Tygodnik „wSieci” zapytał czy posłanka Anna Grodzka nie jest jednak mężczyzną? Zapytał i…

            Zapowiedź poniedziałkowego tekstu znalazła się na portalu wpolityce.pl już w piątek. Było więc wystarczająco dużo czasu, by środowisko dziennikarskie zdołało nieznany jeszcze tekst skomentować przed ukazaniem się w całości. Panującą powszechnie zasadę „śpieszmy się komentować newsy, tak szybko idą w zapomnienie” stosujemy również wtedy gdy nie wiemy jeszcze nawet o co chodzi. Najlepiej na Twitterze, bo szybko i krótko. Czasami ktoś się rozpędzi i napisze dwa tłity (240 znaków), albo nawet trzy (360). Tak na marginesie przydałyby się badania ile osób w kraju, w którym teksty powyżej trzech stron maszynopisu czytuje jedynie absolutna nisza, jest w stanie przebrnąć przez trzy tłity na jeden temat? Wracając jednak do problemu.

            W swojej zapowiedzi redakcja „wSieci” napisała, że Anna Grodzka i Stanisława Fedorowicz – Podobińska mieszkają we wspólnej nieruchomości. Codziennie rano (acz osobno) jadą do pracy. Każda do swojej. Codziennie wieczorem - też osobno - z niej wracają. Brama posesji się nie domyka, a Fedorowicz jest heteroseksualna (według „wpisów na portalach społecznościowych”). Do tego podobno ktoś z sąsiadów widział przez okno, że Grodzka była w swoim mieszkaniu w męskim stroju.

            Ten zestaw wiadomości spowodował, że redakcja tygodnika uznała, iż: „Naszym dziennikarskim obowiązkiem jest postawienie pytań: czy opinia publiczna nie jest od kilku lat wprowadzana w błąd? Czy nie mamy do czynienia z wielką kreacją świadomie wprowadzającą do przestrzeni publicznej wątek transseksualny? Czy Anna Grodzka nie jest w rzeczywistości kreacją artystyczno-polityczną służącą zmianie tradycyjnego sposobu myślenia o kwestiach związanych z seksualnością człowieka? Typową inżynierią społeczną w wydaniu lewicowo-liberalnym, w którym kontrowersyjna postać zostaje wykorzystana do kolejnej próby zmiany sposobu myślenia społeczeństwa?” Odpowiedzi na te „i inne” pytania redakcja obiecuje udzielić w najbliższym wydaniu więc…

            Nabyłem „wSieci” i zabrawszy się do lektury dowiedziałem się, że: Anna Grodzka i Stanisława Fedorowicz – Podobińska mieszkają we wspólnej nieruchomości. Codziennie rano (acz osobno) jadą do pracy. Codziennie wieczorem - też osobno - z niej wracają. Brama posesji się nie domyka, a Fedorowicz jest heteroseksualna…itd. Dowiedziałem się też, że Grodzka jeszcze jako Krzysztof Bęgowski była działaczem SZSP i członkiem PZPR (co to ma do rzeczy?) no i jeszcze, że metalowa siatka jest dla autora „szczelnym płotem”, a skromny dom na małej działce „sprawiającą wrażenie dobrze chronionej przed postronnymi obserwatorami posiadłością”.

            Natomiast pod koniec tekstu, zamiast obiecanych odpowiedzi na „te i inne pytania” mogłem przeczytać, że „naszym dziennikarskim obowiązkiem jest postawienie pytań: czy opinia publiczna nie jest od kilku lat wprowadzana w błąd? Czy nie mamy do czynienia z wielką kreacją…? Itd.

            Co ciekawe znalazłem wiele pytań na temat - hmmm – rodzaju narządów płciowych bohaterki, ale w całym tekście reklamowanym jako śledczy nie znalazłem nawet wzmianki na jakiej podstawie sąd przychylił się niegdyś do wniosku Bęgowskiego o zmianę płci i na podstawie jakich danych polskie sądy podejmują takie decyzje, bo przecież nie na podstawie oświadczenia woli?

            Wiele lat temu byłe świadkiem następującego zdarzenia. Wykładowca zapytał studentów pierwszego roku prawa jaki wyrok wydaliby mając 90 procentowe przekonanie, że oskarżony jest winny? Dwie moje koleżanki zadały drążące pytanie o możliwy wymiar kary i otrzymały odpowiedź, że do 10 lat. Po naradzie uznały, że 9 lat będzie w tej sytuacji jak najbardziej na miejscu. „wSieci” uważa się za tygodnik konserwatywny. OK. Byłoby więc na miejscu stosowanie dość konserwatywnej – jak na Europę – zasady, że nie skazuje się bez 100 procentowej pewności i nie oskarża bez dowodów.

Udostępnij
Komentarze
Disqus

Jest to archiwalna wersja portalu. Nowa wersja portalu SDP.pl, dostępna pod adresem: https://sdp.pl