Telewizja Polska ujawniła, że w ciągu dziesięciu miesięcy 2013 roku miała 20,9 mln zł zysku brutto. To dość zaskakujące wieści, bo przed rokiem w listopadzie TVP notowała 150,3 mln zł straty. Skąd to nagłe bogactwo?
Jedna, bezdyskusyjnie dobra wiadomość, to wzrost wpływów z abonamentu i to aż o 18%, rok do roku (40 mln złotych w kasie więcej). Źródła pozostałych sukcesów są dość enigmatyczne. O blisko 30 mln wzrosły przychody inne niż reklama, sponsoring i abonament. (Ciekawe, co udało się spieniężyć?) Natomiast koszty działalności operacyjnej spółki spadły o 65,8 mln zł. I tu już mamy komentarz TVP – dlaczego spadły: kosztem „oszczędności w sferze programowej” (co widać, słychać i czuć) oraz „realizacji kolejnych etapów restrukturyzacji”.
A zatem – oczekujemy dla prezesa Brauna nagrody od władz partyjnych i państwowych! Co prawda nie ma co w telewizji oglądać, spółka się zwija, ale jest dla Skarbu Państwa zarobek. Będzie czym zasypywać dziurę budżetową!
I nie ma się co przejmować głosami malkontentów, że procedura poszukiwania firmy, która miała przejąć większość pracowników TVP skończyła się spektakularną klapą. Jakiś inny patent na wykurzenie lokatorów z Woronicza (i paru oddziałów, jeśli jeszcze gdzieś się ludzie uchowali) zarząd z pewnością w końcu znajdzie. Może wynajmie „czyścicieli”?
Nagroda należy się tym bardziej, że mówienie o fiasku operacji „outsoursing” jest grubą przesadą. Wyprowadzenie 500 pracowników na trawnik miało przynieść raptem 15 milionów oszczędności. Ale po co oszczędności, skoro jest zysk? Dziennikarze ostatecznie mogą nawet w TVP zostać, byle siedzieli cicho. Bo przecież i tak nie dostają nic do roboty. Prawie wszystko kręcą firmy zewnętrzne (w tym megahit „Świat się kręci” - ponoć już się szykuje nowy „sezon” za 7 milionów).
Strategia spółki jest jasna. Zwolnić kogo się da, sprzedać co się da, produkować jak najmniej, dać zarobić wiadomo komu. A najlepiej zmienić branżę. Na przykład na deweloperkę, albo ubezpieczenia, skoro tu są największe szanse na zysk. Sporo już się w tym kierunku robi, bo też i jest co sprzedawać! A w kwestii ubezpieczeń… możliwości są praktycznie nieograniczone. Ot, choćby polisa od odpowiedzialności cywilnej dla władz statutowych spółki: zarządu, rady nadzorczej, dyrektorów i ich zastępców - na wypadek podejmowania błędnych decyzji biznesowych. Ponoć jest już taka podpisana - na kwotę 200.000 euro. I teraz nie ma opcji, żeby nie wyszło na nasze!
W tej sytuacji bez komentarza można jedynie pozostawić list związkowców z „Wizji” do prezesa Juliusza Brauna. Kompletnie nie znają się na nowoczesnej telewizji skoro piszą: „Jesteśmy zdumieni, że tak duża część energii władz Spółki nakierowana jest na pozbycie się za wszelką cenę pracowników i majątku, zamiast na poprawę jakości oferty programowej, zatrzymanie procesu destrukcji i fatalnej atmosfery wśród pracowników”.
Piotr Legutko