W polskim światku medialnych nowe postanowiło walczyć ze starym, ale jak na razie stare nieźle się trzyma.

            Na przykład jako nowa reklamuje się inicjatywa „Uczciwe media”. Powołana przez grupę publicystów i naukowców ma zajmować się monitorowaniem mediów i publikowaniem przykładów manipulacji i propagandy. Ho ho! Zacna inicjatywa i mogłaby mieć pełne ręce roboty, bo nasze media od dawna lubują się w niepodawaniu lub przeinaczaniu faktów niewygodnych dla linii redakcyjnej, podrasowywaniu informacji wygodnych, mieszaniu komentarza z informacją i publikowaniem jednostronnych komentarzy unikając tych nie po linii i nie na bazie. Dla mniej wnikliwych analityków polskiej sceny medialnej drobna uwaga. Te grzechy cechują wszystkie strony medialno – politycznego sporu. W tej sytuacji polskim mediom przydałaby się bardzo niezależny i kompetentny obserwator opracowujący regularne raporty.

            Tymczasem grupę założycieli „Uczciwych mediów” tworzą m.in. prof. Piotr Gliński, prof. Andrzej Nowak, grupa publicystów związana z „Gazetą Polską” codziennie lub raz w tygodniu, plus osoby związane z Redutą Dobrego Imienia czy Ruchem Kontroli Wyborów.  Są to więc osoby blisko nie tyle związane, co wręcz aktywnie uczestniczące w ostrym medialno – politycznym polskim sporze i jako takie nie mogą być uznane za obiektywnych obserwatorów. Może nawet nie zamierzają, bo monitoringowi ma być poddana jedynie część mediów (tzw. mainstreamowe). Osobny problem to kompetencje monitorujących, którymi mają być… wolontariusze.

            Tymczasem już dziś skłócone środowisko dziennikarskie prowadzi taki monitoring. „Wyborcza” nie może żyć bez przeglądania „szczujni” czyli „Radia Maryja”, GPC, „wŚieci” itd., a tzw. „niepokorni” jak kania dżdżu potrzebuje do życia co bardziej „skandalicznych” przykładów z TVP, „Wyborczej” „Newsweeka” itd. „Uczciwe media” nie są więc niczym nowym, a jeśli się za takie podają same powinny wciągnąć się na swoją listę grzesznych, ale chyba nie mogą, bo nie są mainstreamowe.

            Drugą nowością mają być propozycje regulacji rynku medialnego autorstwa Pawła Kukiza. B. kandydat na prezydenta RP wymyślił np., że trzeba wprowadzić kary za „rozpowszechnianie nieprawdy”. O tym, że takie regulację już istnieją, a nawet jak słynny art. 212 są nadużywane antysystemowy lider zdaje się nie wiedzieć. Kukiz chce też zakazu zatrudniania w mediach publicznych dziennikarzy pracujących jednocześnie dla „mediów zagranicznych”. Pomysłodawca nie ukrywa, że chodzi o przypadek Tomasza Lisa, któremu oprócz TVP „płacą Niemcy wydający Newsweeka”. Otóż uchwalanie generalnych norm prawnych z chęci zemsty na pojedynczych osobach też już było. W latach 80. wprowadzono górną granicę uprawiania zawodu adwokata, po to tylko by pozbyć się kilku niepokornych obrońców opozycji.

            Natomiast o ile nowe nie jest takie nowe, to stare jest całkiem jare. Rada nadzorcza TVP wybrała właśnie nowy zarząd dzieląc stołki pomiędzy PO i PSL i w ten sposób utrwalając system partyjnego zawłaszczania mediów publicznych. Oczywiście wyboru może jeszcze nie zatwierdzić KRRiT. W tym byłoby nawet coś nowego, ale nie do końca, bo to też byłby jednak przypadek walki tzw. małego pałacu z dużym czyli nic nowego.

            No i na koniec przypadek Polskiego Związku Piłki Siatkowej, który odmówił akredytacji dziennikarzom TVP Sport w odwecie za dwa krytykujące PZPS reportaże. Związek wziął przykład z Jurka Owsiaka (nie chciał na konferencji Wielkiej Orkiestry prawicowych redakcji) oraz organizatorów konwencji PiS (ta nie chciała dziennikarza TVN) i dumnie oświadczył, że „akredytacja to uprawnienie, a nie obowiązek”. No i co Pan na to Panie Kukiz? Jakiś zakazik? Osobiście zamiast mnożenia zakazów wolałbym solidarny bojkot medialny.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl