Według powszechnie podzielanego przekonania kampania prezydencka rozstrzygnęła się w Internecie. Po raz pierwszy to nie telewizja, radio czy prasa miały kluczowy wpływ na decyzje wyborców. W wyborach parlamentarnych ta tendencja jeszcze się pogłębi. Głównie za sprawą Pawła Kukiza.

Polecam dokładne śledzenie gry, jaką lider politycznej „trzeciej siły” prowadzi z tradycyjnymi mediami. Błądzi bowiem, kto uważa, że stanowią one jakiś zbiór rozłączny z tym, co dzieje się w sieci. Jej użytkownicy, choć nie oglądają telewizji i nie czytają gazet, są doskonale zorientowani co się tam dzieje. Ale zarazem impregnowani na manipulacje, dzięki temu, że odbierają przekaz polifoniczny, z różnych źródeł, opatrzony w komentarze, odnośniki i przypomnienia. Kukiz jest politykiem (bo już jest), który wyciągnął z tej sytuacji najdalej idące wnioski. I natychmiast wprowadził je w życie.

Po pierwsze, nie udziela wywiadów. Nawet nie dlatego, że nie będzie miał w nich kontroli nad przekazem. On po prostu nie ma jeszcze skonkretyzowanego przekazu. I wie, że bez uzgodnionego programu, bez stanowiska w kluczowych dla kampanii sprawach, wędrówki po studiach i redakcjach nie mają sensu. (Tej prostej prawdy większość politycznej konkurencji nie przyjmuje do wiadomości ze względu na uzależnienie od szkła i papieru).

Po drugie, dysponując jedynie stroną na FB jest już w stanie całkowicie kontrolować przekaz na swój temat. Pod warunkiem, że jest to jedyne źródło, z którego nadaje. Inne media nie mają wyjścia – i cytują „przekaz dnia”. A tam Paweł Kukiz niemiłosiernie pastwi się nad codzienną „sieczką informacyjną” na swój temat, dementując głupstwa i wyśmiewając stacje czy tytuły, które je upowszechniają.

Oczywiście takie pozostawanie poza zasięgiem mediów jest w przypadku polityka ubiegającego się o mandat na dłuższą metę niemożliwe. I choć nie wiadomo czy Kukiz – jak zapowiedział – faktycznie w tych wyborach nie wystartuje, to pewnie i tak w końcu zacznie pojawiać się w studiach i na łamach. Ale i tak to media społecznościowe pozostaną jego matecznikiem.

W tym przypadku to nie tylko kwestia taktyki, ale imponderabiliów. Media III RP to dla ruchu Kukiza część systemu III RP, który należy obalić. Większość mainstreamowych redakcji już to zrozumiała i poszła z Kukizem na wojnę, która nie jest do wygrania. Gdy dziennikarz wychodzi (z roli) na ring, staje na z góry przegranej pozycji. Ostatnia kampania pokazała to czarno na białym, stereo i jeszcze w kolorze.

Wracając do gry w media warto zapamiętać jedną z zarzuconych przez Pawła Kukiza przynęt, jaką było zawieszenie kilku postulatów z sierpnia 1980, jako własnych. „Domagacie się programu? No to proszę!” – napisał i wrzucił hasła o 2 tys podwyżki na głowę i emeryturze w wieku 50 lat. W ostatnim akapicie zdradził swój fortel… mając zapewne pełną świadomość, że media i tak nie oprą się pokusie wrzucenia chwytliwych tytułów. I wiele rzeczywiście się nie oparło. Zastosowali wobec Czytelników podobny zabieg, łowiąc odsłony i kliknięcia na haczyk „Kukiz chce 2 tys dla każdego”. Zysk może i spory, ale koszt jego uzyskania jeszcze większy. „Patrzcie, jak was naciągają” – puszcza oko rockman. I niestety ma rację.

Piotr Legutko

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl