Pojęcie interesu społecznego jest nieokreślone i nieostre, czyli mgliste. Przyznają to sami prawnicy. Póki więc nie ma jednej definicji, każdy może definiować je po swojemu: sędziowie, prokuratorzy, również dziennikarze. Ja też. Czy podsłuchane rozmowy polityków zostały opublikowane przez WPROST w interesie społecznym? To zależy.

W Gazecie Wyborczej rozmowa Wojciecha Czuchnowskiego z profesorem Janem Widackim (prawnikiem i politykiem bliskim SLD). Profesor mówi, że interes społeczny stał za publikacją rozmowy ministrów Nowaka i Parafianowicza. Wątpliwości ma przy rozmowie Belki z Sienkiewiczem, a całkiem neguje zasadność ujawnienia rozmowy ministrów Sikorskiego i Rostowskiego. Uważa, że ta publikacja szkodzi Polsce. Zgadzam się w punkcie pierwszym, w punkcie drugim i trzecim już nie, bo o jakiej Polsce Profesor mówi? O Polsce ułomnych elit, które lekceważą wyborców, czy o Polsce obywateli? Myślę, że o tej pierwszej.

W interesie społecznym dowiedzieliśmy się o politycznych targach, o kupczeniu stanowiskami, próbach wpływania na decyzje skarbówki, a nawet na politykę NBP. Pomijam język, bo w tym kontekście, aczkolwiek oburza, jest mało istotny. W interesie społecznym dowiedzieliśmy się o słabości naszych służb, których przełożony dał się podejść jak dziecko i ośmieszył je na cały świat. Czy to mało, by usprawiedliwić publikację nielegalnych nagrań? A nagrania przez służby obywateli zawsze są legalne? A nagrania GW w aferze Rywina były legalne? A nagrania Renaty Beger we współpracy z TVN były etyczne? Jakoś mało kto z dziś pomstujących, uznał je wtedy za nieetyczne czy nielegalne, a Sekielski z Morozowskim zostali dziennikarzami roku w plebiscycie Grand Press! Nie wspomnę już o wielu pomniejszych aferach (z Sawickim, Gudzowatym, itd.). Wszędzie tłumaczono się interesem publicznym albo społecznym. Co się zmieniło? Opcja polityczna? PO, PSL czy PiS – traktujmy je wedle tej samej miary, ale zachowujmy obiektywizm, bo tego brakuje dziennikarzom subiektywnie nastawionym do partii politycznych, „swoją” chwalącym, „obcą” im ganiącym.

Profesor Widacki twierdzi, że ujawnienie słów Radosława Sikorskiego świadczy o braku odpowiedzialności za słowo. A czy minister był odpowiedzialny, kiedy je wypowiadał? Dlaczego media są atakowane za ich publikację, a nie za to, że nie zajmują się choćby analizą, czy sojusz z USA rzeczywiście jest bezwartościowy, czy też jest odwrotnie? Ujawnione nagrania zapoczątkowały publikację wielu kolejnych, tematycznie związanych, pochylonych nad stanem naszej demokracji. To nie jest w interesie naszego społeczeństwa? Lepiej byłoby pozamiatać te „taśmy” pod dywan?

Kiedy w 1971 roku Daniel Ellsberg wykradł dokumenty Pentagonu o wojnie w Indochinach i przekazał redakcji New York Times, która je opublikowała, to Sąd Najwyższy USA - mimo, że przecież pochodziły z przestępstwa- orzekł, że tamta publikacja służyła demokracji i była w interesie amerykańskiego społeczeństwa. „Taśmy” WPROST nie mają takiego ciężaru gatunkowego, ale zawierają bulwersujące fakty i opinie.

Oczywiście, na końcu tej drogi jest pewnie drugie dno, bo ktoś miał, i może nadal ma, interes polityczny i finansowy w tych publikacjach, ale czy to unieważnia ich treść? Moim zdaniem NIE, jeśli chodzi o te trzy nagrania (inaczej myślę o nagraniu z Giertychem). I myślę, że nie powinniśmy pochopnie potępiać publikacji uzyskiwanych tą drogą materiałów, szczególnie w dziennikarstwie śledczym, bo podcinamy gałąź, na której ono siedzi.

 

Marek Palczewski

17 lipca 2014


Ps. A Korwin-Mikkego wcale nie trzeba tajnie nagrywać, bo on daje popis w PE jawnie i na żywo. Rasistowska wypowiedź o „czarnuchach” każe zbadać jego kompetencje językowe, bo o braku politycznych wątpliwości już nie mam.


 


 


 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl