Polska jest krajem trudnym. W dodatku najtrudniej o tym mówić w przestrzeni publicznej. Wszyscy czekali na nową Polskę i większość liczyła na korzyści wynikające z przynależności do Unii Europejskiej. Jedno i drugie jest, bo Polska to już inny kraj od tego, który mamy w pamięci ze wszystkimi okrągłymi stołami i grubymi kreskami. I Polska skorzystała na Unii Europejskiej, bo przybyły stadiony, oczyszczalnie ścieków i kawałki autostrad. Polska jest jednak też dziwna, bo teraz nagrywa się rozmowy przy stole restauracyjnym i Polska jest skomplikowana, bo do lekarza publicznego czeka się rok w kolejce, a żeby żyć, trzeba wyjechać za pracą do innego kraju. Każda praca za granicą, choćby zwykle sprzątanie, przebija w Polsce pensje średniego urzędnika, który musi trzymać fason urzędu i ukrywać, że od połowy miesiąca starcza mu już w zasadzie tylko na chleb z pasztetem. Polacy w zarobkach są w ogonie wymarzonej Europy.
Myślę, że też bym stąd wyjechała, ale jestem raczej za stara. Umarłabym, ale jeszcze jest chyba za wcześnie. Jestem pod chmurą i nie mogę przebić się do słońca, które świeci innym. Jestem w gronie wielu podobnych do mnie. Staramy się pocieszać, że w grupie raźniej.
Kolega wspomina swój tekst z początku lat 90., kiedy pisał o tym, że zarabia na 1 metr kwadratowy powierzchni mieszkań oferowanych wtedy na rynku – mieszkań w stanie surowym, dodam. Koszt pozostałych metrów oraz urządzenia instalacji, zrobienia podłóg itp., przerażał go, ale w artykule tłumaczył, że Polska jest na początku drogi, że to wszystko dopiero się układa po peerelowskiej biedzie. Teraz, w roku 2015, ten kolega zarabia na pół metra powierzchni mieszkania na rynku, także w stanie surowym. Koszt kredytu przeraża go dziś jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy Polska dopiero uczyła się demokracji, wolnego rynku i nieśmiało marzyła o Unii Europejskiej.
Obserwuję panią premier, którą cieszą podróże po Polsce, radują nowe pociągi i każe mi się to oglądać w telewizji jak odkrycie epokowe. A gdzie nasz rząd był, gdy pokolenia kolejarzy wołały o ratunek dla polskich kolei, o zagospodarowanie starych dworców, w tym dworców zabytkowych, które pozamieniały się w ruiny? Gdzie był rząd, kiedy niczym żyły wypruwano tory łączące wsie i miasteczka?
Można o tym pisać bardziej uczenie i posiłkować się analizą ekspertów, podawać lawinę przykładów. Ale po co, kiedy jaki jest koń, każdy widzi? Ten koń już nie ciągnie pod górkę. Ale za to programy w telewizji !!! Prawie wyłącznie na wesoło.
Elżbieta Mierzyńska