W piątek w wywiadzie dla Dziennika Polskiego znany satyryk Krzysztof Piasecki podzielił się obserwacją, że „zwolennicy dobrej zmiany nie kupują biletów na kabarety”. Z kontekstu wynikało, że nie kupują, bo nie lubią słuchać żartów z Prawa i Sprawiedliwości.
Tak się akurat złożyło, że w dzień później inny znany satyryk Jan Pietrzak świętował w opolskim amfiteatrze swoje lecie na estradzie. No i… no i finał tego świętowania odbywał się przy bardzo, ale to bardzo nielicznej widowni. Podobno na początku było nieźle, bo była widownia poprzedzającego jubileusz koncertu. Była, ale wyszła. Może byli wśród nich przeciwnicy dobrej zmiany, którzy nie lubią kpin z obecnej opozycji. Myślę jednak, że wśród dezerterów musieli też być zwolennicy dobrej zmiany, którzy, albo w ogóle „nie kupują biletów na kabarety”, albo nie bardzo podobał im się ten jubileusz, który w istocie kabaretowy nie był.
Telewizora nie mam to imprezy nie widziałem. Mogę jednak odwołać się do cytatów i opisów zamieszczonych na prawicowych portalach, które są jubilatowi jak najbardziej przychylne i występ im się podobał. Otóż subiektywny wykład z najnowszej historii Polski poprzeplatany piosenkami, to jeszcze nie jest kabaret. Jedyny dobry żart (i do tego surrealistyczny) widziałem na zdjęciu z widowni. Ktoś kto dotrwał do końca wyrażał swój zachwyt potrząsając biało - czerwoną flagą… ze znakiem Polski Walczącej.
Generalnie smutno mi jednak. Smutno, że tak się podzieliliśmy, że nawet tych samych kabaretów nie możemy oglądać. Nie wiem czy w programie były „mury, które rosły, rosły, rosły”, ale pasowałyby jak ulał. Smutno mi również, bo jakby nie było Jan Pietrzak był twórcą kultowego przez lata kabaretu i komu z nas nie kręciła się łezka w oku, gdy podczas solidarnościowego karnawału, na tej samej opolskiej estradzie, wraz ze swoim zespołem śpiewał „Żeby Polska byłą Polską”.
Na koniec lepsza wiadomość. Nie najlepsza, ale chyba całkiem dobra. Sejmowa komisja kultury i środków przekazu jednogłośnie (!) przyjęła propozycję nowelizacji pochodzącego jeszcze z czasów PRL prawa prasowego. Projekt jest rządowy, ale opozycja też była za. Publikacja wywiadu bez autoryzacji nie będzie już przestępstwem, a jedynie wykroczeniem. Ba! Nawet – jak donoszą wirtualnemedia.pl – „nadal autoryzacji nie będzie wymagała wypowiedź, która została opublikowana” (!). No tyle szczęścia na raz, że już skończę rytualnie jedynie dodając, że uważam, iż reklamy z mediów publicznych powinny być usunięte!