„Podwójny obraz za tę samą cenę” – takie w PRL robiliśmy sobie żarty z topornych i prymitywnych telewizorów „Neptun”. Pokazywały podwójny obraz i „śnieżek” na ekranie, ale także zaledwie dwa identyczne w przesłaniach programy, bo takie było osiągnięcie gierkowskiej telewizji w PRL, 10 gospodarce świata, krainie szczęśliwości dyktatorów proletariatu, czyli robotników i chłopów (ale tylko biedniaków i mniejszych średniaków). I w każdym programie ten sam uśmiechnięty towarzysz I sekretarz Partii wędrował w gospodarskiej pielgrzymce po kraju.
Dzisiaj jest inaczej – setka programów w najtańszym pakiecie, pilot, żeby nie podnosić się z fotela, dziesiątki radiostacji, tysiące gazet i portali informacyjnych. Do tego gadanie o standardach, o pluralizmie, o roli informacji w społeczeństwie obywatelskim. Wydawałoby się, że nietrudno się czegoś dowiedzieć.
Takie myśli przyszły mi do głowy, gdy oderwałam się w sobotę wieczorem od czytania kolejnych z kilkuset arcyciekawych prac, nadesłanych na Wielki Konkurs o doroczną Nagrodę SDP, polskiego Pulitzera, by sięgnąć do programów informacyjnych po świeże wiadomości. Przypomniałam sobie, że to właśnie dzień, w którym poseł Gowin zwołał zjazd różnych osób, bez pewności, czy założy z nich partię, jak droczył się dwa dni wcześniej w TV Republika. Ciekawa byłam, czy partia powstała, czy przystąpili do niej ziobryści, przez radio usłyszałam strzęp wypowiedzi Ziemkiewicza, czyżby rzecznika nowej partii?
Założył. Partia ma ładną nazwę, gorzej ze skrótem – PR, ale skąd w końcu wziąć tyle dobrych nazw i dobrych skrótów, skoro od 1989 roku powstało około 360 partii? Logo to zielone jabłko o kształcie mapy Polski. Zielona wyspa?
I co proszę Państwa podawały portale, telewizje, radiostacje? Nie pomijały tej wiadomości, a skąd. Niejedna partia by się ucieszyła, gdyby tyle o niej mówiono od pierwszej chwili. Portale i stacje info po jednym czy dwóch rzeczowych zdaniach na potęgę zajęły się żartami na temat logo. Że podobne do Apple`a, co grozi procesem, że Polska nadgryziona, tysiące tzw. żartobliwych memów z internetu, no i że Gowin wysoki, a Kowal obok niego malutki, i że coś tam, coś tam.
No dobrze, naśmiałam się, obejrzałam nadgryzione jabłko w tysiącach kolorów, a teraz chciałabym już na poważnie, dowiedzieć się jakichś konkretów. Szukam, palce przebiegają po klawiaturze, obraz już nie podwójny, ale stukrotny, i ciągle to samo, czyli nic. Dwa – trzy nazwiska, dwa zdania. Fakt, że pomysł z tym głosowaniem rodziców za nieletnie dzieci jest dziwaczny, ale czy to jedyny punkt programu byłego ministra sprawiedliwości?
Można oczywiście przyjąć, że to „naturalna” reakcja na coś, co od prawa do lewa oceniono jako nic nieznaczące wydarzenie. Można zrozumieć, że portalom opozycyjnym nie na rękę było reklamowanie w przyszłości być może konkurencji. Jak naprawdę będzie, przyszłość pokaże. Na dziś jednak niejeden chce się czegoś po prostu o zmianach politycznych dowiedzieć.
W końcu znalazłam. Na portalu bankier.pl. Duży, porządnie zrobiony materiał, być może za PAP, ale w PAP już w niedzielę rano w ogóle nie znalazłoby się informacji o partii Gowina, choć wiele uwagi poświęcono zwycięstwu koszykarzy Indiana Pacers (kie licho?).
Czy to szalony problem, że akurat o tym mniej się informuje? Po namyśle stwierdzam - szalony. Bo odbiorcy mają prawo do rzetelnego informowania ich o wszystkim, co ważne. Ważne zawsze są zmiany na mapie politycznej państwa. Bo w ustawach medialnych jest mowa o kształtowaniu wiedzy o społeczeństwie obywatelskim. Bo poza niezwykłymi pomysłami pozakonstytucyjnymi prawdopodobnie coś jeszcze nowa partia proponuje. Najpierw poinformuj, potem się śmiej z tego do woli.
Wpisuje mi się to w ogólny trend zniechęcania Polaków do polityki w ogóle. Media opozycyjne zdają się mówić: nie nasz, to co to nas obchodzi. Media mainstreamowe zdają się mówić: zobaczymy, czy trzeba go będzie nadmuchiwać, czy utopić, zrobimy co trzeba. A na razie najbardziej nas urządza możliwie niska frekwencja, a nic jej tak nie obniża, jak milczenie. Bo jak frekwencja będzie niska, łatwiej będzie przepchać swoich.