Dlaczego nie pojechałeś jako sprawozdawca radiowy na Mundial do Brazylii?
Nie grali tam Polacy. Polskie Radio nie wykupiło licencji. To był główny powód. Przypomnę, że były to już drugie mistrzostwa bez udziału polskiej drużyny, dlatego tej imprezy nie obsługiwaliśmy.
To cię na pewno martwi.
Że nie grają Polacy, to mnie bardzo martwi.
Myślisz, że wrócą czasy świetności, takiej jak za Górskiego, Gmocha, czy Piechniczka?
Jestem o tym przekonany. Może nie będą to tak wielkie sukcesy, ale sądzę, że nasza reprezentacja awansuje do finałów MŚ.
A co z Mistrzostwami Europy?
One wydają się łatwe…
Ale z Niemcami nigdy nie wygraliśmy.
To pora wygrać!
Z mistrzami świata?!
Na tym właśnie polega urok sportu. Uważam, że dopiero taki mecz jest wyzwaniem dla drużyny i trenera. Pokolenie Bońków, Młynarczyków, Smolarków, wcześniej Lubańskich – oni im mocniejszego mieli rywala, tym bardziej się mobilizowali. Wygrana z Niemcami, choćby w jednym meczu, przyniesie każdemu zawodnikowi mnóstwo pochwał i satysfakcji.
Naprawdę wierzysz w to, że pokonamy Niemców?
Wierzę, że ten mecz będzie bardzo miłym zaskoczeniem. Łatwo przychodzą nam kpiny z piłkarzy; jasne, gramy słabo, nie mamy sukcesów, ale jeśli będziemy wychodzili ze stadionu z poczuciem, że widzieliśmy zaangażowanie, walkę, to mimo, że może przegramy, będziemy bić brawo za taką postawę. Dzisiaj już nie ma łatwych rywali. Pomóżmy naszym piłkarzom, zaufajmy im. Ale zawodnicy też muszą dać z siebie bardzo dużo.
Jeżeli byśmy zakwalifikowali się do kolejnych mistrzostw świata (w Rosji), to może pojawić się problem polityczny. Już dziś niemieccy politycy i holenderscy piłkarze nawołują do bojkotu tych mistrzostw. Co o tym myślisz?
Zawsze byłem przeciwnikiem łączenia sportu z polityką, ale po igrzyskach zimowych w Soczi, kiedy konflikt na Ukrainie bardzo się zaostrzył, apelowałem, by przenieść igrzyska paraolimpijskie w inne miejsce. To byłby sygnał, że świat sportu reaguje na to, co się dzieje. Jeżeli pojawiają się głosy, że nasze reakcje są za słabe, to dlaczego świat sportu miałby milczeć?
Ma dużą siłę nacisku?
Olbrzymią. Dlaczego wyścig Formuły 1 ma być rozegrany w takiej sytuacji w Soczi w tym roku? Niech to będzie jakiś sygnał. Mistrzostwa za 4 lata - tak, ale nie w tym miejscu, w którym je wyznaczono. Świat sportu może w tej sprawie dużo zrobić. Nie gódźmy się na to, co się dzieje. Jeszcze raz mówię: nie łączmy sportu z polityką, ale świat sportu niech nie będzie tylko milczkiem, czy niemową, bo wtedy staje się obłudny.
Chciałbym wrócić do transmisji radiowych z ważnych imprez. Kiedy rozmawiałem z rzecznikiem prasowym Polskiego Radia Radosławem Kazimierskim o przyczynach nieobecności sprawozdawców radiowych w Brazylii, to usłyszałem m.in., że radio przegrywa pod względem atrakcyjności przekazu z telewizją. Czy zgodzisz się z taką opinią?
Kiedy wrócę z urlopu, to pójdę do pokoju Pana Radka, wyjmę dwa miecze i powiem: pojedynkujmy się Panie Radku (śmiech), i będę starał się go przekonać, że mimo, że są to czasy telewizji i innych wizualnych środków przekazu, to radio broni się nadal.
Wszystkie dyscypliny sportowe nadają się do transmisji radiowych?
Myślę, że tak. Znam wielu kibiców, wielu słuchaczy, którzy oglądają mecz w telewizji, słuchając jednocześnie relacji radiowej. Jest tylko problem techniczny, bo głos dociera szybciej niż obraz, ale to można zniwelować. Myślę, że Euro 2012 pokazało, że siła radia nadal jest duża.
Na czym ona polega?
Radio to teatr wyobraźni. Radio, podobnie jak sport, to emocje. W radiu bardzo intensywnie przeżywamy dramaturgię wydarzeń.
Masz wielu fanów, którzy uwielbiają twój obrazowy styl, poetykę i metaforykę wypowiedzi. Dzięki niemu odbiorca może sobie wyobrazić to, co ty widzisz. Ciekaw jestem, jaka dyscyplina sportu jest według ciebie najtrudniejsza, jeśli chodzi o relacjonowanie na żywo?
Odmówiłem kiedyś relacjonowania meczu cymbergaja, ale to nie było na antenie radiowej. Uważam, że każda relacja radiowa z trudnego wydarzenia byłaby dla mnie wyzwaniem. Na przykład bardzo bym chciał komentować mecz szachowy, zwłaszcza gdyby to polski szachista grał o mistrzostwo świata. Myślę, że to byłoby fantastyczne: mecz rozpisany na wiele partii, ze zmiennymi sytuacjami…
Słuchacz nie zanudziłby się na śmierć?
Można by taką relację łączyć z muzyką, przeplatać ją cyklicznymi wejściami na żywo, itd. Zobacz, ile w takim meczu jest emocji, ile walki, która toczy się głównie wewnątrz zawodników, w ich umysłach i ciałach. Walka sportowa łączy się w czasie takiego meczu z psychologią. Oglądałem niedawno z ogromną przyjemnością, w internecie, mecz pomiędzy młodym, niezwykle zdolnym szachistą z Norwegii Magnusem Carlsenem (od listopada 2013 mistrz świata – red.) a broniącym tytułu Hindusem Anandem…
Oglądałeś, a nie słuchałeś…
Ale ja wtedy już sobie myślałem, jak bym miał tę partię szachów komentować. Teraz taki mecz wygląda inaczej niż dawniej. Zawodnicy są zamknięci w szklanym pokoju, są widzowie na trybunach, ale już nie ma kontaktu bezpośredniego, bo zdarzały się różne historie, od hipnozy po jakieś podpowiedzi. Te szklane ściany to też jest ciekawy element scenografii… Czekam więc na Polaka-szachistę, który zagra o mistrzostwo świata. Tak przy okazji: uważam, że szachy powinny być obowiązkowym przedmiotem w szkole podstawowej, a brydż od liceum. Te gry poszerzają horyzonty i rozwijają zdolność postrzegania. Szachy to piękna gra, u nas niedoceniana. Mówi się drwiąco o refleksie szachisty, ale tak naprawdę to szachiści mają fantastyczny refleks!
Wspomniałeś o kształceniu dzieci i młodzieży. Prowadziłeś warsztaty dziennikarskie dla gimnazjalistów i licealistów. Jakie wartości etyczne, profesjonalne chciałbyś im zaszczepić?
Zależało mi, żeby zaczynać zajęcia od zabawy, aby nie zaprzęgać ich od razu w kierat pracy. Ja im mówię: chciejcie. Bo jeśli się czegoś naprawdę chce, to można to zrealizować i wcale nie trzeba mieć tak zwanych pleców. Obecnie są takie możliwości, że każdy kto będzie chciał się uczyć, poznawać dziennikarstwo, będzie mógł je wykonywać. Młodzi ludzie mogą obecnie prowadzić na obozach dziennikarskich programy radiowe, bawić się w telewizję, wydawać gazetki. Mają wszystko, o czym my dawniej mogliśmy tylko pomarzyć. Ale wiem też, że nie jest łatwo nauczyć dziennikarstwa. Dziś brakuje przyuczenia do zawodu, wszystko zostało puszczone „na żywioł”.
Ty miałeś swoich mistrzów.
Tak. Ja miałem szczęście, bo miałem nauczycieli: Zbyszka Wojciechowskiego, Maćka Biegę, Krzyśka Turowskiego.
