Z Krzysztofem Skowrońskim, kandydatem na prezesa Telewizji Polskiej rozmawia Błażej Torański.

Czy twarzą telewizji Jacka Kurskiego jest najpopularniejszy program TVP – „Rolnik szuka żony”?

Zbyt podstępne pytanie. Oglądałem i rzeczywiście zdziwiło mnie, że jest to najpopularniejszy program w Jedynce, ale obejrzę następny odcinek.

To jest bardzo opłacalny program dla TVP, obudowany reklamami. Zdjąłbyś go?

Nie przewiduję pochopnych decyzji. Należy przemyśleć każdą godzinę emisji w telewizji publicznej. 8700 godzin w roku. Warto się zastanowić nad każdym programem, serialem, żeby Telewizja Polska była jakościowo odmienna od innych stacji i od tej, jaką jest dotychczas. Chodzi o jakość! Prezentując swój pomysł na Telewizję Polską przed Radą Mediów Narodowych nie obgadywałem nikogo, nie występowałem przeciwko komukolwiek. Nie twierdziłem, że Jacek Kurski jest złym prezesem, a programy są fatalne. Chciałem pokazać jedną myśl.

Polskę na żywo?

Złożyłem Radzie Mediów Narodowych propozycję nietypowego kontraktu. Chcę być prezesem na czas próbny, na 9 miesięcy. Mam w głowie program, który nada tej telewizji prawdziwy rozpęd. To właśnie jest program pod umownym tytułem „Polska na żywo”. Po jego emisji można by stwierdzić, czy mam trafny pomysł na telewizję publiczną czy nie. Gdybym okazał się nieudacznikiem, nie trzeba by szukać pretekstu do mojego odwołania. Odszedłbym normalnie.

Kiedy tłumaczyłeś swój pomysł „Polska na żywo” transmisja TVP Parlament była kompletnie nieczytelna. Nagłośnienie było tak słabe, jakby Rada Mediów Narodowych obradowała w Bangladeszu, a nie w Warszawie, przy Wiejskiej.

Sensem przesłuchania publicznego jest, aby ludzie, którzy płacą abonament wiedzieli kto i z jakiego powodu zostaje prezesem TVP. Przesłuchanie publiczne powinno się więc odbywać przed wszystkimi mediami i być dostępne dla publiczności. Tymczasem wybrano formę pośrednią. Nadawała telewizja parlamentarna, kamera była zamontowana na suficie, nagłośnienie było takie, jak przy zwykłej rozmowie. Nad tym trzeba się było zastanowić, ale Rada się dopiero uczy.

Wyjaśnij więc, na czym projekt „Polski na żywo” polega? Zapowiedziałeś – to udało mi się przy amatorskim nagłośnieniu usłyszeć – że na czymś w rodzaju koła fortuny będą wypisane nazwy powiatów. Los zadecyduje, gdzie ekipa telewizyjna wyruszy z kamerami.

Losowo zostanie tylko wybrane miejsce, z którego będą nadawane relacje. Chodzi o to, żeby ludzie widzieli, że nie wybrano powiatu „x” w wyniku jakiegoś układu. Żeby wiedzieli, że telewizja nie przyjedzie do nich na chwilę, tylko na cały tydzień. Burmistrz czy starosta, którzy źle zarządzają winni się bać, dobrzy gospodarze mogą się cieszyć. Ludzie, którzy chcieliby się czymś pochwalić, powinni się zastanowić, jak to zrobić, mając okazję do spotkania z dobrymi reporterami i operatorami. To będzie wydarzenie, święto, przywitanie się telewizji z ludźmi. Coś o wiele większego, aniżeli zwykły program półtoragodzinny, show. To będzie show, oglądany w całej Polsce, ale przede wszystkim – interaktywne spotkanie. Redaktorzy i operatorzy będą przez tydzień żyć z tymi ludźmi i ich sprawami.

Kiedy koło fortuny wyznaczy Krotoszyn ludzie w całym powiecie założą garnitury, a trawę pomalują na zielono i będzie, jak w czasie "wizyt gospodarskich" Edwarda Gierka. Ludzie lękają się kamer.

To wiem, że się boją. Ale nie będzie, jak za Gierka. Telewizja będzie rzetelnie opowiadać, co się dzieje.

Były już takie próby. Za Gierka Turnieje Miast. W mniej odległych czasach – programy reporterskie Barbary Czajkowskiej „Konwój” czy Marii Wiernikowskiej „Telewizja objazdowa”.  

