„Państwo Islamskie” jest dzieckiem wojny w Iraku z 2003 roku. Tak zaczyna się książka niemieckiego reportera Jürgena Todenhöfera, jedynego dziennikarza – podobno – który był w PI i przeżył. To chwyt reklamowy na okładce książki. Nie tylko on tam był, ale tylko jego reportaż zyskał taką sławę.
.
Jak potężne jest w rzeczywistości ISIS – pyta Todenhöfer. Czterystu bojowników tego „państwa” przepędziło z Mosulu 25 tysięcy żołnierzy irackich, którzy w popłochu porzucili swoje stanowiska, bojąc się wpaść w ręce dżihadystów. Przyłączają się do nich nowi ludzie. PI stało się swojego rodzaju przystanią dla terrorystów z całego świata.
Książka „ISIS od środka. 10 dni w „Państwie Islamskim” została wydana w 2015 roku (w Polsce w 2016), ale niewiele straciła na aktualności. Bo nie opis wydarzeń jest najważniejszy, lecz mentalność, filozofia przywódców Kalifatu i logika terroryzmu islamskiego, przedstawiona na stronach książki. Autor omawia narodziny PI, cele Zachodu, poglądy dżihadystów, swoją podróż do „Państwa Islamskiego” oraz list, który napisał do Kalifa. Poglądy Todenhöfera oscylują pomiędzy próbą wyjaśnienia, czym jest współczesny, „prawdziwy”islam (autor wierzy, że nie ma on nic wspólnego z islamskim terroryzmem), a potępieniem szalonych i zbrodniczych działań dżihadystów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w pewien sposób jest zafascynowany tym, co robią terroryści.
Autor stawia tezę, znaną już w literaturze politologicznej, że tzw. „Państwo Islamskie” jest dzieckiem amerykańskiej agresji na Irak i wojny w Afganistanie oraz błędów popełnionych przez wprowadzone przez Amerykanów irackie rządy szyitów w Bagdadzie. O wiele groźniejsze ISIS zastąpiło Al-Kaidę. Kolejnym paliwem dla działań dżihadystów stała się wojna w Syrii, na której korzystało wiele państw ościennych. Todenhöfer przypomina historyczne zbrodnie Europejczyków w państwach arabskich i przeciwko Arabom, uznając je za jedną z przyczyn obecnej sytuacji. Broni też muzułmanów, stwierdzając, że „Terroryzm jest zjawiskiem światowym, a nie tylko muzułmańskim” (s. 27). Według amerykańskiego centrum badania terroryzmu w 2013 roku na Zachodzie doszło do 239 ataków terrorystycznych, z czego tylko dwa były dziełem muzułmanów, a terroryzm islamski zbierał żniwo głównie w państwach Bliskiego Wschodu. Zdaniem niechętnego Ameryce Todenhöfera, USA potrzebowała terrorystów do legalizacji swoich interwencji zbrojnych.
Antyamerykańskie i antyzachodnie nastawienie autora nie powoduje, że usprawiedliwia on działania PI czy Al-Kaidy. Nic nie usprawiedliwia terroryzmu – „Zabijanie cywilów zawsze pozostanie morderstwem. To nie podlega dyskusji”. W ciągu ostatnich 14 lat Al-Kaida zabiła w Europie i w Ameryce ponad 3300 ludzi. Zdanie dalej Todenhöfer stwierdza, że junior Bush jest odpowiedzialny za śmierć „ponad miliona osób, które zginęły w Iraku”. Czytelnik zastanawia się, czytając te frazy, po czyjej właściwie stronie jest sympatia autora książki… Wątpliwości mnoży autor w kolejnych rozdziałach, opisując poglądy terrorysty – Niemca, który wyjechał na dżihad i stał się bojownikiem „Państwa Islamskiego”. Prezentacja tych poglądów oscyluje pomiędzy odrazą a propagandą. Bojownik swobodnie uprawia ideologiczną agitkę na rzecz PI i jego celów.
Todenhöfer uważa, że Zachód nie wyciągnął wniosków z eksplozji terroryzmu, kontynuuje bezproduktywne bombardowania, a w gruncie rzeczy tylko Arabowie są w stanie pokonać arabskich terrorystów – „Upadek IS w Iraku nastąpi dopiero wtedy, kiedy sunnici i szyici zakopią topór wojenny i ramię w ramię zaczną walczyć z >>Państwem Islamskim<<” – pisze Todenhöfer (s.33). Taka diagnoza nie jest optymistyczna, zważywszy na rozbieżności interesów państwowych, religijnych, etnicznych pomiędzy państwami arabskimi, o czym świadczy szereg konfliktów na obszarze Bliskiego Wschodu. Todenhöfer nie usprawiedliwia – jak twierdzi – zbrodniczej działalności PI, ale wyjaśnia skąd się wzięła i dlaczego cieszy się poparciem wśród części społeczności muzułmańskiej. Pisze książkę w „poszukiwaniu prawdy”. W sposób detaliczny i niezwykle sugestywny przedstawia 10 – dniowy pobyt w PI, do którego dostał się za pozwoleniem jego władz i wrócił stamtąd żywy.
Książka Todenhöfera różni się od wcześniej przeze mnie omawianych na tym portalu reportaży Benjamina Hilla i książki dziennikarza śledczego Stanleya Laurenta brakiem jednoznaczności i wcale nieukrywanymi przez autora sympatiami do islamu. Świat widziany oczami Todenhöfera nie jest czarno-biały, co nie oznacza, że jest kolorowy. Jest to świat zbrodniczy, krwawy, brutalny i niemiłosierny - świat, w którym w polityce króluje cynizm i egoistyczny interes dominujących państw.
Marek Palczewski
Jürgen Todenhöfer, ISIS od środka. 10 dni w Państwie Islamskim, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2016.