Ale też „wychowywałeś” się na takich tuzach radia i telewizji, jak Bohdan Tomaszewski, Bogdan Tuszyński, czy Jan Ciszewski…
Zgoda, ale chciałbym jeszcze wrzucić kamyczek do ogródka tych młodych: chciejcie się uczyć. Nie uwierzcie, że dziennikarzem zostaje się od razu, kiedy otrzymujecie komputer, mikrofon, czy kamerę, tylko uczcie się i pamiętajcie, że pokora w tym zawodzie jest bardzo wskazana. Dziś – tak przynajmniej się mówi – dziennikarzem może być każdy, bo każdy może publikować na portalach, zanim jednak, tak jak szewc, uszyjemy buty, sporo musimy się uczyć. A w dziennikarstwie te buty to dobry tekst, dobra audycja radiowa, czy program telewizyjny.
Już od wczesnej młodości chciałeś być dziennikarzem sportowym, ale w sporcie poszukiwałeś nie tylko rywalizacji, lecz również idei. I za krzewienie idei olimpizmu otrzymałeś medal od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak dziś patrzysz na współczesny sport, oparty na rywalizacji połączonej z chęcią zysku za wszelką cenę, coraz mniej mający wspólnego ze szlachetnym współzawodnictwem?
Pewnie tego nie powstrzymamy, ale to nie jest tak, że wszyscy są tym skażeni. Dzisiaj w sporcie są pieniądze. I będą coraz większe, ale są sportowcy, dla których to nie jest najważniejsze. Ja wierzę, że piękne zasady sportu nie zginą, chociaż komercjalizacja przynosi wiele złego.
Przynosi również śmierć. Myślę o wybitnych sportowcach, którzy zginęli od dopingu, jak np. mistrzowie kolarstwa.
Tak, ale z drugiej strony świat barona de Coubertina przeminął. Jak byśmy mieli zahamować te procesy? Nagrody w turniejach tenisowych są coraz większe, za wszystkim stoi rynek telewizyjny. Zastanawiam się, czy my chcemy, żeby wszystko było szybsze, doskonalsze, a może jednak bardziej interesuje nas czysta walka? To trudny problem na długą dyskusję.
Dziennikarstwo uprawiasz przeszło 30 lat. Co ci sprawia największą satysfakcję w tym zawodzie?
Mój mistrz Zbyszek Wojciechowski mówił mi: nie zamykaj się w jednym, dla oddechu szukaj czegoś innego, by nabrać dystansu. Ja nie zamknąłem się tylko w świecie sportu. Wielką frajdę np. sprawiła mi audycja o marynarzu, który uratował się ze statku MS Busko Zdrój. On jeden się uratował. Udało mi się go znaleźć z pomocą pani Oli z międzynarodowej centrali telefonicznej. Nagrałem z nim rozmowę: długą, przejmującą, wstrząsającą historię o tym, jak pływał na tratwie ratunkowej wraz z kolegami, którzy już nie żyli. Poszedłem z tym nagraniem do ówczesnego szefa radiowej Jedynki Andrzeja Turskiego i zrobiłem trzygodzinny nocny program. Dzwonili ludzie z całego świata, szczególnie zapamiętałem marynarzy. Po tej audycji długo nie mogłem zasnąć. Jeszcze dziś na samo wspomnienie włos jeży mi się na głowie. Pamiętam też reportaż o Andrzeju Marciniaku, jedynym polskim himalaiście, który nie zginął w tragicznej wyprawie na Mount Everest w 1989 roku. To był opis pięciu dni walki o przetrwanie. Trochę historia na miarę polskiego Titanica – wtedy lawina zdmuchnęła pięciu wybitnych polskich himalaistów.
Staram się uprawiać różne formy dziennikarstwa i mieć z tego satysfakcję. Jest to też wyraz wdzięczności dla mojego mistrza Zbyszka Wojciechowskiego. Interesują mnie również tematy prawnicze, mam kilka pomysłów, tylko nie mam czasu. A co do sportu, to on zawsze będzie dla mnie bardzo ważny; jest nieprzewidywalny, dostarcza wzruszeń i wielkich emocji. Mam nadzieję – zapamiętaj te słowa – że polscy piłkarze będą jeszcze grali na mistrzostwach świata, i to nie tylko dwa czy trzy mecze o tzw. honor, ale więcej i o coś więcej...
Niech tak się stanie.
Rozmowa bez autoryzacji - za zgodą T. Zimocha