Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ukarała Telewizję Polską za marcowy występ kabaretu „Limo”. Występ – żeby nie powiedzieć występek – zawierał żarty naganne, bo niewybredne i w fatalnym stylu, ale nie za to TVP ma zapłacić symboliczne 5 tys. zł. Kara została nałożona za obrazę uczuć religijnych, na podstawie przepisów, których przyjęta u nas interpretacji graniczy z… ograniczeniem wolności wypowiedzi.
O co poszło? O audycję wyemitowaną po godzinie 23 w paśmie „Tylko dla dorosłych”. Jednak program nie zawierał treści jakie pora i tytuł mogłyby sugerować, choć pojawiło się słowo „bzykanie”. Żarty (właściwie to określenie powinno być w cudzysłowie) były raczej geriatryczno – gastryczne. Było tam sporo o układzie trawiennym papieża i „puszczaniu bąków” oraz o starszych kobietach, których „długość płaszcza” ma zdaniem autora monologu wiele wspólnego z „długością piersi”. Było też sporo (!) słów powszechnie uznanych za niecenzuralne.
Za co zapadł wyrok skazujący? Kara została nałożona za naruszenie ustępów 1 i 2 art. 18 ustawy o radiofonii i telewizji. Pierwszy mówi, że „audycje lub inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym”. Drugi dodaje, że „audycje lub inne przekazy powinny szanować przekonania religijne odbiorców, a zwłaszcza chrześcijański system wartości”.
W uzasadnieniu decyzji KRRiT precyzuje, że dopatrzyła się w występie kabaretu elementów sprzecznych z moralnością, dobrem społecznym oraz brakiem szacunku dla przekonań religijnych. Powołała się tu na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i polskiego Trybunału Konstytucyjnego, które dopuszcza, że także osoby duchowne mogą być przedmiotem czci religijnej. Dlatego też za naganne uznała nie tylko żarty z dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, ale także z papieża. Rzecz w tym, że w ramach skrytykowanych przez Radę żartów znalazły się i te dotyczące zachowań… nieduchownych wyznawców religii katolickiej. Wychodzi na to, że bezkarnie można sobie dworować jedynie z około 5 proc bezwyznaniowych Polaków.
Przepis chroniący uczucia religijne jest raczej nieostry. Dlaczego bierze się pod uwagę 12 wnioskodawców, którzy poczuli się obrażeni, a nie zwraca się uwagi na pełną widownię owego występu na żywo i w TV, która zapewne była w większości katolicka i sądząc ze śmiechu na sali raczej nie czuła się obrażona. Skąd wiadomo, że „audycja i inny przekaz” obiektywnie obraża, skoro tak wielu zainteresowanych nie obraża? A co będzie jeśli jakiś kabaret postanowi „propagować” cudzołóstwo? Toż to niezgodne z moralnością, a „zwłaszcza z chrześcijańskim systemem wartości”. A jeśli jakiemuś satyrykowi wyda się groteskowy sztab NATO? Skażemy go za „działanie sprzeczne z polską racją stanu”?
Panie i Panowie! TVP została ukarana za złamanie prawa, które (w obecnej interpretacji) zapewne złamała, ale czy takie prawo lub z taką interpretacją nam służy? Tak naprawdę TVP wykazała się brakiem dobrego smaku, co oczywiście szczególnie u nadawcy publicznego powinno być powodem do wstydu, ale co nie jest niezgodne z prawem. Na szczęście nie jest! Jeszcze tego by brakowało, by ustawodawca regulował kwestie smaku.
Andrzej Kaczmarczyk