Z pewną dozą zazdrości obserwuję rozwój stron i profili watchdogowych w portalach społecznościowych. Coraz częściej zajmują się bowiem tym, czym powinni zajmować się dziennikarze.

Niezależny portal informacyjny JawnyLublin.pl poszukuje dziennikarza obywatelskiego. Zadania? Typowo dziennikarskie: pisanie artykułów, zbieranie informacji na potrzeby redakcji, obsługa systemu zarządzania treścią. W zamian oferowane jest wynagrodzenie, elastyczny system pracy, realny wpływ na rozwój regionu. Warunki przyciągną niejednego adepta dziennikarstwa.

Co więcej, nie kryje się za tym żadna zasadzka. Jawny Lublin to kolejny projekt watchdogowy na Lubelszczyźnie. Publikuje informacje publiczne, ujawnia koszty funkcjonowania władzy, jest solą w oku włądzy. I nie jest sam.

Od kilku lat funkcjonuje Jawny Parczew, który ku niezadowoleniu miejscowych władz, regularnie upublicznia niewygodne dla urzędników z tego powiatowego miasteczka informacje. Szczególnie naraził się ujawnianiem wysokości wynagrodzeń pracowników urzędów gmin z terenu powiatu parczewskiego. Dzięki niemu niektóre samorządy stworzyły jawny rejestr umów. To sukces niemały.

Jest też profil Watchdog Radzyń Podlaski, który walczy o jawność finansów miejskich spółek w oddalonym o 80 kilometrów od Lublina Radzyniu właśnie.

Podobnych inicjatyw jest więcej. I zapewne będzie przybywać. I dobrze, bo jawność jest kwintesencją demokracji.

Z efektów ich pracy chętnie korzystają sami dziennikarze. W lokalnych mediach regularnie pojawiają się teksty oparte na ustaleniach dziennikarzy obywatelskich, ujawniające patologie,  nadużycia, czy zwykłe rozpasanie się władzy.

Byłem nawet świadkiem sytuacji, kiedy na kolegium dziennikarskim, reporter dostał pochwałę, za „ekskluzywną” informację na temat, który podał mu na tacy watchdogowiec.

A przecież to dziennikarz, powinien być pierwszy. To on powinien zawczasu skorzystać z prawa dostępu do informacji publicznej, wysłać wniosek, przeanalizować odpowiedź, sprawdzić szczegóły, zebrać komentarze i ujawnić.

Tymczasem dziś dziennikarz to już coraz częściej sitko do przetwarzania już funkcjonujących w przestrzeni publicznej (zwykle internetowej) informacji.

Sprawny dziennikarz bryluje lub przynajmniej obserwuje to,  co się dzieje na Facebooku i Twitterze. Bo news to dziś ciekawostka, która przełoży się na klikalność na stronie. Dziennikarz ma być popularny, bo dzięki większej ilości znajomych w sieci przyniesie więcej newsów na kolegium.

Redakcji nie stać bowiem na mrówczą pracę reporterów, nie mówiąc już o dziennikarstwie śledczym.

To już nie obrażanie się na rzeczywistość. To nie jej zaklinanie. To fakt. Ale żaden news.

Tomasz Nieśpiał

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl