„Tabu – wartość czy antywartość, czyli o pojęciu tabu w polskich tygodnikach opinii” – to tytuł artykułu Laury Polkowskiej zamieszczonego w najnowszym wydaniu „Studiów Medioznawczych” (nr 3/70/2017).
Artykuł omawia użycie tego pojęcia w publikacjach, które ukazały się na łamach tygodników konserwatywnych (Do Rzeczy i wSieci) oraz liberalnych (Newsweek, Polityka). Uniwersalny Słownik Języka Polskiego podaje dwa główne znaczenia tego wyrazu: pierwsze antropologiczne i drugie potoczne. Oznacza ono, w skrócie, „zakaz stykania się z pewnymi przedmiotami, osobami, zwierzętami”; „przedmiot, osobę, zwierzę, słowo, miejsce, itp. objęte tym zakazem”; „nietykalną świętość”; „to, o czym się nie mówi lub co jest zakazane w danym społeczeństwie”.
Autorka zauważa, że w prasie konserwatywnej w wypowiedziach odnoszących się do seksualności czy śmierci termin „tabu” wartościowany jest dodatnio. Z tabu śmierci drwić czy szydzić nie należy. Negatywnie wartościowane jest nieprzestrzeganie, łamanie tego tabu. Ktoś kto łamie to tabu jest we wspomnianych publikacjach Do Rzeczy i wSieci deprecjonowany. Publicyści prawicowi – pisze Autorka – w celu obrony wartości jaką stanowi dla nich tabu regulujące stosunki społeczne wykorzystują często argument wyprowadzania negatywnych konsekwencji z nieprzestrzegania tabu. Jednak we fragmentach dotyczących omówień historyczno-politycznych termin „tabu” funkcjonuje odmiennie, to znaczy jest antywartością, z którą należy walczyć, bo jest szkodliwa społecznie. Tabu w tym przypadku (np. gdy dotyczy historii) oznacza ukrywanie prawdy, a nawet kłamstwo czy też pomijanie czegoś milczeniem. Na marginesie zauważmy, że również myślenie liberalne mogłoby się zgodzić z tym argumentem, tyle że inne wydarzenia z naszej historii uznane zostałyby za „przemilczane”. Konserwatywne tygodniki piszą np. o „środowiskowym tabu” czy „lustracyjnym tabu”, i w tym przypadku naruszanie tabu jest nacechowane pozytywnie.
Odmienny jest obraz użycia pojęcia „tabu” w tygodnikach liberalnych. Tylko raz (na 40 razy) w badanym okresie (od lipca 2013 do czerwca 2014) rzeczownik „tabu” był tutaj nacechowany pozytywnie – w pozostałych negatywnie. W liberalnym obrazie świata tabu stanowi jedną z głównych antywartości. Tabu w kulturze „hamuje postęp”, tradycja „ogranicza ludzką wolność i swobodę myślenia”, a kultywowanie tabu - pisze Polkowska – „sprzyja według publicystów prasy liberalnej zacofaniu, przeciwstawiając je edukacji”. Tutaj także, to znaczy w prasie liberalnej, wykorzystywany jest argument „wyciągania konsekwencji”, tylko że odwrotnie niż w tygodnikach prawicowych nie z łamania, lecz z podtrzymywania tabu.
Autorka dokonała przeglądu użycia, znaczeń i kontekstów w jakich pojawiał się rzeczownik „tabu” w omawianych tygodnikach. Zwróciła uwagę, że w ani jednym przypadku tabu nie oznaczało „nietykalnej świętości”. W tygodnikach prawicowych pojęcie „tabu” używane było do walki politycznej; w liberalnych do dyskredytowania pewnych działań społecznych i tradycji.
W artykule nie podano jakich właściwie tematów unikały cztery tygodniki. Badania dotyczące tego zagadnienia nie byłyby trudne, lecz nie stanowiły przedmiotu zainteresowania Autorki. Otrzymaliśmy ciekawą analizę posługiwania się pojęciem „tabu” i sposobu oceny tego pojęcia przez dziennikarzy pism o przeciwstawnych światopoglądach. Polecam lekturę tego artykułu, jak i innych zawartych w najnowszym numerze „Studiów Medioznawczych”, w tym m.in. rozprawy Jacka Sobczaka i Kseni Kakarenko o gatunkach dziennikarskich, Marka Kochana o retoryce, czy Jacka Wasilewskiego „Gdyby Szekspir pisał disco polo…”. Odpowiedź na pytanie, czy byłby wtedy czytany, pozostawiam już czytelnikom „Studiów” …
Marek Palczewski
5 października 2017