To nie będzie Turniej Miast, propaganda sukcesu, tylko coś naturalnego: telewizja będzie opowiadać o życiu. Nie pojedziemy po propagandę sukcesu, tylko po prawdziwy opis rzeczywistości. Oczywiście, może się zdarzyć, że podczas zdjęć ktoś ukryje pod uśmiechem swój podły charakter, ale dobry dziennikarz odróżni uśmiech prawdziwy od wyreżyserowanego. W tym projekcie ważną rolę będą pełniły ośrodki regionalne. Trzeba je ożywić, dać im więcej pieniędzy z centrali. To jest komplementarne i ma głęboki sens. Mój pomysł opiera się na daniu prezesowi dziewięciu miesięcy. Po ich upływie nie powiem, że dali mi za mało czasu czy pieniędzy, ale Rada Mediów Narodowych zadecyduje czy prezes dobrze wypełnia swoją funkcję czy nie nadaje się.

Zapowiadasz telewizję „twórczą, nowoczesną, bez piętna komunizmu”. Chcesz wyłapać z korytarzy TVP tych, którzy – jak mawia Wojciech Reszczyński – do dzisiaj noszą u pasa broń krótką?

Na pewno chciałbym, aby nie pracowali w Telewizji Polskiej ci, którzy noszą przy sobie broń krótką. Wierzę, że przy realizacji programów ewidentnie wyjdzie, kto jest niepotrzebny.

Przeprowadzisz dekomunizację, jeśli zostaniesz prezesem TVP?

Chciałbym, żeby to, co telewizja pokaże na ekranie było całkowicie zdekomunizowane. To powinno być nowe, inne, wynikające z trudu. Przewiduję np. program o Sejmie, ale nie taki, że politycy będą opowiadać, co się tam dzieje.

No i nie taki, że pokażecie bosą stopę posłanki czy zajadanie sałatek na sali sejmowej.

Nie, nie. Chodzi o wyjaśnianie kuchni prawnej, tego, kto ma interes w danej ustawie, kto zyska, kto straci. W ten sposób można pokazać głęboki sens ustawodawstwa. Równie ważne są wydarzenia na świecie, wysyłanie rzetelnych, wiarygodnych reporterów, którzy opowiedzą, co słychać w Syrii, a co na Ukrainie. Potrzebny jest też porządny program konsumencki. I „TVP 27”, kanał poświęcony ludziom do dwudziestego siódmego roku życia. Intuicja podpowiada mi, że ma to sens. Nie będzie to MTV, ale dojrzała dysputa o tym, co zajmuje młodych. Oni patrzą na świat odmiennie od nas.

Telewizja jest technologicznie zacofana. Skąd wziąć pieniądze, skoro krzywym okiem patrzysz na reklamy.

Gdyby telewizja realizowała sensownie swoją misję, naruszyłaby interesy wielu reklamodawców. Mam także nadzieję, że kiedyś wreszcie wstydliwa sprawa abonamentu zostanie skutecznie rozwiązana.

Jak chcesz uzyskać największą oglądalność w Polsce?

Jakością każdego programu, ale i realizacją programów, na jakie nie stać telewizji komercyjnych. Nie stać, bo to im się po prostu nie opłaca. Dlatego chcę robić wszystko, o czym inni mówią, że im się nie opłaca. Telewizji publicznej musi się to opłacać i przekładać na oglądalność.

Jako szef Trójki jeździłeś na wywiady do Jarosława Kaczyńskiego. Będziesz tę tradycję kontynuować?

Postępowałem dokładnie tak, jak inni dziennikarze, którzy chcieli uzyskać wywiad od Jarosława Kaczyńskiego. To były wywiady jeden na jednego. Nie było mowy ani o autoryzacji, ani o cenzurze. Przy takich założeniach nie traci się  niezależności.

Miałeś w Trójce pełną swobodę? Ówczesny prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański Tobą nie sterował?

Nie sterował. Miałem.

Jeśli zostaniesz prezesem TVP będziesz odbierał telefony od Jarosława Kaczyńskiego?

Do mnie Jarosław Kaczyński nigdy nie zadzwonił. Myślę, że nawet nie ma mojego numeru telefonu.

Nie obawiasz się podzielenia losu Bronisława Wildsteina, który wymknął się spod kontroli prezesa PiS?

Tego nie wiem. Przyszłość nie jest znana.

Ale będziesz patrzeć na ręce wszystkim politykom?

To jest oczywiste, wpisane w misję mediów.

Jak oceniasz swoje szanse?

Nie wiem, co i w jakim momencie zadecyduje. Każda z kandydatur niesie plusy i minusy, ryzyko.

Wierzysz w suwerenność Rady Mediów Narodowych przy wyborze prezesa TVP?

To nie jest kwestia wiary. Rada Mediów Narodowych jest częścią polskiej polityki. Niezależna jest w tym sensie, że odpowiada za decyzje, które podejmuje. Kiedyś będzie z nich rozliczana. Ale w jaki sposób je podejmuje? Nie wiem.

Chcesz autoryzować tę rozmowę?

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich na swoim zjeździe opowiedziało się przeciwko autoryzacji.








 

 

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl