KRÓTKA HISTORIA WYSOKIEGO STOŁKA

                Było jak było. I straszno i śmieszno. Ponieważ węszę rychłe zmiany w TVP postanowiłem- bardzo w skrócie- przypomnieć wszechwładnych kiedyś bonzów z Woronicza. Dziś odcinek I - o Sokorskim i Szczepańskim.

                SOKORSKI – Pan Włodzimierz przeżył Lenino, bo siedział w sztabie; dostał telewizyjną fuchę, ale najbardziej absorbowały go powabne i chętne, „własne”, mało ekranowe panienki; miał wpływy i był jurny; jednak cała para szła w gwizdek. I chociaż wiernie służył władzy nawet w momentach krwawych przełomów nie ubłagał nadchodzącego Gierka i z Katowic na jego miejsce został sprowadzony „krwawy Maciej”, młody i bezkompromisowy kędzierzawy blondyn zastąpił zasłużonego łysego; nie było zmiłuj się

                SZCZEPAŃSKI - … jaki on tam krwawy; wybrał najzdolniejszych na rynku a sam dał w gaz; jednak rozmach wtedy był; telewizję zbudowano i wyposażono nowocześnie; nowy prezes ustawił w niej Janusza Rolickiego, który  jako reporter nie utrzymał się w „Polityce” i przeszedł od Rakowskiego do moczarowego obozu – docenił go pisarz Załuski i Minister Kultury Wilhelmi.

                Na drugą nóżkę Szczepański wziął Jerzego Ambroziewicza, który miał szczytny chłopięcy udział jako listonosz w Powstaniu Warszawskim, potem pracował w „Po Prostu” wśród najlepszych, ale niestety i w „Argumentach” szczujących na Kościół.

                Rolicki znalazł sobie Kraśkę z Kraśków – ojca Piotrusia (tego od najnędzniejszych teraz w świecie „Wiadomości”) i matkę - Panią Pietkiewiczową ustosunkowaną w KC. Tam też urosła Nina Terentiew - obecnie „caryca” w solorzowym królestwie i trochę innych choć w gruncie rzeczy podobnych – tworzących rdzeń tak zwanej publicystyki kulturalnej.

                Po drugiej stronie tego samego korytarza w bloku „C” na Woronicza zdecydowanie rządził Ambroziewicz. Najpierw wyrzucił ekonomicznych redaktorów Żmudę i Leszczyńskiego, bo mu po prostu nie pasowali. Potem oparł się na Jacku Snopkiewiczu (bojowym reportażyście z „Walki Młodych”) i Edwardzie Mikołajczyku (z tej samej walki i jeszcze do tego ze „Sztandaru Młodych”), którzy jak wszyscy wtedy zależni byli całkowicie od władzy ale umiejętnie lawirowali i się nie ześwinili. Wpływowy, choć od spraw sportu, katowicki dziennikarz Gruda zarekomendował swojego przybocznego Mariusza Waltera (późniejszego twórcę „Studia 2” i wielu popularnych programów, a także byłego bossa TVN-, ale to postać na zupełnie oddzielną opowieść). Do grupy doszedł jeszcze zwycięzca uczciwego - co w telewizji rzadko się zdarza - konkursu na prezentera. Eugeniusz Pach – bo o nim mowa to prawdziwy bohater z Powstania Warszawskiego, młody żołnierz walczący o gmach „Pasty”, przestrzelony serią z karabinu maszynowego. Pana Eugeniusza dało się zapamiętać. To zniewalający kobiety mężczyzna o charakterystycznym głosie i zupełnie niepowojennej kindersztubie. „Gienio” wygłupił się wprawdzie pseudoreportażem o Irenie Kirszensztajn (później oczywiście Szewińskiej) jakoby nasza wspaniała mistrzyni specjalnie zgubiła pałeczkę z biegu sztafetowym. Spadły na niego gromy, bo dopatrzono się w tym antysemickiego wybryku, ale środowiska filosemickie wybaczyły mu i Redaktor Pach, sam rodem z tak zwanej inicjatywy prywatnej niezwykle przecież zasłużonej dla gospodarki i historii naszego kraju, poruszył inicjatywę Polski powiatowej turniejami telewizyjnymi pod nazwą „Banki Miast”. W dźwięku był najpierw Bach a potem na wizji Pach. Ludzie do dziś to pamiętają. Gdy wybuchł stan wojenny wszyscy oni byli grzeczni wobec władzy. Poza Snopkiewiczem, który na weryfikacji pyskował i wyleciał z hukiem. Pan Eugeniusz trochę się jeszcze po telewizji pokręcił aż wylądował u mistrza rajdowca Sobiesława Zasady - rosnącego w siłę oligarchy – pilnując jego interesów w „różanym” miasteczku.

                Wcześniej jednak padł Maciej Szczepański. Nawet go zapudłowali oskarżając o zamordyzm i Bóg wie co jeszcze. Bredzono, a rozgorzałe rzesze „Solidarności” to podtrzymywały, że trzymał konia na jachcie „Polonez”. Było to piramidalna bzdurą ale znajdywało posłuch. Gdyby dziś proporcjonalnie do przewinień Macieja Szczepańskiego ukarać cieszących się dobrym zdrowiem aktualnych złodziei Polski – nie wyszli by oni z więzienia do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej.

 

22.08.2017 Stefan Truszczyński

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl