To był tydzień, w którym sensacja goniła sensację. Właściwie to sensacyjne doniesienie mediów goniło inne sensacyjne doniesienie innych mediów, a nawet sensacyjne doniesienie tego samego medium goniło jeszcze bardziej sensacyjne doniesienie tego samego medium. Takie sensacyjne Klondike. Wszystko to zakończyło się mało sensacyjnie, dość banalnie, a nawet nieco kompromitująco.

Najpierw o sensacji banalnej. Internetowy „Newsweek”, powołując się na „dwa niezależne źródła”, doniósł o dymisji ministra finansów. Godzina była późnowieczorna, ale jeszcze przed zamknięciem papierowych wydań dzienników, więc w redakcjach news spowodował istny „pożar w burdelu”. Pożar wygasł za sprawą dementi premiera na Twitterze. Dziennikarskim żartom w Internecie na temat „dwóch niezależnych źródeł” oraz nieznanego autora sensacyjnej informacji nie było końca. Kupa śmiechu. Niestety, jak się okazało, śmiech był to raczej gogolowski. W świetle dwóch innych sensacji można było zobaczyć, że śmialiśmy się sami z siebie. Owe inne sensacje to pobicie meksykańskich żeglarzy i nakaz milczenia dla o. Krzysztofa Mądla.

Każdy chce mieć newsa pierwszy. Jednak tą starą dziennikarską motywację, wraz z przeniesieniem mediów do Internetu, okupiliśmy rezygnacją z ważnej zasady sprawdzania wiadomości. Po co sprawdzać? Jak się wiadomość nie sprawdzi to w kilkanaście minut potem napiszemy nową, a że będzie zaprzeczeniem tej poprzedniej nic nie szkodzi. To nawet buduje dramaturgię! Tak więc mnożyły się kolejne „informacje”, że to kibole napadli na żeglarzy, że to pijani żeglarze najpierw napastowali kobietę, że żadnego napastowania nie było, że awantura wybuchła zaraz po pojawieniu się kiboli, że to nieprawda, bo siedzieli na plaży spokojnie kilka godzin, że to też nieprawda, bo siedzieli ale rozrabiali. Zupełnie jak w galerii handlowej. Wszystkie marki we wszystkich rozmiarach. Tylko wybierać. Każdy znajdzie wersję dla siebie.

Oczywiście w takich niesprawdzonych, ale za to „najszybszych z pośród szybkich” newsach grzebali komentatorzy. Nie trzeba chyba dodawać, że jak zwykle każdy miał z góry ustaloną markę poszukiwanego towaru czyli ulubiony morał. Kto chciał ten zobaczył kolejną odsłonę bandyckich występów kiboli rasistów, a kto chciał to zobaczył patriotyczną młodzież broniącą honoru obrażonej Polki.

Nie inaczej było ze sprawą nakazu milczenia dla o. Mądela. Jak błyskawica przebiegła przez mainstreamowe media wiadomość o kolejnym przypadku sekowania nieprawomyślnego duchownego z powodu jego medialnych wypowiedzi. Oniemiali niezależni odetchnęli dopiero gdy zaczęły napływać wiadomości o jakiejś bójce u nowosądeckich jezuitów. Gdy wiadomości, że przyczyną decyzji jezuickich zwierzchników było raczej fizyczne starcie, a niekoniecznie wywiad dla „Wyborczej” ci pierwsi nagłośnili sprawę niegdysiejszego molestowania jezuity, na co ci drudzy odpowiedzieli zarzutem o (!) zmyśleniu owych traumatycznych przejść przez księdza. I tylko ja zostałem nieco ogłupiały i bezradny nie mogąc odkryć, czy z takich lub innych powodów nakaz milczenia został nałożony czy nie, bo jezuicki oficjalny komunikat w tej sprawie nosił wszelkie cechy hierarchicznych dokumentów kościelnych czyli był nader niejasny.

Na koniec drobna obserwacja. Mainstream tak lubiący (jak sama nazwa wskazuje) myślenia nurt główny i polityczną poprawność, niesłychanie sobie ceni katolickich duchownych idących… pod prąd głównych wytycznych hierarchii. Natomiast niezależni i niepokorni, wbrew ksywie, niesłychanie nie lubią duchownych niepokornych choć zależnych od hierarchii.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl