O przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej na łamach dwóch polskich dzienników pisze Iwona Massaka w najnowszym numerze „Studiów Medioznawczych”*.
Autorka zauważa, że informacje o referendum na Krymie z dnia 16 marca 2014 roku zdominowały polską agendę medialną . Framing wydarzeń na Krymie w >>Gazecie Wyborczej<< i w >>Naszym Dzienniku” stanowią – według niej – kontynuację dotychczasowego myślenia w Polsce o Rosji - „Cechuje je powierzchowność i schematyzm, wynikające z mizernego stanu wiedzy o rosyjskich dziejach i kulturze […] Stosunek ogromnej większości Polaków opiera się na resentymentach […] Od 1989 roku sposób prowadzenia polskiej polityki wschodniej świadczy o lekceważącym i bezrefleksyjnym stosunku do przemian zachodzącym w państwie rosyjskim”.
Ten wstęp określa stanowisko autorki i zarazem stwarza ramy analizy. Trudno spodziewać się innych wniosków końcowych niż te, które zostały sformułowane w założeniach. Czytelnik ma prawo oczekiwać potwierdzenia hipotez stworzonych w oparciu o dotychczasowe ustalenia nauki, na które powołuje się autorka. Co jednak ma być ową wartością dodaną w wyniku analizy? I czy warto w ogóle prowadzić badania, jeżeli wnioski są gotowe już na początku?
Analizą prasoznawczą autorka objęła treść materiałów dotyczących działań Rosji na Krymie przedstawionych w GW i NDZ w okresie dwóch tygodni od momentu ogłoszenia referendum. Autorka (dodajmy, że bez przeprowadzenia dowodu) stwierdza, że podobieństwa znajdujące się w opisie tych wydarzeń na łamach obu gazet „mają źródło w rusofobii charakteryzującej polską prawicę („Nasz Dziennik”), jak i centrolewicę („Gazeta Wyborcza”)". Jednakże relacje w obu dziennikach różnią się zarówno w warstwie treści budującej kontekst opisywanych działań, jak i w warstwie stylistycznej.
Autorka wskazuje na trzy typy ram interpretacyjnych występujących w obu gazetach: konfrontacji, bezsilności i praworządności. O ile jednak w GW uwaga była skierowana głównie na konfrontację Rosji z Zachodem, o tyle w NDZ – oprócz tamtej osi – przeciwstawiano Rosję Polsce, a interesy Polski interesom UE. Iwona Massaka stwierdza, że w obu gazetach „nastroje rusofobiczno-odwetowe wyrażają narastający konflikt rosyjsko-ukraiński i jego konsekwencje w kategoriach >>nowej zimnej wojny<< […] Na fałszywość tego obrazu wykreowanego na potrzeby mediów zwrócił uwagę Jacek Bocheński w >>Gazecie Wyborczej<< i Krzysztof Losz w >>Naszym Dzienniku<<". Autorka zauważa, że są to jedyne w badanym okresie komentarze wykraczające poza stworzone ramy interpretacyjne.
Autorka używa ocennych i niepochlebnych sformułowań wobec treści zawartych w analizowanych gazetach, stwierdzając np., że „insynuowano, że zimna wojna może przekształcić się w konflikt zbrojny”. W innym miejscu pisze o tym, że nie dążono (w obu dziennikach) do wskazania związków przyczynowo-skutkowych interwencji Rosji na Ukrainie - „Podejście analityczno-eksplanacyjne zastąpiły uwagi o żywotności rosyjskiej tradycji imperialnej”. Jej zdaniem: „W gruncie rzeczy ani centrolewica, ani prawica nie troszczą się o los państwa ukraińskiego”, a istotne tylko wydaje się to, czy terytorium Ukrainy będzie mogło spełniać rolę bufora między Rosją a Polską.
Wnioski wypływające z przeprowadzonej przez autorkę artykułu analizy wydają się w tym punkcie nieuprawnionym przeniesieniem. Nie należy bowiem uważać poglądów obecnych w tych gazetach za tożsame z prawicowymi czy centrolewicowymi. Ponadto, mimo rzetelnego omówienia treści zawartych w obu dziennikach, autorka jednoznacznie i bezdowodowo zalicza subiektywne wypowiedzi dziennikarskie do „rusofobicznych” i „odwetowych”. Jako czytelnik artykułu naukowego oczekuję potwierdzenia owych ocen w faktach przytaczanych z analizowanych artykułów oraz w formie argumentów dowodzonych na drodze logicznej. Sama ocena bez takiego wsparcia pozostaje gołosłowna.
Autorka nie kryje własnych poglądów, opowiadając się po stronie tych, którzy dostrzegali w polskiej prasie manipulację (A. Rotfeld, J. Bocheński), wskutek czego „efektem stała się demonizacja Putina i skutków jego polityki”. Tak dobierając argumenty, autorka powtórzyła w konkluzjach przyjęte wcześniej z wyselekcjonowanej przez siebie literatury przedmiotu założenie, że „W Polsce kultywuje się bezmyślną ignorancję w sprawach rosyjskich”. O ile jednak potrafię zrozumieć subiektywizacje publicystycznych wypowiedzi, o tyle trudno mi pojąć naukowe „obiektywizowanie” sympatii politycznych. Wprawdzie nauka o polityce i publicystyka polityczna to dwie strony tego samego medalu, pod pewnymi jednak względami pozostają do siebie w wyraźnej opozycji.
Marek Palczewski
autor jest pracownikiem Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS w Warszawie
*Iwona Massaka, Ramy interpretacyjne faktu przyłączenia Krymu do Federacji Rosyjskiej w prasie polskiej na przykładzie „Gazety Wyborczej” i „Naszego Dziennika” w okresie 15-31 marca 2014, „Studia Medioznawcze”, nr 2 (65)/2016, s. 67-79.