Może to jakieś skrzywienie zawodowe, ale w książkach, które czytam lubię nawiązania do dziennikarstwa. Często są to pojedyncze zdania, luźne stwierdzenia. Zwykle nawet trafnie opisujące lub komentujące pewne zjawiska dziennikarskie. Choć oczywiście mogę się też mylić, choćby dlatego, że zwyczajnie sam dopasowuje różne doświadczenia dziennikarskie do przeczytanych w książce sytuacji, czy lakonicznych nawet stwierdzeń. Podobnie jest z jednym zdaniem, na które natrafiłem czytając „Gniew” Zygmunta Miłoszewskiego.
Pomijam literacki aspekt ostatniego kryminału o prokuratorze Szackim. I tło, dziennikarskie właśnie, które towarzyszy fabule (ot, choćby to, że ów śledczy zostaje rzecznikiem prasowym, czy fakt, że prokurator jest skazany na rozmowy z wścibskimi dziennikarkami w porze kolacji).
Moją uwagę zwróciło szczególnie jedno zdanie, usytuowane gdzieś w środku książki. „Trudniej dziś sterować samochodzikiem na radio niż mediami” - wypowiada przy okazji współpracy z organami ścigania pewien psycholog.
Jest w tym trochę przesady, ale czytając, słuchając i oglądając to, co oferują odbiorcom media, nie mam wątpliwości, że tej przesady nie ma zbyt wiele. A im więcej medialnego i informacyjnego szumu, prawdziwych newsów poprzeplatanych fake newsami okraszonych postprawdą, tym łatwiej o takie właśnie sterowanie mediami.
Dziennikarze stoją dziś w kolejce po newsy, bo tego wymagają wydawcy. I w tej kolejce tracą reporterską czujność. Podany na tacy news okraszony gorącymi komentarzami „dwóch stron”, przegrywa z mozolną weryfikacją, którą po drodze może i tak spalić kilka przecieków na Facebooku lub Twitterze.
Zamiast pozwolić dziennikarzowi węszyć, daj mu kilka informacji z pierwszej ręki, podpowiedz, gdzie szukać, podsuń możliwe scenariusze – w sztabach co najmniej kilku dużych partii takie praktyki można spotkać, co, jak przypuszczam, znajduje potem odzwierciedlenie w anonimowych komentarzach, których mamy zatrzęsienie w mediach.
Odrębną sprawą są działania służb specjalnych i ich wrzutki. Bo śmiem twierdzić, że gdybyśmy poznali kulisy powstania sztandarowych tekstów śledczych i aferalnych w polskich mediach na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza, zapewne przestalibyśmy wierzyć, że to sterowanie to tylko frazes i banał używany do zwalczania niewygodnych publikacji i dziennikarzy.
Nie jest oczywiście moją rolą oczernianie kogokolwiek, oskarżanie i czynienie pretensji. Wręcz przeciwnie. Znając trudną codzienność pracy reportera, chciałbym jedynie, by przytoczone wcześniej zdanie z powieści kryminalnej, było okazją do rachunku sumienia. Każdego z nas.
Rozgrzeszenie to już inna bajka.
Tomasz Nieśpiał