Właściwie nie powinno mnie to dziwić. Nie powinno, bom już nie młody i sporo już widziałem, a poza tym na zewnątrz (czyli jak mówią u nas w Małopolsce na polu) wściekle gorąco i brakuje sił nawet na zdziwienie. Jednak może nie jest ze mną tak źle, bo ciągle dziwią mnie rzeczy małe i duże.

 

W „Wyborczej” artykuł o przyszłości kredytów walutowych. „W Chorwacji sąd nakazał bankom ich przewalutowanie”, a „w Hiszpanii sąd unieważnił kredyt walutowy przyznając, że to >>instrument spekulacyjny<<”. Ciekawe, więc czytam dalej, aż dochodzę do fragmentu: „według sądu banki dały ciała”. Wiem, że upał. Wiem, że człowiek (nawet dziennikarz) myślami na plaży, nad jeziorem albo w lesie, ale co to za pojęcie (ekonomiczne? prawne?) dawanie ciała? Może to nowy instrument spekulacyjny? Może jakaś odmiana finansowej piramidy? I jak „dawanie ciała” jest dzisiaj notowane na giełdzie”? I może to pytanie to wcale nie żart, ale niedaleka przyszłość, bo jeśli zgodnie z zaleceniami Unii do PKB zaczniemy już w przyszłym roku wliczać dochody z handlu narkotykami i prostytucji, to do notowań tych sektorów na giełdzie może już tylko jeden krok, a wtedy biznesowe strony gazet będą zajmować się „dawaniem ciała” nie tylko z powodu językowego niechlujstwa.

 

Jednak nie traćmy czasu na letnie puszczanie wódz fantazji, bo sama rzeczywistość jest wystarczająco fantastyczna. Na wpolityce.pl znalazłem recenzję ze spektaklu „Bitwa Warszawska 1920” w Teatrze Starym. Autor czy też autorzy (bo podpisane tylko „gim”) uznali przedstawienie za antypolskie, więc wyrażają oburzenie, że coś takiego ma miejsce na Narodowej Scenie i to za pieniądze podatnika. Może mają rację, a może nie, ale pewien niepokój wzbudziło we mnie szczere wyznanie autorów: „Sami jeszcze na spektakl nie dotarliśmy, ale opisał go dość dokładnie, i w raczej ciepłym tonie, recenzent >>Rzeczpospolitej<<” (!) Ton pierwowzoru był więc ciepły, a remake’u lodowaty czyli w te upały odświeżający, a gdyby tak człowiek poszedł do teatru osobiście to na pewno by się spocił i czułby się nieświeżo, więc nie warto.

 

Ja nieświeżo poczułem się śledząc losy dziennikarskich wyrazów solidarności z Grzegorzem Miecugowem zaatakowanym na „Przystanku Woodstock”. Po krótkim szoku nasze środowisko wróciło do normy, którą nieźle przedstawia tekst Dawida Wildsteina w „Gazecie Polskiej”: Nie bądźmy jak salonowe szmatławce - atak na dziennikarza, nawet funkcyjnego jak Miecugow – niedopuszczalny. Prawica tym się różni od funkcyjnych mediów PO - że potępiamy KAŻDY atak na dziennikarza - nawet nieobiektywnego i partyjnego”. No i słusznie, bo solidarność solidarnością, naganność postępowania Oskara W. nagannością, a o imponderabiliach pamiętać należy w każdej sytuacji.

 

To już będzie koniec (nie)zdziwień. Przyszłych redaktorów – koordynatorów w TVP wyłonią „komisje ewaluacyjne” składające się z „dyrektora jednostki” oraz „przedstawiciela biura zarządzania kapitałem ludzkim”. Komisje ewaluacyjne otrzymają wsparcie naukowe. Jak wyjaśnia wirtualnymmediom.pl rzecznik TVP Jacek Rakowiecki: „Procedura promocji stanowiskowych przewiduje badanie testowe przy użyciu jednego testu sytuacyjnego i dwóch licencjonowanych testów psychometrycznych (…) Testy psychometryczne zostały precyzyjnie dobrane pod kątem celów, jakie mają spełnić, charakteru stanowisk koordynatorów i standardów obowiązujących w psychologii stosowanej. (…) Warto wyraźnie podkreślić, że testy te nie mają charakteru testów stosowanych w psychologii klinicznej. (…) Nadzór nad zastosowaniem testów psychometrycznych pełni czterech wykwalifikowanych psychologów. Troje z nich posiada przynajmniej 10-letnie doświadczenie w przeprowadzaniu i stosowaniu testów psychometrycznych, w tym wykorzystywanych do diagnozy potencjału pracowniczego”.

Nie wiem jak wypadnie naukowa diagnoza potencjału pracowniczego, ale ocena potencjału kierowniczego wypadła imponująco.
 

Andrzej Kaczmarczyk

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl