował: „Władza woli otaczać się ludźmi niedouczonymi, ale pokornymi, gotowymi bezrefleksyjnie wykonywać polityczne zlecenia”?

Szkoda, że nie zmienił „Wiadomości”. Może nie mógł? Jeśli jednak się nie może, a firmuje, to powinno się odejść.

Może odejdzie. Na razie tłumaczy, że musiał odpocząć, wziąć urlop, przez hejt.  Kiedy ostatni raz byłeś w TVP?

W 2010 roku byłem dyrektorem Programu I Telewizji Polskiej. W niezwykle trudnych warunkach zorganizowałem Festiwal w Opolu, spięło się to finansowo i organizacyjnie. Komuniści, którzy przejęli wtedy władzę w TVP, przyszli do mnie z propozycją: „Jeżeli wyrzucisz Jacka Karnowskiego z szefa „Wiadomości”, zostaniesz, bo jesteś sprawny i znasz się na rzeczy, a potrzebujemy takich ludzi”. Po tym dictum na najbliższym posiedzeniu Zarządu TVP złożyłem rezygnację. Wtedy odszedłem z tej telewizji, nie wróciłem i już nie wrócę.

Miałeś jeszcze od września 2016 do marca 2017 roku swój program autorski „Łowca smoków” w TVP1. Prezesem Telewizji Polskiej był także Jacek Kurski.

Wtedy byłem już niezależnym producentem, sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Kurski stwierdził, że program jest słaby i rozstaliśmy się. Nasze drogi rozeszły się jednak znacznie wcześniej, bo krytykowałem jego sposób zarządzania telewizją. W czasie, kiedy powinienem był zabiegać o jego przychylność. Liczyłem się oczywiście z tym, że mi tę produkcję wyrzuci, ale uznawałem, że nie mogę milczeć wobec tego, co widzę. Wreszcie dotarła do mnie informacja, że nie wolno mnie zapraszać do żadnych programów. Ani o terroryzmie, ani o islamie, ani o niczym innym. Bo panu prezesowi Gadowski się nie podoba. Miałem inne poglądy na funkcjonowanie telewizji publicznej, aniżeli życzyłby sobie prezes Jacek Kurski.

Jaką cenę płaci publicysta, który nie chce być po żadnej ze stron? Jaki jest jego los?

Musi sobie zbudować własną firmę, której największym kapitałem jest jego nazwisko. Moja firma Witold Gadowski Think Force z czasem zaczęła przyciągać młodych, fajnych ludzi. Jest ich kilku, żaden nie przekroczył trzydziestki i wszystkiego nauczyli się razem ze mną. Wiedzieli więcej ode mnie o nowych mediach, ja – o dziennikarstwie. Dzisiaj się uzupełniamy. Mamy wydawnictwo, księgarnię internetową i małą telewizję, która emituje komentarze. Budujemy własny dom medialny. Już zarabiamy.

Do wszystkiego potrzebne są pieniądze. Skąd je masz?

Zarabiamy na reklamach, które Google zamieszcza w Internecie; na księgarni, na powieści „Szlag trafił!”, którą właśnie sam wydałem. Jest już bestsellerem. Pierwszy nakład rozszedł się w ciągu trzech tygodni, a nie wpuściłem jeszcze tej książki do dystrybucji w księgarniach.

To trzecia część trylogii po „Smaku wojny” i „Wieży komunistów”. Oprócz pisania książek realizujesz filmy.

Najbardziej kosztowny etap realizacji „Świętych z Doliny Niniwy” mam za sobą. W sześcioosobowej ekipie robiliśmy zdjęcia w Iraku. Telewizji Polskiej na opłacenie takiego wyjazdu nigdy nie byłoby stać. Ja opłaciłem wszystko. Teraz jestem w fazie montażu. Będzie to film lepszy technicznie, warsztatowo, dokumentalnie od tych, które powstają w TVP.

Opowieść o tym, jak nie utracić nadziei i wiary mimo doświadczenia piekła na Ziemi. O życiu chrześcijan i jazydów w północnym Iraku.

Jak Pan Bóg pozwoli, film ten pokaże fenomen bliski Polakom. „Święci z Doliny Niniwy” pokaże los chrześcijan i muzułmanów, kosmos złożoności zła i dobra.

Zabójstwa, gwałty i porwania?

Nie. Będzie to film o ludziach, którzy przeżyli panowanie Państwa Islamskiego. Pokażę, jak piękne owoce przynoszą te dramatyczne doświadczenia dzisiaj.

Telewizja Polska nie była zainteresowana filmem o chrześcijanach w Iraku. Zwróciłeś się o zbiórkę pieniędzy wśród swoich sympatyków.

Nie sięgnąłem do żadnego ze źródeł pieniędzy publicznych, chociaż zgłaszały się do mnie banki i koncerny państwowe. Nie wziąłem od nich ani grosza. Nie prosiłem o wsparcie ministerstw. Film realizuję tylko z pieniędzy moich widzów. Dzięki temu nie wziąłem na siebie żadnych zobowiązań politycznych. Nie jestem zależny od nikogo. Robię film taki, jaki chcę. Pokażę go za granicą, na festiwalach. Nie sprzedam go Telewizji Polskiej, bo nie chcę, aby wsiąkł między jeden program propagandowy a drugi, jeszcze gorszy.

 

 

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl