Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz zawiesił w funkcjach Bartłomieja Misiewicza na jego prośbę. Misiewicz, który jest szefem gabinetu politycznego i rzecznikiem MON, zapowiedział kroki prawne przeciwko „Newsweekowi”, który w najnowszym numerze pisze o nim jako o „Człowieku z Aronii” – załatwiającym m.in. pracę swoim znajomym. W przesłanym do PAP komunikacie Misiewicz napisał: „wytaczam proces tygodnikowi Newsweek za nieprawdziwy i szkalujący mnie artykuł oraz tym ośrodkom medialnym, które powtarzają te insynuacje na mój temat”.

Zapowiada się ciekawy proces. Nie będę powtarzał owych „insynuacji”, aby nie trafić na listę Misiewicza, ale można je przeczytać choćby tutaj http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Bartlomiej-Misiewicz-wystapil-o-zawieszenie-w-funkcjach-w-MON,wid,18510182,wiadomosc.html

Misiewicz chce wytoczyć proces wszystkim, którzy streszczają czy powtarzają treści z „Newsweeka”. Pod koniec pierwszego dnia wspomnianej publikacji hasło „Newsweek o Misiewiczu” odesłało w internecie do co najmniej 50 linków, dotyczących artykułu i zawieszenia rzecznika MON. Ciekawe, ile redakcji będzie musiało stawić czoło walecznemu politykowi w sądzie? Może warto przypomnieć, że walka polityków, nawet potężniejszych niż Misiewicz, z IV władzą, często kończyła się dla nich osobistą, polityczną tragedią. Z dziennikarzami nie poradził sobie nawet prezydent Nixon, który odszedł w niesławie. A przecież za przeciwnika miał w zasadzie – przynajmniej na początku - tylko redakcję „Washington Post”. Może jednak Bartłomiej Misiewicz znajdzie więcej (niż Nixon) argumentów i sojuszników na swoją obronę? Nixon – przypomnijmy – tracił ich wraz z upływem czasu. Jak będzie w przypadku Misiewicza? Na razie PiS stoi za nim murem…

Zatem, może dziennikarze „Newsweeka” powinni już szykować się na najgorsze? Przeczytałem artykuł sumiennie, dwa razy, i owszem znalazłem jeden dość słaby argument. Ale, jeśli choćby połowa z podanych w nim informacji jest prawdziwa, to są one kompromitujące dla polityka, i żadna siła nie sprawi, żeby było inaczej. Autorami artykułu są doświadczeni dziennikarze śledczy, którzy powołują się na anonimowe źródła informacji (tych ujawnić im nie wolno); często są to dwa źródła, starannie dobrane. A gdy do tego jeszcze dodać przypuszczenie, że najważniejsza rozmowa, której dotyczy artykuł w „Newsweeku” mogła zostać nagrana, i że jej treść poświadczą obecni przy niej politycy, to nie wydaje mi się, żeby dziennikarze mogli nie obronić się przed zarzutem braku staranności. No ale, oczywiście, o wszystkim zadecyduje sąd. O ile, oczywiście, Bartłomiej Misiewicz zdecyduje się na proces.

Zapowiada sia ciekawa sprawa… A może już jest po sprawie?

 

Marek Palczewski

19 września 2016

 

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl