Wydawałoby się, że tydzień, w którym wypada 10 kwietnia, publiczna telewizja emituje dwa, sprzeczne w wymowie filmy na temat katastrofy smoleńskiej, a nowa TV Republika rusza z próbną, internetową emisją programu będzie samograjem pełnym medialnych fajerwerków. Nic bardziej mylnego.
Kto widział medialne relacje z poprzednich rocznic i miesięcznic na Krakowskim Przedmieściu w żaden sposób nie mógł znaleźć w tej ostatniej niczego nowego. Filmy National Geographic i Anity Gargas też były emitowane w powszechnie dostępnych stacjach, więc właściwie dziwić może fakt, że w tej sytuacji w TVP każdy z filmów przyciągnął jednak ok. 3 mln widzów. Wprawdzie nijak się to ma do oglądalności skoków Małysza i „M jak Miłość” ale to i tak całkiem niezły wynik. Co ciekawe program publicystyczny o obu filmach, nadany po obu filmach, czyli w trzeciej godzinie maratonu, oglądało już tylko 1,8 tys. widzów choć w przeciwieństwie do filmów była to premiera, no ale od dawna wiemy od inżyniera Mamonia, że „lubimy tylko te piosenki, które znamy”.
Dyskusja o filmach też była ciekawa jak menu w knajpie w GS-ie. Jedyną ciekawostką był fakt, że w studio pojawił się red. Wroński reprezentujący „Gazetę Wyborczą”, która była wcześniej przeciwna emisji w TVP „propagandowego, manipulatorskiego i kłamliwego” filmu Gargas oraz red. Karnowski wcześniej przeciwny emisji w TVP „propagandowego, manipulatorskiego i kłamliwego” filmu National Geographic. Jak widać jedyne co łączy obie strony politycznego i medialnego sporu wokół katastrofy to obawa przed udostępnieniem maluczkim tej kłamliwej wersji, bo maluczcy mogą sobie o własnych siłach z owym kłamstwem nie poradzić. Z tego samego powodu warto jednak, po niechcianej emisji, do studia przyjść i stanąć w obronie słusznej sprawy.
Jeśli chodzi o premierową emisję TV Republika, to na razie, najciekawsza była powszechna tego dnia wśród jej dziennikarzy radość z powodu przerwy w dostawie prądu. Przerwa owa miała świadczyć o tym, że siły wrogie prawdziwej Prawdzie usiłują zablokować możliwość jej głoszenia. To dość ciekawa potrzeba „doładowywania akumulatorów” zespołu redakcyjnego w sytuacji, gdy samo zorganizowanie nowej telewizji w tak krótkim czasie można by uznać za wystarczający powód do samozadowolenia, a nawet dumy.
Na tym padole nudy niewątpliwych atrakcji dostarczył nam wydawca „Rzeczpospolitej”. Atrakcje były dwie. Po pierwsze, Grzegorz Hajdarowicz pozbawił ochrony prawnej trzech byłych dziennikarzy w procesach wytoczonych jeszcze w czasie ich pracy w „Presspublice”, a obecnie Gremi Media. W ten sposób do swojego CV, w którym znalazło się już śródnocne, niejawne spotkanie przy śmietniku z rzecznikiem rządu, dopisał złamanie Kodeksu Dobrych Praktyk Wydawców Prasy. Okazał się być wydawcą ale nie praktykującym.
Druga wiadomość z kręgów Gremi Media jest zabawniejsza. Jak wynika z nieoficjalnych informacji Press.pl, od maja sobotnie wydanie „Rzepy” będzie trafiać do czytelników… już w piątek. Śmiejcie się, śmiejcie koledzy dziennikarze, a tymczasem może i inni wydawcy, w zaciszu korporacyjnych gabinetów, przygotowują się do podobnych innowacji.
Miłego tygodnia.
Andrzej Kaczmarczyk
Wydawałoby się, że tydzień, w którym wypada 10 kwietnia, publiczna telewizja emituje dwa, sprzeczne w wymowie filmy na temat katastrofy smoleńskiej, a nowa TV Republika rusza z próbną, internetową emisją programu będzie samograjem pełnym medialnych fajerwerków. Nic bardziej mylnego.
Kto widział medialne relacje z poprzednich rocznic i miesięcznic na Krakowskim Przedmieściu w żaden sposób nie mógł znaleźć w tej ostatniej niczego nowego. Filmy National Geographic i Anity Gargas też były emitowane w powszechnie dostępnych stacjach, więc właściwie dziwić może fakt, że w tej sytuacji w TVP każdy z filmów przyciągnął jednak ok. 3 mln widzów. Wprawdzie nijak się to ma do oglądalności skoków Małysza i „M jak Miłość” ale to i tak całkiem niezły wynik. Co ciekawe program publicystyczny o obu filmach, nadany po obu filmach, czyli w trzeciej godzinie maratonu, oglądało już tylko 1,8 tys. widzów choć w przeciwieństwie do filmów była to premiera, no ale od dawna wiemy od inżyniera Mamonia, że „lubimy tylko te piosenki, które znamy”.
Dyskusja o filmach też była ciekawa jak menu w knajpie w GS-ie. Jedyną ciekawostką był fakt, że w studio pojawił się red. Wroński reprezentujący „Gazetę Wyborczą”, która była wcześniej przeciwna emisji w TVP „propagandowego, manipulatorskiego i kłamliwego” filmu Gargas oraz red. Karnowski wcześniej przeciwny emisji w TVP „propagandowego, manipulatorskiego i kłamliwego” filmu National Geographic. Jak widać jedyne co łączy obie strony politycznego i medialnego sporu wokół katastrofy to obawa przed udostępnieniem maluczkim tej kłamliwej wersji, bo maluczcy mogą sobie o własnych siłach z owym kłamstwem nie poradzić. Z tego samego powodu warto jednak, po niechcianej emisji, do studia przyjść i stanąć w obronie słusznej sprawy.
Jeśli chodzi o premierową emisję TV Republika, to na razie, najciekawsza była powszechna tego dnia wśród jej dziennikarzy radość z powodu przerwy w dostawie prądu. Przerwa owa miała świadczyć o tym, że siły wrogie prawdziwej Prawdzie usiłują zablokować możliwość jej głoszenia. To dość ciekawa potrzeba „doładowywania akumulatorów” zespołu redakcyjnego w sytuacji, gdy samo zorganizowanie nowej telewizji w tak krótkim czasie można by uznać za wystarczający powód do samozadowolenia, a nawet dumy.
Na tym padole nudy niewątpliwych atrakcji dostarczył nam wydawca „Rzeczpospolitej”. Atrakcje były dwie. Po pierwsze, Grzegorz Hajdarowicz pozbawił ochrony prawnej trzech byłych dziennikarzy w procesach wytoczonych jeszcze w czasie ich pracy w „Presspublice”, a obecnie Gremi Media. W ten sposób do swojego CV, w którym znalazło się już śródnocne, niejawne spotkanie przy śmietniku z rzecznikiem rządu, dopisał złamanie Kodeksu Dobrych Praktyk Wydawców Prasy. Okazał się być wydawcą ale nie praktykującym.
Druga wiadomość z kręgów Gremi Media jest zabawniejsza. Jak wynika z nieoficjalnych informacji Press.pl, od maja sobotnie wydanie „Rzepy” będzie trafiać do czytelników… już w piątek. Śmiejcie się, śmiejcie koledzy dziennikarze, a tymczasem może i inni wydawcy, w zaciszu korporacyjnych gabinetów, przygotowują się do podobnych innowacji.
Miłego tygodnia.
Andrzej Kaczmarczyk