„Forum” po trotylu

Czwarty, zamykający 2012 rok numer „Forum Dziennikarzy” w dużej części poświęcony jest skutkom odwołania redaktorów naczelnych „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. Różne były oceny całej sekwencji tamtych wydarzeń. Jedni mówili: to wewnętrzna sprawa wydawcy. Święte prawo własności trzeba szanować i cieszyć się, że mamy w mediach wolny rynek. Drudzy w wydarzeniach z października i listopada widzą ostatni akord domknięcia się pierwszego obiegu. Ale nawet wyznawcy teorii „Polacy, nic się nie stało” przyznają, że przy okazji przesilenia w Presspublice padło publicznie kilka bardzo istotnych pytań dla przyszłości dziennikarstwa nad Wisłą.

Chronologicznie rzecz biorąc pierwsze dotyczy ujawniania (lub nie) źródeł informacji. Kwestia wydawałoby się jasna, bo stara jak dziennikarstwo, nagle została otwarta na nowo przez Grzegorza Hajdarowicz, który słowem i czynem zmodyfikował w tym punkcie stary kodeks etyki „Rzeczpospolitej”, po publikacji tekstu „Trotyl na wraku tupolewa”.

Drugie pytanie odnosi się do relacji między wydawcą, a redaktorem naczelnym. Znów, wydawałoby się, że mur jaki powinien dzielić oba podmioty (płci nie przesądzając) postawiono już dawno. I choć dziur w nim pełno, nikt dotąd nie podważał faktu, że stać powinien. Ale krakowski przedsiębiorca przeszczepiając na grunt spółki medialnej zasady obowiązujące w każdym innym biznesie mur właśnie rozebrał. Pytanie trzecie, i chyba kluczowe, dotyczy tego, jak środowisko dziennikarskie i opinia publiczna powinny na takie praktyki reagować?

Niestety, odpowiedź wszystkie trzy (jak i na większość pytań, jakie zadaje się dziś w Polsce) jest uwikłana w spór polityczny. Naruszenie przez Grzegorza Hajdarowicza fundamentalnych zasad, na jakich opiera się funkcjonowanie niezależnych mediów było oczywiste dla Europejskiej Federacji Dziennikarzy czy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, ale nie dla większości redakcji „głównego nurtu”, szczerze nie cierpiących ekipy „Uważam Rze”. Ton komentarzy prasowych był chyba gorszy nawet niż milczenie stacji radiowych i telewizyjnych. Nieukrywanej satysfakcji z wypchnięcia do drugiego obiegu (a często w ogóle z zawodu) ideowych adwersarzy towarzyszyło pełne zrozumienie dla przedsiębiorcy, który (wreszcie!) zaprowadza porządki na swoim podwórku.

Co oznacza dziś niezależność dziennikarska? Co i kto jej zagraża? Większość tekstów w najnowszym numerze „Forum” dotyka tego właśnie problemu. W obiegowej opinii ludzie mediów sami zarzucili swą niezależność otwarcie sprzyjając tej czy innej opcji politycznej. I tyle. Mniej się mówi, jeśli w ogóle, o zależności ekonomicznej. Albo o tym, że wydawcy stają się uczestnikami gier rynkowych… i politycznych, choć nie w sposób jawny. W konsekwencji wikłani są w nie także dziennikarze, którym się wydaje, że z polityką nie mają, nie mieli i nie będą mieć nic wspólnego.

Jeśli ktoś (w imię niemałej satysfakcji, jaką sprawia widok tonącego konkurenta) godzi się na zmianę reguł gry, może być pewny, że prędzej czy później przyjdzie kolej na niego. Zgoda, by nasze relacje z wydawcami i nadawcami regulowało jedynie prawo własności, nie jest niczym innym niż piłowanie gałęzi na jakiej wszyscy siedzimy.

Ten numer „Forum Dziennikarzy” warto mieć także ze względu na zestaw niezapomnianych zdjęć Erazma Ciołka. Nie mogliśmy w inny sposób pożegnać mistrza dziennikarskiej fotografii niż poprzez jego dzieło oraz wspomnienia przyjaciół.

Piotr Legutko 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl