Były korespondent wojenny BBC Martin Bell napisał kilka lat temu artykuł o śmierci newsa. Dziś jego teza wydaje się śmieszna. W dobie aneksji Krymu i katastrofy smoleńskiej news pokazuje, że nie tylko nie umarł, ale żyje w pełni – śmiercią, tragedią i pożogą. Dziś jest rocznica, czwarta rocznica smoleńskiego newsa.
Trawestując znane, acz nie przez wszystkich lubiane hasło, news smoleński będzie żył do końca świata albo i dzień dłużej. Mówi się, że publikacja newsa jest jednocześnie jego śmiercią, ale naprawdę dobry (choć w przypadku katastrofy smoleńskiej - zły) news będzie żył w kontynuacjach tak długo, aż nie zostaną przedstawione wszystkie okoliczności i przyczyny opisywanej tragedii. I nie zakończy go ani oświadczenie Prokuratury, że nie było wybuchu na pokładzie Tupolewa, ani publikacja „Gazety Polskiej”, że wybuch był w salonce Prezydenta, ani to, co dzisiaj ma powiedzieć na zapowiadanej konferencji Antoni Macierewicz.
O umiar i odpowiedzialność do dziennikarzy, ekspertów i komentatorów w sprawie katastrofy smoleńskiej zaapelował Michał Szułdrzyński na łamach „Rzeczpospolitej”. Tam też znajduję informację, że niemal 38 proc. respondentów badanych przez agencję Homo Homini uważa, że przyczyny tragedii zostały wyjaśnione; ponad 22 proc. twierdzi, że wyjaśniono je w pełni, a 15 procent, że częściowo. Ale jednocześnie, niemal 48 proc. Polaków sądzi, że przyczyn nie wyjaśniono. Większość stanowią zdeklarowani sceptycy – blisko 30 proc. uważa, że przyczyny tragedii nie zostały wyjaśnione i nigdy ich nie poznamy. Prawie 18 proc. respondentów wierzy w dojście do prawdy w przyszłości – pisze Andrzej Stankiewicz na łamach „RZ”. Dalej zauważa, że Polacy mają wyrobiony pogląd na przyczyny katastrofy. Niemal połowa (48 proc.) sądzi, że był to nieszczęśliwy wypadek. W zamach wierzy 15 proc. badanych http://www.rp.pl/artykul/459542,1099861-Smolenski-sceptycyzm.html Wczorajsza „Gazeta Wyborcza” na pierwszej stronie zajęła się sondażem Millward Brown i GW nt. katastrofy smoleńskiej, tytułując artykuł „Zamach jak mit”. Wynika z niego, że w zamach lub spisek wierzy 23 proc. respondentów (wśród ludzi z wyższym wykształceniem – 9 procent).
Co z tego wynika: ano to, że teorię zamachu przyjmuje co siódmy lub co czwarty Polak, ale jednocześnie prawie co drugi Polak nastawiony jest sceptycznie do rezultatów śledztw MAK, Komisji Millera, Zespołu Laska czy Komisji Macierewicza. Co trzeci Polak jest radykalnie sceptyczny i sądzi, że NIGDY nie dowiemy się, co naprawdę się stało. I to jest paliwo dla newsa smoleńskiego na co najmniej kilka lub kilkanaście kolejnych lat (albo i więcej) oraz siła napędowa wielu politycznych karier.
Czy jednak dziennikarze mogą ustalić prawdę? Czy jej ustalenie jest jeszcze dziś możliwe? W Radiu Tok FM Jarosław Gugała, mówiąc o sporze na temat przyczyn tragedii smoleńskiej, stwierdził, że w Polsce niezależnych dziennikarzy jest „tylu, co kot napłakał”. Być może wielu dziennikarzy kieruje się sympatiami politycznymi, a wielu wiąże swoją karierę z tą, czy z inną partią, ale pisanie o wątpliwościach i wszelkich nowych dowodach w sprawie jest obowiązkiem dziennikarzy, niezależnie od tego, czy są po stronie rządu, opozycji, czy są całkowicie niezależni. Dlatego, jeżeli 30 procent Polaków nadal jest nieprzekonanych do żadnej wersji wydarzeń, znaczy to, że nadal potrzebne są mocne i pewne argumenty. Tylko, czy takie są – powtarzam pytanie – wciąż możliwe? Czy zaniedbania z początku śledztwa, zastosowanie konwencji chicagowskiej zgodnie z wolą Rosji, pozostawienie wraku Tupolewa i czarnych skrzynek w rękach Rosjan, niepowołanie komisji międzynarodowej z neutralnymi ekspertami, czy nawet wątpliwości dotyczące brzozy, czy to wszystko daje jeszcze podstawy, by oczekiwać bezspornych dowodów? Trotyl na wraku Tupolewa? Jest, był, nie było go, a może będzie? Prokuratura orzekła, że nie było wybuchu. Dziś zapewne Antoni Macierewicz powie, że był. Komu wierzyć?
Być może owe 30 procent Polaków oczekuje twardych dowodów, bo nie chcą wierzyć w zamach lub wierzyć, że go nie było. Osobiście nie należę do osób, które wierzą w zamach. Przekonały mnie argumenty podane w artykułach Pawła Reszki i Michała Majewskiego, opublikowanych w „Rzeczpospolitej” w roku 2010, za które autorzy dostali nagrodę GRAND PRESS. http://www.grandpress.press.pl/436,0,kategoria-dziennikarstwo-sledcze-michal-majewski-i-pawel-reszka.html. Może warto by je przypomnieć, bo wskazano w nich na kilkanaście przyczyn katastrofy smoleńskiej. I wszystkie złożyły się na jedną, wielką tragedię.
Michał Szułdrzyński wezwał dziennikarzy do odpowiedzialności i umiaru. Jak jednak mają postępować dziennikarze w czasach, w których bardziej liczy się sensacyjny news, przesada i propaganda zamiast dążenia do prawdy? Czy wystarczy być wiernym sobie, czy ważniejsza jest plemienna tożsamość?
Marek Palczewski
10 kwietnia 2014