Jan Forowicz leg.SDP 3043
„Strona rządowa”
publikowana w dzienniku kioskowym i w internecie
Zgodnie z powszechną opinią, obywatelom coraz trudniej dociec czym zajmuje się rząd lub co faktycznie zamierza. Zwłaszcza w kwestiach o najwyższym znaczeniu; bezpieczeństwa państwa, skali zadłużenia, priorytetu oświaty i wielu innych. Wobec tego nasze środowisko mogłoby wyjść z pewną propozycją. Godną rozważenia w czasie, gdy narasta krytyka władzy wykonawczej, a niektórym redakcjom otwarcie zarzuca się manipulację informacjami o stanie państwa.
Co istotne, funkcji przekazywania rzetelnej informacji nie wypełnia Centrum Informacyjne Rządu. Charakterystyczne, w jego statucie zapisano obowiązek „realizowania kampanii informacyjnych dotyczących prac Prezesa Rady Ministrów” i „kreowania zadań z zakresu relacji z mediami oraz opinią publiczną”. Dlaczego marnie „realizuje”? Jedna z odpowiedzi, choć z pewnością nie jedyna, brzmi: jest to w tej chwili zespół urzędniczy, a nie dziennikarski. W każdym razie, w owocach jego starań trudno dotrzeć choć odrobinę pasji.
A zmarnowano interesujące przedsięwzięcie sprzed lat. Myślę o likwidacji w 1994 roku strony rządowej ukazującej się przez dwa lata w „Rzeczpospolitej”. Raz na tydzień zajmowała jedną kolumnę gazety. Czym była ta „strona”? – Zamieszczane tam teksty miały osłaniać rząd przed zagraniami nieuczciwymi. Pierwsze demokratycznie uformowane gabinety nadały stronie charakter defensywny; reagowała na oczywiste błędy, także dziennikarskie, prostowała nieprawdziwe informacje, eliminowała niezamierzone nieporozumienia w publicystyce i informowała czytelników jak można rozumieć intencje rządu. Redagowali dziennikarze zatrudnieni w tym celu w b.URM. „Rzeczpospolita”, podówczas już sprywatyzowana, otrzymywała za druk umowną kwotę. Redaktor naczelny dziennika nie mógł wpływać na treść kolumny. Publikowanie strony zostało zakończone wskutek nacisku czynników zewnętrznych przy biernej postawie ówczesnego szefa URM. Formalnie, z wypowiedzeniem umowy wystąpił redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” wyjaśniając, że wyraża w ten sposób dezaprobatę co do niektórych zawartych tam treści.
Dzisiaj warto rozważyć przywrócenie strony rządowej na łamach jakiegoś dziennika. Wymagałoby to utworzenia zespołu doświadczonych dziennikarzy monitorujących i wychwytujących przypadki fałszowania przekazu kierowanego do czytelnika, słuchacza i telewidza. Wskazujących na świadome przykrywanie ważnych tematów i podrzucanie „problemów” zastępczych. Zespół ten mógłby działać w strukturach administracji i otrzymywać wynagrodzenie z pieniędzy podatnika. Pozostając w służbie rządowej dziennikarze strony muszą być skutecznie odgradzani od nacisków lobby, zwłaszcza pozaparlamentarnych. Zobowiązaliby się jednak do wzmacniania państwa i jego instytucji. Raz na rok ocenę działań przeprowadzałaby Rada Programowa zespołu powołana przez środowiska autorytatywne etycznie (historyków, stowarzyszenia dziennikarzy i innych organizacji pozarządowych).
Ten zespół powinien otrzymać odpowiednie miejsce publikacji. Najlepiej w wysokonakładowym w dzienniku i w internecie. W fazie po uruchomieniu takiej kolumny, należałoby ją zaprezentować w specjalnej akcji reklamowej.