BARECKI – tak nazywał się następca Szczepańskiego, który zasiadł na wysokim stolcu oczywiście z rekomendacji partii i strasznie mlaskał nad przewinieniami „krwawego Macieja”. Właściwie Pan Józef to poprzednio nosił nazwisko Baran, pochodził ze Szczecina, a potem z „Trybuny Ludu”, gdzie cieszył się poparciem żony ówczesnego premiera Jaroszewicza. Pani Alicja Solska bo tak podpisywała artykuły – np. o kasjerkach z Super Samu. Drukowano je z wielką atencją na ramach głównego organu kraju. Pani Alicja, kobieta wpływowa, nie dla wszystkich dziennikarzy łaskawa była. Na głos krytyki np. na zebraniu SDP żądała wyrzucenia z pracy. Jednak gdy kogoś lubiła potrafiła go wysłać jachtem w rejs dookoła świata. Takie to były czasy i obyczaje. Żona Jaroszewicza zakończyła tragicznie, zamęczona i zamordowana wraz z mężem, przez „bandytów” nadal niewyjaśnionego pochodzenia.

                BALICKI – tak nazywał się następny prezes TVP. Pana Zdzisława dostarczono z Wrocławia, miał bardzo niski głos, uśmiechał się dobrotliwie do wszystkich chcąc zyskać sobie sympatię. Ale „naczelni” zdecydowanie go nie polubili, a nawet oskarżyli o brzydkie sprawy. Facet „spłonął żywcem”, schudł i się oddalił.

                LORANC – Władysław, ten pan był przesadnie elegancki. Ubierał się w aksamitne marynarki i we własnym programie telewizyjnym truł osobiście na wizji mając w tle napoleońskie orły. On to właśnie musiał przyjąć na pierś stan wojenny, redukcję, wyrzucanie z pracy. Guzik go to obchodziło, podobnie zresztą jak i brylującą do dziś profesor Ewę Łętowską, ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich, która nawet nie odpowiedziała na list zwracających się do niej wyrzuconych dziennikarzy. Loranc podpisywał wszystko co kazała „Wrona” i był … bardzo kulturalny. Tak twierdził warszawski salon. Jakiś czas temu widywany był w pociągach na trasie stolica - Kraków. Być może teraz już tylko w kapciach ogląda dawne swoje TVP.

                BAJDOR – Jerzy, zabiegał o powrót do pracy dziennikarzy w stanie wojennym, ale ci którzy odeszli z TVP wcale go nie słuchali.

                WOJCIECHOWSKI – Mirosław. Tego zupełnie nie znałem, bo wyleciałem z TVP na 8 lat. Był ponoć z „wywiadu” albo z jakiejś tam innej służby. Ostro robił porządek, co wtedy było łatwo, bo wszyscy okrutnie się bali. Zresztą to na Woronicza stan permanentny. Trzęsiączka była i jest tam teraz wielka. Rozchwiało to nawet budynkiem najwyższym, gdzie na dziewiątym piętrze rządziło kierownictwo. Gmach groził zawaleniem i trzeba go było rozwalić.

                ROSZKOWSKI – Janusz, był cenionym naukowcem, humanistą ale niestety nie wiadomo po co wybrał propagandę. Ale wiadomo – władza jak diabeł potrafi skusić.

                URBAN – imię wszyscy znają, Pan Jerzy to były rzecznik rządu stanu wojennego, ulubieniec Jaruzelskiego; przedtem redaktor „Po Prostu” a nawet osobiście napiętnowany zakazem pracy przez Gomułkę felietonista. Gdy wróciłem do TVP Urbana, który kłamał bez zmrużenia oka ale i rozśmieszał chętnie przychodzących na jego konferencje korespondentów zagranicznych – już nie było. Powiedział żonie, że się wreszcie wzbogacą i założył „Nie”.

23.08.2017 Stefan Truszczyński

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl