Pani Wielgusowej i jej partyjnemu partnerowi przystojniaczkowi Petru polecam pomysły:
- wnieść świniaka, albo lepiej zarażonego dzika i wpuścić do pokoju sejmowego ukochanej przez nich partii przeciwników
- nasikać do kotła w sejmowej restauracji
- polać schody rzepakowym
- przynieść i wypuścić na sali obrad szerszenie
- kitem pszczelim zalać zamki w ubikacjach (tak robią włamywacze po ogołoceniu mieszkania – wiem, bo doświadczyłem)
- ogłosić publiczny konkurs co by tu zrobić jeszcze (nagroda główna: kolacja ze śniadaniem w weneckim hotelu nad laguną z Panem P. lub Panią W. - do wyboru)
Służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i porządek rekomenduję:
- zdjąć złocone garniturki i dostojne czapy i przywdziać siermiężne wory z włosiennicy
- dobrowolnie obniżyć sobie pensje do... 10% (najwyżej)
- wysmagać się pokrzywami (PSL przywiezie świeże)
- przez dobę leżeć krzyżem w sejmowej kaplicy
- przez miesiąc żonie lub mężowi kazać wozić się w bagażniku (co najmniej przez 5 godzin dziennie z jedną tylko butelką wody mineralnej; pampersy ze służbowego przydziału)
- zaprzyjaźnić się z posłami, którzy was narazili na despekt
Wszystkim posłom i senatorom owocnych obrad i możliwości spożywania w czasie tychże – bez opuszczania plenarnej sali. Tak jak to robiły niektóre posłanki. A ostatnio nawet zajadała coś była Pani Premier, której siedzącej w poselskiej ławie pracujące żuchwy pokazywała TVP (wielokrotnie, traktując to najwyraźniej jako przebitkę w transmisyjnym obrazie ciągłym).
Smacznego!
Ale uwaga: z nerwów można ugryźć się w język. No, czasem by się przydało.
21 VII 2018 Stefan Truszczyński