To był tydzień z rocznicą porozumień sierpniowych i rocznicą napadu Niemiec na Polskę. Wydawałoby się, że to niezły czas na poważną dyskusję o naszej historii, zwłaszcza, że obecnie rządzący mają na sztandarach hasło „polityka historyczna”. No właśnie. W tej polityce historycznej więcej jest polityki niż historii i więcej emocji niż namysłu.
Szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Klaudiusz Pobudzin rozesłał do dziennikarzy TVP mail: „Przypominam, że w relacjach i materiałach o rocznicy wybuchu II Wojny Światowej mówimy Niemcy, a nie hitlerowcy czy naziści”. Szef TAI nie przypomina, że ci hitlerowcy i naziści to byli Niemcy, co oczywiście warte jest pamiętania. „Przypomina”, że „mówimy Niemcy, a nie…..” co zdecydowanie zamienia przypomnienie w instrukcję/polecenie.
Mail Pobudzina opublikował Fakt, no i zaczęła się jazda, bo Fakt to „medium polskojęzyczne”. Przypomniało o tym wPolityce.pl, przypominając przy okazji słynny swego czasu mail Marka Dekana, w którym szef koncernu Ringier Axel Springer też przypominał dziennikarzom koncernu, po której stronie polskiego politycznego sporu powinni stać. Teraz ja przypomnę, że mail Dekana niemiecki wiceminister spraw zagranicznych uznał za niezręczny, co można uznać za dobre określenie oczywiście pamiętając, że padło ono z ust dyplomaty. Niestety żaden dyplomata nie wypowiedział się na temat maila szefa TAI, ale kto wie może jednak minister Waszczykowski coś powie.
Natomiast na TT odezwał się Cezary „Trotyl” Gmyz i nazwał Ringier Axel Springer „nazistowskim wydawcą”. Trzeba przyznać, że korespondent TVP w Niemczech ma talent do popełniania wielokrotnego seppuku w 140 znakach. Nie sięgając daleko przypomnę np. jego „Houston, you are problem:)” czyli dziwaczne retłumaczenie kwestii: „Houston, mamy problem”, co chyba miało być dowcipną reakcją na tragedię w Teksasie. Czemu nie można jak można. Media społecznościowe wszystko zniosą.
Gdy pani premier Beata Szydło stwierdziła, że wielotysięczne protesty przeciwko ustawom zmieniającym sądownictwo to była: „dobrze wyreżyserowana i dobrze opłacona akcja”, sugerując w ten sposób, że tysiące Polaków to sprzedajni agenci tajemniczych przeciwników rządu na coś niesmacznego nie trzeba było długo czekać. Ks. Lemański w swoim komentarzu na Facebooku oprócz innych „niezręczności” postanowił zacytować Ludwika Dorna. „Ona łże jak bura suka” napisał. Ksiądz jak już się uspokoił to przeprosił i stwierdził, że „należało pozwolić ostygnąć emocjom”. Oj należało, ale mleko już się rozlało.
Rozlało się i rozlewać się będzie, tak długo jak długo będziemy stosować zasadę, że bezwzględnie należy dołożyć temu drugiemu plemieniu, co to wiadomo, że nie ma racji nawet jak ma rację, w przeciwieństwie do naszego plemienia, które zawsze ma rację, nawet wtedy gdy jej nie ma.
A na koniec rytualnie jak zwykle przypomnienie, że uważam, iż reklamy z mediów publicznych powinny być usunięte!