Opinii publicznej na Zachodzie została dość skutecznie wbita sztanca, że w Polsce nie ma wolności mediów, szczególnie gdy chodzi o publiczną telewizję i radio.
Jak trwała jest ta sztanca mogliśmy się naocznie dowiedzieć kilka miesięcy temu podczas międzynarodowej konferencji „Media jako służba publiczna”, zorganizowanej w siedzibie SDP przy Foksal. Przekonanie o łamaniu wolności mediów podzielali niemal wszyscy uczestnicy tej konferencji z całego świata i trudno było im wytłumaczyć, że kupili bezkrytycznie fałszywą narrację.
Dlaczego ta narracja tak się przebiła? Moim zdaniem wynika to też, a może najbardziej z tego, że mamy w kraju zdeformowany rynek mediów. Takie zdeformowanie nie występuje w żadnym innym dużym kraju Unii Europejskiej, gdzie kapitał rodzimy zawsze dominuje i co ważne kapitał, który akceptuje głos większości, a nie mniejszości. Jest nie do pomyślenia w Wielkiej Brytanii, Włoszech, Hiszpanii, Francji, no i w samych Niemczech, żeby właścicielami największych mediów informacyjnych był obcy (z wyjątkiem, jak to się zdarza we Francji, że jest to spółka medialna z tej samej strefy kultury francuskiej, na przykład z Luksemburga). A w Polsce największe tytuły prasowe, największe rozgłośnie radiowe, portale internetowe czy również sprzedające reklamy domy mediowe są w posiadaniu kapitału obcego.
Warto porównać w tym kontekście sytuację prasy w okresie przedwojennym. Wtedy największe koncerny, w tym krakowski, wydający „Ilustrowany Kurier Codzienny” czy warszawski Dom Prasy z „Expresem Porannym i „Dzień dobry” oraz niemal cała pozostała prasa były wydawane przez kapitał krajowy.
Dziś w Polsce to właściciele z Niemiec, Szwajcarii czy USA w zasadzie z jednej opcji liberalno-lewicowej wpływają na to, co myślimy, za czym się opowiadamy. Przykładów na sterownie naszymi poglądami na skalę wielu milionów czytelników, słuchaczy czy widzów jest tak dużo, że można by co miesiąc wydawać książki z przykładami potwierdzającymi tę regułę. Od lat jesteśmy w tym zakresie bezbronnym społeczeństwem, co gorsza uznaliśmy to już po tylu latach za standard i w zasadzie jakakolwiek kontestacja tego stanu nikogo za bardzo nie obchodzi. Oczywiście, można powiedzieć, że ci właściciele mediów nie mają takiego rządu dusz, jaki by chcieli mieć, bo Polak ma zdrowy rozsądek i umie oddzielić plewy od ziarna i dokonywać właściwych wyborów światopoglądowych czy mieć swoje zdanie. Ale niestety, nie ulegajmy złudzeniom, nieustannie powtarzana opinia wreszcie znajdzie podatny grunt, szczególnie wśród młodszych pokoleń. Czasem mamy do czynienia tylko z sączeniem wciskanych na siłę opinii, czy sugestywnym doborem treści, a czasem przybiera to formę nachalną, czy bezczelną.
Największy portal informacyjny Onet.pl (około 3 mln odsłon dziennie, zasięg wśród internautów 77 proc.), którego właścicielem jest niemiecko-szwajcarski koncern Axel Springer 15 sierpnia, w święto Wojska Polskiego wypuścił na czołówce wywiad ze znanym oszczercą polskiej historii Grossem. (Nota bene, w tym wywiadzie Tomasz Gross jest traktowany przez dziennikarza jako wybitny autorytet, do którego podchodzi się na kolanach. Gdyby choć zadał mu jedno trudne pytanie). To jest jeden z wielu, bardzo wielu przykładów polityki wobec Polski tych obcych koncernów, które u nas zapuściły korzenie.
Długo mówi się o potrzebie ustawy dekoncentracyjnej (czyli ochrony krajowego rynku medialnego tak jak to jest we Francji czy Niemczech), to jest pierwszy potrzebny krok, ale drugi powinien dotyczyć ustawy ułatwiającej grupowanie rodzimego kapitału medialnego. Sprawa jest zbyt poważna, aby ją odkładać ad calendas Graecas.
Jerzy Kłosiński
Od redakcji: autor jest byłym redaktorem naczelnym "Tygodnika Solidarność" i wiceprezesem Polskiego Radia.