Na Facebooku protest po połączeniu platform N i Canal +. Do piątku profil „Anty NC+” polubiło ponad 20 tys. internautów, a zarazem abonentów. Z pozoru można by się cieszyć, że monopolizacja mediów spędza sen z powiek komuś poza dziennikarzami. (W zeszłym tygodniu Passauer kupił Media Regionalne monopolizując rynek dzienników regionalnych.) Władze nowej platformy szybko zareagowały na zaskakujący bunt klientów i na początek odpowiedziały zwolnieniami wśród kadry menadżerskiej oraz gotowością do spotkania z liderem buntowników.
Niestety rzeczywistość nie jest tak różowa na jaką wygląda. Bunt na Facebooku nie jest buntem obywatelskim w obronie pluralizmu mediów i wolności słowa. Jest to jedynie bunt konsumentów niezadowolonych z podniesienia cen za taki sam lub nawet gorszy produkt. Najcelniejsze podsumowanie akcji znajduje się na samym profilu „Anty NC+”. Na wiadomość, że skruszony prezes NC+ zaproponował założycielowi profilu spotkanie, jeden z internautów w ekstazie napisał do niego: „Jesteś teraz naszym stoczniowym Lechem Wałęsą”. No cóż, jakie czasy taka stocznia.
Akcja abonentów NC+ nie była jedyną w tym tygodniu próbą krytyki mediów. SLD skierował skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Zdaniem lewicy „Wiadomości” w TVP1 okazały się nieobiektywne, gdyż nie zamieściły relacji z Sejmiku Kobiet Lewicy. Próba ingerencji partii politycznej w redagowanie programów publicznej telewizji zawsze jest nie na miejscu, ale jest szczególnie uderzająca gdy mamy do czynienia z lobbingiem na rzecz własnych partyjnych interesów. Dodatkowo w wypadku SLD można dorzucić, że Sojusz choć w swej nazwie zawarł deklaracje, że jest „demokratyczny”, to nie jest w stanie pozbyć się sentymentu do czasów niedemokratycznych gdy rolę kolegiów redakcyjnych pełniły partyjne komitety.
Media zostały też skrytykowane z zupełnie innej strony. Autorami nieprzychylnych uwag byli również biskupi kościoła katolickiego. Ze względu na okres świąteczny byłbym gotów wstrzymać się z polemiką do przyszłego tygodnia, ale skoro biskupi wybrali na dzień krytyki mediów Wielki Czwartek, to ja mogę wybrać Wielkanocną Niedzielę. Powodem, dla którego z ambon popłynęły słowa nagany był zeszłotygodniowy tekst we „Wprost” na temat domniemanych problemów z alkoholem i poniżania podwładnych przez abp. Sławoja Leszka Głodzia. Jaka jest prawda nie wiem, ale oficjalne stwierdzenie arcybiskupa, że został „przesadnie pomówiony”, zrozumiałem jako wielce oryginalny sposób przyznania, że choć nie wszystko w artykule jest prawdą, to jednak coś jest na rzeczy. Jednak tak naprawdę zainteresowała mnie wypowiedź abp. Józefa Michalika.
Arcybiskup skrytykował księży będących informatorami dziennikarzy, że „zamiast załatwiać sprawy wewnątrz (kościoła-przyp.aut.), poszli do wrogów”. Ci wrogowie to oczywiście my dziennikarze i media. Dokładnie, które media nie jest jasne. Powiedziałbym na to tak. Gdyby „wewnątrz kościoła”, np. w katolickich mediach, chętniej mówiło się o „wewnętrznych” problemach kościoła i jego ludzi, być może owi księża nie musieliby się zwracać do mediów „zewnętrznych” i „wrogich”. Taką refleksję potraktowałbym nawet jako całkiem wielkopostną w duchu.
Skoro jednak pozwalam sobie na wielkopostne rady „w imieniu mediów”, to pozwolę sobie także zobaczyć belkę we własnym, czyli naszym dziennikarskim oku. PRESS-SERVICE Monitoring Mediów opublikował właśnie raport na temat relacjonowania sprawy Katarzyny W. znanej szerzej jako „matka Madzi z Sosnowca”. W ciągu ostatnich 14 miesięcy ukazało się na jej temat 26 391 publikacji, czyli 64 informacje dziennie. W Internecie 20 100, w prasie 3 500 (w tym na okładkach 703), a w telewizji i radiu 166 godzin czasu antenowego. Nazwisko Krzysztofa Rutkowskiego pojawiło się w tytułach 2581 razy. Szacunkowa, komercyjna wartość wszystkich informacji to 253 mln zł. Wartość start spowodowana postępującą tabloidyzacją mediów trudna do oszacowania.
No i żeby chociaż na koniec odejść od tematów poważnych, ale nie od medialnych, anegdotka telewizyjna. Na swoim portalu TVP z dumą poinformowała, że w momencie najwyższej oglądalności ostatnia premiera Teatru Telewizji czyli „Moralność Pani Dulskiej” „zainteresowała aż 2 442 tys. widzów. Średnia widownia to 1 563 tys. Myślę jednak, że to słaby powód do dumy, bo to oznacza, że „aż” prawie milion osób „rzuciło okiem” i wolał przerzucić się na coś innego.
Andrzej Kaczmarczyk