Bańka mydlana. Czy to jest nasz dzisiejszy świat? Choć stworzyliśmy go z takim mozołem i wieloma wysiłkami, w każdej chwili pryśnie, jak ta przysłowiowa bańka? Jak to?
Herbert Marshall McLuhana, już w 1962 r. w książce: „Galaktyka Gutenberga” (The Gutenberg Galaxy) wprowadził określenie „Globalna wioska” (ang. global village). Wyprzedzając swoje czasy przewidział, że masowe media elektroniczne będą obalały bariery czasowe i przestrzenne, umożliwiając ludziom komunikację na masową skalę. W tym sensie glob staje się wioską za sprawą elektronicznych mediów. No, a jak wioska, to wszyscy znajomi, wykazujący ogólne zrozumienie. Nie ma kłótni, sporów. Bo jak łatwa komunikacja, to i łatwiejsze porozumiewanie się. Rodzący się konflikt można bardzo łatwo zażegnać. Czyli elektronicznie się dogadać? Jakie to łatwe? Klepnąć w kilka klawiszy, hej globalny sąsiedzie, nie ma co się na siebie rzucać? Jak masz jeszcze uwagi to napisz, szybko ci odpowiem? Utopia? Elektronika, czyli błyskawiczne porozumiewanie się nie zmieniła tego naszego świata?
Na początku kwietnia szybko zidentyfikowano sprawczynię wtorkowej strzelaniny w siedzibie YouTube’a na przedmieściach San Francisco w Kalifornii. To 39-letnia Nasim Aghdam, niezadowolona użytkowniczka tego portalu.
Niezadowolona? Z czego?
Wydarzenia miały niezwykle dramatyczny przebieg. Reuters informował, że funkcjonariusze zostali wezwani przez kilkoro pracowników biurowca do „aktywnej sytuacji”. Oznaczało to, że strzelec lub strzelcy nadal znajdowali się na wolności. Jedna z lokalnych telewizji pokazała pracowników firmy opuszczających budynek z podniesionymi rękami. Niektórzy zabarykadowali się w biurach.
„Braliśmy udział w spotkaniu i usłyszeliśmy biegnących ludzi, poczuliśmy też, że trzęsie się podłoga. Najpierw pomyślałem, że to trzęsienie ziemi” – napisał na Twitterze Todd Sherman, product manager firmy YouTube.
Policja ostrzegała za pomocą Twittera okolicznych mieszkańców, aby osoby postronne nie zbliżały się w rejon, w którym trwa akcja.
Śledczy zajmujący się incydentem ocenili, że ofiarami kobiety byli przypadkowi pracownicy firmy.
Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel policji poinformował, że w sieci sprawczyni strzelaniny posługiwała się pseudonimem Nasime Sabz. Strona internetowa połączona z tym pseudonimem publicznie oczerniała regulamin serwisu YouTube oraz zasady monetyzacji (zarabiania poprzez YouTube) treści w nim umieszczanych. Zawierała również stwierdzenia, że należąca do Google firma YouTube próbuje „karać twórców treści” za niezgodne z linią firmy poglądy.
Nasim Aghdam weszła na dziedziniec siedziby YouTube’a w porze lunchu. Wyjęła z torebki pistolet i postrzeliła trzy osoby. Zanim na miejsce przyjechała policja, popełniła samobójstwo. Postrzelony 36-letni pracownik YouTube’a jest w stanie krytycznym, stan dwóch kobiet jest ciężki.
Dlaczego? Motyw?
Rodzina Nasim Aghdam pochodzi z Iranu. Kobieta prowadziła na YouTube własny kanał. Umieszczała przygotowane przez siebie wideo w językach perskim i angielskim. Była aktywistką wegetariańską.
Ale w ostatnim czasie zamieszczała w internecie tyrady, w których atakowała YouTube. Za co? Za to, że wprowadził filtry, które ograniczają zasięg jej kanału, co znacznie zmniejszało jej dochody.
-„W prawdziwym świecie nie ma wolności słowa”-narzekała. I wysyłała takie sygnały w bezkresny wirtualny świat.
Ojciec sprawczyni strzelaniny Ismail Aghdam powiedział dziennikowi „The Mercury News”, że jego córka była wściekła na YouTube’a.
W tej chwili nie jest jasne, czy to był motyw ataku z użyciem broni.
Wcześniej przedstawiciele policji sugerowali, że otworzyła ogień do swego partnera, który pracował w portalu YouTube, a dwie kobiety zostały ranne przypadkowo. Ocenili też, że nic nie wskazuje na to, by strzelanina miała związek z terroryzmem.
YouTube niewątpliwie ograniczał kobietę w jej swobodnym dotarciu do odbiorców. Kiedyś nazywano to cenzurą. A teraz mówią o niej „filtry”. W tym elektronicznym świecie nie mowy o swobodzie. Treści, i to wcale nie polityczne, nie odpowiadają naszemu regulaminowi. I już. Nie będziemy ich zamieszczali. A raczej „lekko wycinali”, filtrując je.
Aż trudno w to uwierzyć, że tak łatwo jest ocenzurować użytkowników elektronicznej sieci. Elektronika wcale nie zbliża. Za McLuhanem myśleliśmy, a może i długo wierzyliśmy, że możemy żyć w wolnej, globalnej wiosce.
Przykłady z 2018 r. pokazują, że owszem jest to globalna, ale zniewolona wioska. I nasze myśli w niej także zniewolone.
Andrzej Dramiński